Korzeniowski o Szewińskiej: Naga królowa

W ostatnich dniach pojawiły się doniesienia o milionowej dziurze w kasie Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Gdzie się podziały te pieniądze i kto jest odpowiedzialny za nieprawidłowości? Robert Korzeniowski nie ma wątpliwości: to prezes Irena Szewińska. - W końcu mit królowej sportu prysł - konstatuje w poniedziałkowym wydaniu dziennika ?Polska" szef TVP Sport.

Dwa tygodnie temu "Rzeczpospolita" napisała, że w kasie PZLA brakuje około 1,5 mln zł., co stanowi 10 proc. rocznego budżetu związku. O możliwych nieprawidłowościach mówiło się już jednak od jakiegoś czasu. Korzeniowski, były chodziarz, multimedalista olimpijski, a obecnie szef TVP Sport, pisze w felietonie o Szewińskiej "Król, a w tym wypadku raczej Królowa, jest nagi". I twierdzi, że dla świata sportu skandal w PZLA nie może być zaskoczeniem.

Sprawa wyszła na jaw, gdy Ministerstwo Sportu i Turystyki zdecydowało o zmianie zasad przekazywania środków finansowych. Poprosiło więc Szewińską o wyjaśnienia, ta jednak całą winę zrzuciła na sekretarz generalną i główną księgową Jadwigę Ślawską-Szalewicz (podała się do dymisji).

Trochę wcześniej przypadkowo okazało się, że już od jakiegoś czasu prezes Szewińska nie pełni już swej funkcji społecznie, lecz jest zatrudniona w PZLA na etacie i pobiera niemałą pensję. Korzeniowski wytyka, że kwota ta wynosi 15 tys. zł. miesięcznie i jest przez panią prezes pobierana ze skromnych środków, jakie firma Samsung przekracza na rozwój polskiej lekkiej atletyki. Według jednego z najwybitniejszych polskich sportowców, Szewińska nie zna się na gospodarowaniu, co miała udowodnić, odrzucając kilka lat temu ofertę Elite Cafe wartą 7 mln zł. w ciągu 3 lat.

Zdaniem Korzeniowskiego chaotyczne działania Szewińskiej doprowadziły ją donikąd: - Dziś Irenissima nie piastuje nawet żadnej funkcji w IAAF, tu też się zagapiła, a w dyskusji na temat bojkotu igrzysk pozostaje wierna zasadzie, że milczenie jest złotem.

Polski multimedalista studzi też optymizm prezes PZLA, jeśli chodzi o nadchodzące Igrzyska Olimpijskie. Nie wierzy, że blisko 50 lekkoatletów wybierających się do Pekinu, oznacza dla Polski aż 8 szans medalowych. Nawołuje jednak, aby obecne prezydium związku nie ogrzewało się w blasku fleszy przy okazji ewentualnych sukcesów polskich zawodników, którzy zawdzięczać je będą tylko sobie. - Czas przekazać sztandar, a Panią Irenę zapraszamy na cokół i obiecujemy wielbić dozgonnie za siedem olimpijskich medali. Na tym jednak poprzestańmy!" - kończy Korzeniowski.

Więcej o problemach w PZLA

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.