- Po porażce w Berlinie trochę zmieniłam swój sposób myślenia. Koncentruję się na kolejnych wygranych, a nie na biciu rekordów świata - przyznała Isinbajewa. - Obiecywałam za dużo. Teraz wolę nie spekulować na temat moich startów tylko skupić się wewnętrznie - dodała.
W Berlinie Rosjanka nie zaliczyła żadnej wysokości i zakończyła konkurs na ostatniej pozycji. Wykorzystały to Polki: złoto zdobyła Anna Rogowska a srebro Monika Pyrek, ex aequo z Amerykanką chelsea Johnson. Wszystkie trzy zawodniczki i parę innych finalistek zmierzą się z Isinbajewa w Zurychu.
- Byłam zbyt pewna siebie - wspomina Rosjanka. - Myślałam, że z łatwością zdobędę kolejny medal, a może i rekord. Byłam pewna, że 4.80 wystarczy do wygranej. Zbytnio się rozluźniłam i wszystko poszło źle - dodała.
Isinbajewa jest jedną z czworga zawodników, którzy mają szansę wziąć udział w podziale miliona dolarów w sztabkach złota, głównej nagrody w cyklu. Poza nią szansę mają jeszcze Kenenisa Bekele (Etiopia, 5000/10000 metrów), Kerron Stewart (Jamajka 100 m) i Sanya Richards (400 m). Ci z nich którzy wygrają swoje konkurencje w Zurychu oraz 4 września w Brukseli podzielą między siebie nagrodę.
Poza tym w Zurychu wystartuje cała plejada medalistów niedawnych mistrzostw świata z rekordzistą globu na 100 metrów Usainem Boltem na czele.
Mikołaj Lewański, Dariusz Kuć, Robert Kubaczyk, Michał Bielczyk i Marcin Nowak (wszyscy 100 m, 4x100m), Marcin Lewandowski (800 m), Lidia Chojecka (1500 m)
Anna Rogowska, Monika Pyrek (obie skok o tyczce)
13 medali w Barcelonie planuje PZLA ?