Lekkoatletyka. Mo Farah wyciskany

W piątek Mo Farah wymaglował rywali w biegu na 3000 m na Diamentowej Lidze w Londynie, w sobotę sam został wymaglowany przez Amerykańską Agencję Antydopingową. Nieformalne przesłuchanie trwało pięć godzin.

32-letni Brytyjczyk pracuje z trenerem podejrzewanym o podawanie niedozwolonego dopingu zawodnikom. Alberto Salazar, niegdyś fantastyczny maratończyk, stał się celem Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA). Agencja sprawdza doniesienia BBC i amerykańskiego portalu śledczego ProPublico, według których trener podawał farmakologiczny doping już 16-letniemu Galenowi Ruppowi. Według BBC i ProPublico stosujących doping może być więcej.

29-letni dziś Rupp od jesieni 2010 r. jest partnerem biegowym Faraha w ośrodku prowadzonym przez Salazara. Ośrodek - Nike Oregon Project w Portland - obrósł legendą jako laboratorium dla lekkoatletów, w którym stosuje się naukowe metody, często kontrowersyjne. Oficjalnie wiadomo, że zawodnicy mieszkają w pomieszczeniach z filtrami dostarczającymi określoną mieszankę powietrza, imitującą różną wysokość n.p.m. Metody są skuteczne. Rupp na igrzyskach w Londynie zdobył srebro na 10 000 m, Farah - złoto na 10 000 i 5000.

Gdy w czerwcu BBC i ProPublico opublikowały materiały, Mo wycofał się z Diamentowej Ligi w Birmingham i poleciał za ocean, by porozmawiać z trenerem. W piątek wystartował po raz pierwszy od wybuchu afery. Przywitał go ogłuszający aplauz olimpijskiego stadionu.

Wśród maglujących Faraha był Bill Bock, najważniejszy śledczy w dochodzeniu przeciwko Lance'owi Armstrongowi. W hotelu Grange, w centrum Londynu, tuż koło Tower, brytyjski bohater olimpijski był z prawnikami.

Nie ma żadnych dowodów, że Mo robił coś złego. W obu publikacjach, w których źródłami są byli pracownicy, trenerzy, zawodnicy i zawodniczki Nike Oregon Project, nie pada jego nazwisko, choć sporo w nich drastycznych szczegółów co do innych. On, Rupp i Salazar zaprzeczają, że mają coś wspólnego z dopingiem. Trener wysłał do USADA epistołę na 12 tys. słów w próbie rozwiania podejrzeń. Ten artykuł ma około 500.

Osoba z ekipy Faraha powiedziała brytyjskim mediom, że "gdyby Mo dowiedział się, że Salazar podawał zawodnikom doping, natychmiast zerwałby z nim współpracę". Więc na razie nie zerwał.

Gdyby doniesienia BBC i ProPublico się potwierdziły, sytuacja by się zmieniła. Farah byłby w trudniejszej sytuacji, bo od 2010 r. spędzał z Salazarem całe miesiące na zgrupowaniach w USA. Trudniej byłoby mu wytłumaczyć, dlaczego dwukrotnie przed igrzyskami w Londynie nie wpuścił kontrolerów antydopingowych do domu w podlondyńskim Teddington. Teraz, gdy nie ma konkluzji postępowania w sprawie jego trenera, przyjmowane jest wyjaśnienie, że nie słyszał dzwonka do drzwi.

W trudniejszej sytuacji będzie też brytyjska federacja lekkoatletyki, która płaciła za przygotowania i kontrolowała je - główni trenerzy grupy średnio- i długodystansowców Neil Black i Barry Fudge spędzili przez ostatnie cztery lata kilkanaście miesięcy, współpracując z Mo i Salazarem. Oni również będą przesłuchani przez USADA. W sierpniu federacja opublikuje wewnętrzny raport o kontaktach z amerykańskim trenerem.

Teraz największa gwiazda lekkoatletyki po Usainie Bolcie jest w Font Romeu we francuskich Pirenejach, gdzie dopieszcza formę przed mistrzostwami świata w Pekinie (22-30 sierpnia). Farah będzie bronił dwóch tytułów - na 5000 i 10 000 m. Gdyby mu się udało, byłby jedynym w historii zwycięzcą obydwu tych biegów w trzech kolejnych wielkich zawodach. Do szczęścia brakuje tylko rekordów świata i pomyślnego zakończenia sprawy Salazara.

Oto najpiękniejsze tyczkarki na świecie! [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA