Berlin 2009. Trener Małachowskiego: Na początku śmiali się z nas

- Fajni moi chłopcy dwaj, jeden w drugiego. Na początku z nas się śmiali. Jak oni się ruszali, o mój Boże. Jak pierwszy raz znaleźliśmy się z nimi w Spale, a oni zaczęli biegać po bieżni, to się ze Zbyszkiem Majewskim odwracaliśmy, żeby nie było, że to nasi - opowiada o początkach pracy z Piotrem Małachowskim i Tomaszem Majewskim trener Witold Suski.

Trener Suski zapewnia, że z Piotrem Małachowskim nie miał żadnych problemów wychowawczych, chociaż...

- ... O niektórych rzeczach nie wiedziałem. Nie rozumiałem na przykład, dlaczego w pewnym momencie stanął w rozwoju. Dopiero niedawno pojąłem, już po igrzyskach. Okazało się, że on na bramkach stał w dyskotekach w weekend i w tygodniu, bo miał małe stypendium (około 500 zł). W Warszawie, ale też pod Siedlcami, z Marcinem Dołęgą. Pewnie i piwko się zdarzyło. Ale na treningu był zawsze punktualnie. Tylko co z tego - po nieprzespanej nocy. Jak poszedł do wojska, to się skończyło z bramkami, ale nigdy mi się nie przyznał - opowiada Witold Suski.

Trener Małachowskiego przyznaje, że miał swój wkład w odkryciu talentu Tomasza Majewskiego.

- Zbyszek Majewski chciał, żeby Tomek uprawiał trójskok. Powiedziałem mu: "Człowieku, przecież same jego kości ważą 100 kilo, jaki z niego trójskoczek". I spróbowaliśmy kuli. Szybko doszedł do większej wagi - jak tylko zaczęliśmy zajęcia na siłowni. Wtedy oceniłem, że będzie ważyć 140 kg i trafiłem w dziesiątkę. Pomagało też, że potrafił zjeść. Z domu przywoził torbę, w której miał osiem, dziesięć bułek i opróżniał do połowy przed treningiem, a resztę załatwiał po treningu. Czytał i jadł.

Fajni moi chłopcy dwaj, jeden w drugiego. Na początku z nas się śmiali. Jak oni się ruszali, o mój Boże. Jak pierwszy raz znaleźliśmy się z nimi w Spale, a oni zaczęli biegać po bieżni, to się ze Zbyszkiem Majewskim odwracaliśmy, żeby nie było, że to nasi - mówi Suski

Trener Piotra Małachowskiego Witoldem Suski opowiada o początkach współpracy z polskim dyskobolem.

- Nie miałem wielkiej ochoty go brać, bo był niewysoki i korpulentny. Ale miał szybkie nogi. Na zawodach w Ciechanowie, w których go pierwszy raz widziałem, rzucił około 30 m. Nic nie umiał, ale się szybko kręcił. Po roku treningu rzucił 48,10 m, po następnym 59,34 m. Wrodzona krzepa. Ciężki sprzęt nie robi na nim wrażenia. Ale Piotruś ma tylko 206 cm rozpiętość ramion, a Virgilijus Alekna 220 cm. Tylko kręci najszybciej ze wszystkich. Żeby pokonać 70 m, musi popracować na siłowni, tam są rezerwy. Na razie jest 90 proc. ideału. Jest najsłabszy siłowo z czołówki. Nie wyciska 200 kg, inni wyciskają po 220 kg, mimo dłuższych rąk. Boję się treningów na siłowni z maksymalnymi ciężarami, bo mamy miękkie gryfy, które się bujają. Piotruś ma małe dłonie jak na takiego chłopa. Nie wiem, czy nie delikatniejsze niż moje, i to w dysku problem. Zaraz mu się robią odciski, pękają - dodaje trener Małachowskiego.

Małachowski: Zawsze jestem drugi. Już 7 raz w tym roku Co jeszcze powiedział trener Małachowskiego? Przeczytaj tutaj >

Copyright © Agora SA