Po kolacji, na której obecni byli inni lekkoatleci, udał się do taksówki. Według chińskiego portalu "Tencent" Fajdek obudził się rano i odkrył, że nie ma medalu. Skontaktował się z policją, razem odtworzyli wydarzenia z poprzedniej nocy i udało się namierzyć taksówkarza. To on powiedział policji, że Fajdek dobrowolnie oddał mu medal. Policjanci przekonali taksówkarza, by zwrócił krążek, który miał stanowić zapłatę za przejazd. O sprawie piszą już światowe media, m.in. "The Independent".
Co istotne, Fajdek miał być pijany - celebrował zdobycie tytułu mistrza świata. Polscy dziennikarze potwierdzali, że następnego dnia mistrz świata był nieco "wczorajszy".
Jednak menedżer Fajdka Czesław Zapała w rozmowie z TVN24.pl zdementował te informacje. - Może wypił jakieś piwko, ale nic więcej. Pamiętam, jak odprowadzałem go do pokoju hotelowego i wtedy zauważył brak medalu - powiedział. Z jego wersji wynika, że taksówkarz zrobił sobie zdjęcie z Polakiem i medalem, a po całym zamieszaniu krążek po prostu został w taksówce.
W niedzielę Fajdek zdeklasował rywali i zdobył drugi w karierze tytuł mistrza świata w rzucie młotem. Rzucił 80,88 m. Brązowy medal wywalczył Wojciech Nowicki.