Mistrzostwa Europy. Czego brak lekkoatletyce?

- Lekkoatletyka nie jest już aż tak popularna jak kiedyś, trafia więc do niej mniej talentów. W czasie tych mistrzostw Europy mój rekord pewnie nie zostanie pobity - mówi Jonathan Edwards, rekordzista świata w trójskoku, ekspert Eurosportu.

Polacy zdobyli 12 medali na poprzednich mistrzostwach Europy w Amsterdamie, a potem osiem na MŚ w Pekinie. Czy możemy liczyć na powtórkę w Amsterdamie i Rio?

- Polska reprezentacja wygląda na bardzo mocną. Czytałem wypowiedź waszego mistrza w rzucie młotem Pawła Fajdka, który powiedział, że celem na te mistrzostwa jest zdobycie 12-16 medali. Macie dobrą mieszankę doświadczonych i młodych zawodników, którzy kontynuują wspaniałą historię polskich sukcesów. Choćby w mojej konkurencji, w której mieliście mistrza świata Zdzisława Hoffmanna i Józefa Szmidta, który jako pierwszy skoczył ponad 17 metrów. Broniący tytułów Anita Włodarczyk w rzucie młotem i Adam Kszczot na 800 m mogą natchnąć pozostałych członków reprezentacji.

Kogo typuje pan na gwiazdy tych mistrzostw?

- To jasne, że przede wszystkim Holenderkę Dafne Schippers. Jej historia przejścia z wieloboju do sprintu i to, jak świetnie sobie radzi, są największą sensacją ostatnich 18 miesięcy. Będzie faworytką na 100 i 200 m, ale będziemy też porównywać jej czasy z tymi, które uzyskały Jamajki na mistrzostwach kraju i Amerykanki podczas kwalifikacji olimpijskich. To ona będzie na czołówkach gazet.

Zobaczymy, co pokaże Renaud Lavillenie w skoku o tyczce, czy znów pokona 6 m. To będą dwie największe gwiazdy po stronie kobiet i mężczyzn. Fascynujący powinien być też skok wzwyż - z halowym mistrzem świata Gianmarkiem Tamberim. Obecnie sport to w dużej mierze rozrywka. Ludzie interesują się wynikami, ale chcą się też rozerwać, a skok wzwyż to jedna z bardziej widowiskowych konkurencji. Tamberi to świetny zawodnik, ale i showman z ciekawym charakterem, który może być nową twarzą lekkoatletyki. Nie tylko dlatego, że skacze wysoko, ale też dobrze wypada w telewizji, umie porwać tłum na stadionie.

Na jakie konkurencje warto szczególnie zwrócić uwagę?

- Sprinty z udziałem Schippers, o których mówiłem, ale też 100 m mężczyzn. Pojedynek Francuza Jimmy'ego Vicauta, do niedawna lidera list światowych, Niemca Juliana Reusa i Brytyjczyków zapowiada się pasjonująco. Bardzo mocno obsadzone będą oba konkursy rzutu młotem, w którym czołówka europejska to właściwie czołówka światowa. Czekam też na półmaraton ze względu na dużą liczbę zgłoszeń, to ciekawa innowacja na mistrzostwach.

Co pan sądzi o nieobecności Rosjan w Amsterdamie?

- Mają bardzo mocnych lekkoatletów, więc ich brak stwarza sporo szans dla innych zawodników, trzeba to otwarcie powiedzieć. Jest jeszcze dużo czasu do igrzysk i możliwość odwołania się, CAS wyda decyzję dopiero 19 lipca. Dla lekkoatletyki to moment otrzeźwienia. Działania IAAF podjęte w sprawie rosyjskiej federacji, brak Rosjan w Amsterdamie oznaczają trudny czas dla naszego sportu.

Hasło mistrzostw brzmi: "Lekkoatletyka, jakiej jeszcze nie było". Co to dla pana znaczy?

- Myślę, że organizatorzy patrzą na to, jak na drogę w kierunku innowacji. Kwalifikacje do dysku i rzutu oszczepem odbędą się na Museum Square, placu w centrum miasta położonym pomiędzy trzema popularnymi muzeami. Po raz pierwszy zamiast maratonu zostanie rozegrany półmaraton. Chodzi więc o innowacje. Lekkoatletyka przechodzi trudny okres i w Amsterdamie chcą ją trochę odświeżyć i na nowo uczynić atrakcyjną.

Czemu pana rekord świata wciąż nie został poprawiony?

- Trudno powiedzieć, jest kilka innych rekordów niepoprawionych od lat: na przykład w oszczepie mężczyzn czy w skoku w dal mężczyzn. Lekkoatletyka nie jest już aż tak popularna jak kiedyś, młodzi mają do wyboru wiele innych sportów. Trafia więc do niej mniej wybitnych talentów. W czasie tych mistrzostw mój rekord też pewnie nie zostanie pobity, bo europejski trójskok jest obecnie dużo słabszy. Może jeden czy dwóch zawodników przekracza 17 m. Do tego nie będzie Teddy'ego Tamgho, który znów doznał kontuzji.

Usain Bolt nie zachwyca w tym sezonie. Będzie gotowy na Rio?

- Mam nadzieję, bo lekkoatletyka go potrzebuje. Nie ma takiej drugiej gwiazdy, kogoś, kto go zastąpi i nada wizerunek temu sportowi. Mam nadzieję, że wycofał się z jamajskich kwalifikacji tylko zapobiegawczo. Z tego, co wiem, to ma mieć konsultacje ze słynnym niemieckim lekarzem Hansem--Wilhelmem Müllerem-Wohlfahrtem. Zamierza pobiec podczas Diamentowej Ligii w Londynie w końcu lipca. Jestem pewien, że dostanie powołanie do kadry i jeśli zdąży się przygotować, to wystartuje w Rio.

Co pan sądzi o przypadku Markusa Rehma, niepełnosprawnego niemieckiego skoczka w dal? Nie pozwolono mu na występ na igrzyskach z powodu używania protezy.

- Z tego, co wiem, to rozmawia z IAAF o możliwości startu w mistrzostwach świata w 2017 roku. Specjalna grupa ma ocenić, czy proteza daje mu przewagę. Według mnie nie powinien rywalizować z najlepszymi na świecie. Mógłby z nimi wystartować, ale nie walczyć o te same medale. Nie tylko w lekkoatletyce, ale w każdym sporcie szanse powinny być równe. Jak moglibyśmy zestawić Markusa Rehma, który skacze z użyciem protezy, z mistrzem olimpijskim Gregiem Rutherfordem? Tu nie ma porównania, więc trzeba to rozdzielać.

Część sportowców nie chce lecieć do Rio z powodu wirusa Zika. Czy rozumie pan taką decyzję? Jak by pan postąpił, gdyby ten problem dotyczył igrzysk w Atlancie czy Sydney?

- W tej chwili zawodnicy, którzy wycofują się ze względu na zikę, to niemal wyłącznie golfiści, przynajmniej o nich jest najgłośniej. Golf debiutuje na igrzyskach, najlepsi zawodnicy mają swój tradycyjny kalendarz startów i jeśli szukają wymówki, to zika jest oczywistym wyborem. Czytałem, że żaden z amerykańskich lekkoatletów nie wycofał się z powodu tego wirusa. Złoty medal olimpijski dla lekkoatlety jest znacznie cenniejszy niż w golfie. Jeśli o mnie chodzi, to nie opuściłbym igrzysk z takiego powodu.

Po medale:

Od środy do niedzieli najlepsi europejscy lekkoatleci będą rywalizować w mistrzostwach kontynentu w Amsterdamie. Oczywiście nie wszyscy. W roku olimpijskim najważniejsze są igrzyska, do których gwiazdy przygotowują się w różny sposób i nie zawsze start w ME jest im po drodze. W Amsterdamie zabraknie m.in. Tomasza Majewskiego, skoczkini wzwyż Kamili Lićwinko i finalisty ostatnich MŚ na 400 m przez płotki Patryka Dobka.

Na ostatnich ME w Zurychu Polacy wywalczyli 12 medali. - Myślę, że mogą przywieźć z Holandii porównywalną liczbę krążków - mówi prezes PZLA Jerzy Skucha.

Największe niespodzianki w historii mistrzostw Europy [WIDEO]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.