Lekkoatletyka. Anita Włodarczyk: Nie ma co panikować

Od czerwca 2014 roku wygrała 42 starty z rzędu. Teraz zaczęła sezon od dziewiątego miejsca w Halle i drugiego w Chorzowie. Czy Anita Włodarczyk ma problem? - Nie ma co panikować. Od listopada wykonaliśmy kawał ciężkiej pracy, nie było odpuszczania. Jak w ubiegłych latach pojawiały się przerwy przez drobne kontuzje, to się organizm regenerował. A teraz świeżynką nie jestem - tłumaczy. We wtorek nasza młociarka wystartuje w mityngu w Ostrawie.
Anita Włodarczyk Anita Włodarczyk ALASTAIR GRANT/AP

Łukasz Jachimiak: Po czterech latach wygrywania wszystkich startów zaczęłaś sezon od dziewiątego miejsca na mityngu w Halle i drugiego w Chorzowie. Dzieje się coś niepokojącego?

Anita Włodarczyk: W Halle było 65 metrów, w Chorzowie 75, jak we wtorek w Ostrawie znowu się poprawię o 10 metrów, to będzie okej, ha, ha [85 m byłoby nowym, fenomenalnym rekordem świata. Aktualnie najlepszy wynik w historii to 82,98 m uzyskany przez Anitę w sierpniu 2016 roku].

Nie wyglądasz na niezadowoloną.

- Co prawda drugie miejsce to przegrana, ale wróciłam na właściwe tory, jeśli chodzi o rzucanie. Jest już stabilizacja na poziomie 75 metrów, więc jest okej.

Pewnie i takim wynikiem byś wygrała, gdyby swojego najlepszego dnia w karierze nie miała Gwen Berry. Jesteś zaskoczona, że ona już w tej fazie sezonu poprawiła rekord Ameryki?

- Tak, zwłaszcza że ten jej rzut na 77,80 [dokładnie 77,78] był pierwszy, niby tylko na zaliczenie. Pomyślałam więc, że pewnie jeszcze później dołoży. Ale było widać, że później się technicznie pogubiła. Berry to druga Amerykanka, która wyskoczyła w ostatnich dniach [wcześniej 77,65 rzuciła DeAnna Price], zobaczymy, co będzie dalej. Ja się cieszę, że w Chorzowie przynajmniej pierwszy raz od dawna poczułam taki moment rywalizacji, jak kiedyś. Znów do końca byłam zmobilizowana.

Już pewnie się czułaś w kole?

- Tak, zdecydowanie. Co prawda jeszcze to wygląda jak wygląda, czyli w tempie żółwia, jakbym rzucała młotem pięciokilogramowym [panie rzucają młotami ważącymi 4 kg]. Ale spokojnie.

Dlaczego jeszcze nie jesteś sobą?

- Dokładnie, nie jestem. Czym to jest spowodowane? Po raz pierwszy przetrenowaliśmy cały okres przygotowawczy bez odpuszczania. Od listopada wykonaliśmy kawał ciężkiej pracy. Takie były założenia trenera. Jak w ubiegłych latach pojawiały się jakieś przerwy przez drobne kontuzje, to się organizm regenerował. A teraz świeżynką nie jestem, dlatego mam zdecydowanie inne rozpoczęcie sezonu niż w poprzednich latach. Ale trzeba się do tego przyzwyczaić i zachować spokój. Wierzę, że wrócę na swój poziom.

Zawsze masz dużo uwag do swoich rzutów, więc teraz pewnie denerwują Cię te wolne obroty?

- W Chorzowie już na wywiadzie po konkursie widziałam jeden z rzutów i wyglądałam tak, jakbym rzucała młotem pięciokilogramowym. Ale spokojnie, nie ma co panikować.

Mityng w Chorzowie to ma być początek naszych starań o zorganizowanie tam imprezy mistrzowskiej. Uda się?

- Stadion super, mityng super, sprawdzian zaliczony. Kolejny raz chętnie tam wystartuję w Memoriale Kamili Skolimowskiej w sierpniu, po mistrzostwach Europy.

Do mistrzostw jeszcze dwa miesiące. Dużo czasu?

- Tak, dużo. Myślę, że już wtorek w Ostrawie zrobię lepszy wynik. Po piątkowym mityngu zostałam w Chorzowie do niedzieli. Był trening rzutowy, była siłownia, a w poniedziałek był trening w Ostrawie. Będzie dobrze.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.