Lekkoatletyczne HMŚ 2016. Woronin: Swoboda jest zadziorna, z natury silna. Ale to nie maszyna jak Schippers

- Na razie Ewa to jeszcze naturszczyk, który bardzo mi się podoba. Niestety, ma jeden minus. Jest za niska. Gdyby miała z 10 cm wzrostu więcej, to już wróżyłbym jej olimpijskie medale - mówi Marian Woronin o Ewie Swobodzie. Rekordzistka świata juniorek w biegu na 60 m nie zdecydowała się wystartować w halowych MŚ w Portland. Czy to dobra decyzja w olimpijskim sezonie? Na co będzie stać Swobodę w Rio? O tym rozmawiamy z naszym wicemistrzem olimpijskim w sztafecie 4x100 m i byłym rekordzistą Eurpy w biegu na 100 m.

Łukasz Jachimiak: W kadrze Polski na halowe MŚ w Portland nie znalazło się wielu utytułowanych już zawodników, a mimo to chyba najbardziej brakuje nam Ewy Swobody?

Marian Woronin: Pamiętam, że już na mityngu Pedros Cup w Łodzi słyszałem, jak Ewa mówi, że w Portland nie będzie startowała. A to było na początku lutego, czyli można było się przyzwyczaić.

Jasne, nie chodzi o pretensje, tylko o stwierdzenie faktu, że niespełna 19-letnia sprinterka stała się w ostatnich tygodniach największą gwiazdą naszej lekkiej atletyki, że to Swobodę szczególnie chcą oglądać kibice.

- Co do tego pełna zgoda. Też chętnie zobaczyłbym, jak walczy w Portland o medal. Moim zdaniem ani ona, ani jej trenerka nie pomyślały, że już w roku 2016 pojawi się szansa na podium światowej imprezy. Wydaje mi się, że nie spodziewały się aż tak dobrych rezultatów. Ewa formę miała wspaniałą, ale widocznie nie wytrzymałaby z nią do Portland, bo była tak prowadzona, by pokazać się w zimowych mityngach, a w marcu pracować już na konto sezonu letniego.

Rozumiem, że pan też jest zaskoczony, że Swoboda 60 m biega już w czasie 7,07 s i że jest rekordzistką świata juniorek?

- To prawda, jestem zaskoczony. Wszyscy mamy prawo i przyjemność być zaskoczeni. A że Swoboda w USA się nie pokaże? Przez miesiąc formy pozwalającej biegać w okolicach 7,10 nie miał szans utrzymać. Start w halowych MŚ był do zrobienia tylko wtedy, gdyby aż tak dobrych wyników nasz duet się spodziewał i zaplanował sobie szczyt formy właśnie na teraz. Wygrało podejście według którego mocny trening odpuszczono przed początkiem zimowego sezonu, a gdyby go robiono jeszcze w pierwszych tygodniach startów w hali, to Swoboda teraz łapałaby świeżość. I po Portland też starczyłoby czasu, żeby ruszyć z kolejnym cyklem treningu i zdążyć z formą na sierpień, czyli na igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro. Cóż, tak to w sprintach bywa. Jak ja biłem rekord Europy, to też się tego zupełnie nie spodziewałem. Nastawiłem się na czystą zabawę, a tu nagle przyszła forma. Dzisiaj szczyt dyspozycji trochę łatwiej przewidzieć, ale nadal nie wszystko da się zaplanować. Dla kibiców szkoda, że nasza sprinterka poszła już w ciężki trening, zamiast startować w USA, ale spokojnie, celem na ten rok naprawdę nie jest Portland. Jest nim Rio.

Swoboda mówi, że w Rio chce dotrzeć do półfinału. Według pana swoje możliwości ocenia trzeźwo czy trochę im nie dowierza?

- Nie jest łatwo przełożyć świetne bieganie "60" na świetne pokonywanie 100 metrów. Na 60 m biega się ogromnym talentem i szybkością, a do "100" trzeba mieć wytrzymałość szybkościową. Każde 10 metrów dołożone do 60 to już spory wysiłek. Trzeba dużo ciężkiej pracy, żeby błysk z hali pokazać na stadionie.

Dużo pracy zwłaszcza na siłowni?

- Siłownia też jest ważna, trzeba się obudować mięśniami, ale przede wszystkim liczy się wytrzymałość szybkościowa. Cała rzecz polega na tym, by jak najdłużej utrzymać kolano jak najwyżej. Po 60 metrach siła ucieka i z każdym kolejnym krokiem jest o to coraz trudniej. Może się wydawać, że 100 metrów to niewielki dystans, ale daję słowo, że on bardzo męczy. Oczywiście wierzę, że Ewa sobie poradzi. Jest młoda, jeszcze nie jest rozbudowana siłowo jak najlepsze na świecie sprinterki, przy nich wygląda na drobną dziewczynę. W najbliższych latach będzie je doganiała. Mam tylko nadzieję, że siłą się nie zabije, że nie przesadzi. Widać, że niedawno nad nią popracowała, wygląda lepiej i dobrze, ale nie wolno z siłownią przesadzić, bo sama masa mięśniowa nie biega. Swoboda już z natury jest silna.

Miesiąc temu w Glasgow Polka ścigała się z Dafne Schippers, czyli wicemistrzynią świata na 100 i mistrzynią świata na 200 m. Na dystansie 60 m przegrała z Holenderką tylko o 0,05 s, ale chyba nie mamy prawda marzyć, że już za chwilę będzie się biła z takimi gwiazdami o medale wielkich imprez?

- Ja bym był przeszczęśliwy, gdyby tak było. Ale na razie celem powinno być tylko złamanie 11 sekund na 100 metrów [to mogłoby dać olimpijski finał w Rio]. Zobaczymy, co się wydarzy w maju, bo pewnie wtedy pierwszy raz w sezonie letnim będzie uzyskiwała dobre wyniki, a drugi szczyt formy przygotuje na sierpień. W maju będzie można lepiej wróżyć, co Swoboda zrobi już w tym roku.

W sierpniu igrzyska, w drugiej połowie lipca MŚ juniorów w Bydgoszczy, a na początku lipca mistrzostwa Europy w Amsterdamie. Według pana realny jest start Swobody we wszystkich wymienionych imprezach?

- Dziewczyna jest pewna siebie, przebojowa, ale choć w Rio o medale jeszcze nie będzie walczyć, to na pewno zapłaci frycowe. Każdy młody zawodnik, dosłownie każdy, ma problem ze stresem, kiedy jest na wielkiej imprezie po raz pierwszy. A igrzyska z ich otoczką są szczególne. Trzeba bardzo dobrego psychologa, żeby się nie spalić, nie zamknąć w sobie. Słyszałem, jak Ewa się wypowiada, wiem, że wszystko przyjmuje na luzie, oby tak jej zostało, ale przetarcia przed Rio by się przydały. Gdyby Swoboda miała trenować z myślą o starcie tylko o Rio, to by była bzdura. Ona musi się obiegać. Mityngi, gdzie startuje siedem, osiem czy 12 osób to nie to samo co impreza z eliminacjami, z całym ceremoniałem rozgrzewki i wyprowadzeniem na główną arenę. Start w mistrzostwach Europy byłby dla niej bardzo cenny. Wiem, że zaraz pojawiliby się tacy, którzy nakładaliby na nią presję, chcąc medalu w Amsterdamie i za chwilę finału w Rio. Ale gdyby ona sobie mistrzostwa Europy pobiegła w ramach przygotowań do igrzysk, to byłby to bardzo ważny trening.

Mówi pan, że w Rio Swobodę będzie stać na finał, a realny jest jej medal na kolejnych igrzyskach, w 2020 roku?

- Na razie Ewa to jeszcze naturszczyk, który bardzo mi się podoba. Niestety, ma jeden minus. Jest za niska. Gdyby miała z 10 cm wzrostu więcej [ma 164 cm], to już wróżyłbym jej olimpijskie medale. A tak życzę jej wszystkiego najlepszego, naprawdę w nią wierzę, ale wiem, że już minęły czasy, kiedy dominował sprinter mający 177 cm. Jeżeli zestawimy Bena Johnsona z Usainem Boltem, który ma prawie dwa metry [195 cm], to zobaczymy, jaką przewagę mają ci wyżsi. Jedną z najlepszych sprinterek świata jest dziś biała Holenderka, ale to przecież maszyna, ma takie warunki, że dzięki nim może się postawić czarnoskórym rywalkom. Wróćmy do Bolta - ze stopami w rozmiarze 48 ma odbicie jak kangur. Schippers też jest wielka [179 cm]. Mniejsi zawsze muszą czymś nadrabiać. Ewa ma to coś, widać, że ma w sobie wielką siłę, jest zadziorna, ma ogromny talent. Mam nadzieję, że będzie walczyła o medale. Ale gdyby mogła jeszcze trochę urosnąć

Swoboda to nowa gwiazdka naszego sportu, ale za nią też stoi ciekawa postać, czyli Iwona Krupa. Jak to możliwe, że do wyników na najwyższym światowym poziomie sprinterkę prowadzi skromna nauczycielka wychowania fizycznego?

- Takie rzeczy w sporcie zdarzają się od zawsze. Sam aż do osiągnięcia czasu 10,30 biegałem pod okiem nauczyciela wf-u z podstawówki. Ale później on sam mnie oddał fachowcom. Prowadził mnie długo, aż gdy skończyłem 18 lat powiedział, że więcej już mnie nie nauczy. Chyba zawsze przychodzi taki moment. Dopóki Ewie wszystko dobrze idzie, to jest wspaniale. Wierzę, że kiedy przyjdzie chwila, w której jej trenerka nie będzie wiedziała, co zrobić, to nie będzie kombinowała na siłę. Nie mówię, że pani Krupa musi za jakiś czas odejść, oddać Ewę, ale na pewno w końcu będzie trzeba zbudować wokół zawodniczki grupę, konsultować się z różnymi szkoleniowcami. Bardzo trzymam kciuki za tę naszą dwójkę. W męskim sprincie już przez tyle lat czekam na jakiegoś następcę, ale co się ktoś pokazuje, to zaraz znika. A tu chyba w końcu będziemy mieli następczynię Ireny Szewińskiej. Oczywiście trzeba jeszcze na to trochę czasu, ale czuję, że przez wiele lat Swoboda będzie reprezentowała nasz sprint w światowej czołówce.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Zobacz wideo

Swoboda to wcale nie największy talent w polskiej lekkiej atletyce? [SPRAWDŹ]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.