Fajdek wygrał poniedziałkowe eliminacje, a Wojciech Nowicki miał czwarty wynik (76,03). Ale kolejność nie miała tu znaczenia. Ważne było jak najszybsze osiągnięcie minimum kwalifikacyjnego wyznaczonego na 76. metrze. Dla obu Polaków to odległość, którą bez trudu osiągają w każdym starcie. Na listach nie tylko europejskich, ale też światowych dominują tak bardzo, że we wtorek między sobą powinni rozstrzygnąć walkę o złoto i srebro. Z 10 najlepszych wyników sezonu aż dziewięć należy do naszego duetu. Nowicki w swojej najlepszej próbie uzyskał 81,85 m, a Fajdek – 81,14. Poza Polakami jako jedyny 80 metrów przekroczył Nick Miller. Ale Brytyjczyk swoje 80,26 m rzucił dawno temu, na początku kwietnia. W poniedziałek wszedł do finału z 11. wynikiem – 73,79.
Krótko mówiąc, nie należy się dziwić, że Fajdek jest pewny siebie i Nowickiego. Natomiast lider list, który ma w dorobku „tylko” brązowe medale MŚ, ME i igrzysk olimpijskich, wypowiada się przed finałem ostrożniej.
Paweł Fajdek: W drugiej kolejce rzut był trochę szybszy, ja też byłem trochę sprawniejszy w kole niż w pierwszej próbie, stąd wynik. W sumie było na cztery plus, a rezultat to odzwierciedla. Ale ja kwalifikację zrobiłem w drugiej próbie, a chłopakom z pierwszej grupy wyszło w pierwszej. Od razu zrobili duże Q, szybko skończyli zawody. Tak się to powinno zrobić. Chociaż w sumie dla mnie kwalifikacje i tak były niezłe, jak patrzę na to, co potrafiłem robić chociażby dwa lata temu na ME w Amsterdamie. Jestem pozytywnie nastawiony przed finałem, liczę na to, że będzie piękna walka.
- Nie jestem w tej dyspozycji, co byłem w poprzednich latach. Przez problemy, jakie miałem, nie jestem w stanie zaatakować od pierwszego rzutu. Oczywiście adrenalina będzie, bo to jest główna impreza, jest dużo emocji, jest wsparcie najbliższych. Ale na pewno nie będę się starał zaskoczyć rywali. Oni wiedzą, na co mnie stać. Muszę robić swoje i poprawiać się z kolejki na kolejkę, żeby też nie dać im prądu. Pamiętam konkursy, gdzie od razu rzucałem daleko, przerzucałem wszystkich i nagle zaczynał się młyn robić, bo wszystkim zaczynało się chcieć rzucać. Lepiej spokojnie się poprawiać i może w ostatniej kolejce wszystkim odskoczyć. To by było fajne.
- Nie wiem, szykowałem się pod tę imprezę i na razie jest nieźle. Nawet rzuty rozgrzewkowe mnie zadziwiły, bo dawno nie rzucałem na rozgrzewce powyżej 76 metrów. Ciężko powiedzieć, na ile mnie stać. Chcę dobrze rozegrać konkurs taktycznie. Może to brzmi śmiesznie, ale będę dawał z siebie wszystko i zobaczymy, co to da. Myślę, że 80 metrów będę w stanie rzucić. To jest bardzo dobry wynik, zobaczymy, co na to reszta. Jeśli ktoś rzuci 80 metrów jako pierwszy, to reszta będzie się musiała spiąć.
- Wojtek ma niesamowitą szansę wskoczyć z trzeciego miejsca na pierwsze. I on o tym wie. Dla niego to jest presja, jestem pewny. Śmiejemy się z tego, rozmawiamy o tym. Ja będę zadowolony tylko z pierwszego lub drugiego miejsca. Trzecie w ogóle nie wchodzi w grę. Mogę przegrać tylko z Wojtkiem. To pokazywał sezon. Oczywiście będę walczył o złoto. Ja bronię tytułu, ja jestem jeszcze mistrzem Europy. I zrobię wszystko, żeby tak zostało.
- Jeśli już, to tylko Bence Halasz [miał drugi wynik eliminacji – 76,81 m]. Znam go, nawet w niedzielę widziałem na treningu jak mocno nagrzany był na siłowni. On tu przyjechał zrobić niespodziankę. Oby tej niespodzianki nie zrobił.
- Tak, tak, mam wsparcie najbliższych. Przyjechało parę osób. Daleko nie mieliśmy, więc nie mogło ich zabraknąć.
- Nic nie wiem na ten temat. Będę się interesował, jeśli medal zdobędę, ha ha. A daleko będą dekoracje?
- Naprawdę? To zły pomysł. A w tym samym dniu czy w następnym?
- Ojejku. Chociaż jak z hotelu tam będziemy musieli się dostać, to nie najgorzej. W sumie to nam wisi, gdzie pojedziemy po medale, ale na stadionie zawsze było fajniej, bo przy okazji można pooglądać walkę innych zawodników.
ME Lekkoatletyka 2018. Rzut młotem. Wojciech Nowicki i Paweł Fajdek zapewnili sobie awans do finału