HME. Ile ważą medale z hali? Majewski: Bukowiecki ma wielkie możliwości

W niektórych konkurencjach halowe mistrzostwa Europy są jak mistrzostwa świata. Tak jak w skoku wzwyż, w którym numerem jeden jest Kamila Lićwinko. Polka w sobotę powalczy o złoto. HME zaczęły się w czwartek, potrwają do niedzieli.

Tadeusz Kądziela: W Pradze trzeba oglądać skok wzwyż z Kamilą Lićwinko, jednocześnie myśląc o jej starcie w sierpniowych mistrzostwach świata w Pekinie i przyszłorocznych igrzyskach w Rio. Co jeszcze warto śledzić?

Tomasz Majewski: Skok wzwyż koniecznie! W nim Europejki dyktują warunki. A to znaczy, że konkurs w Pradze będzie po prostu ważny. Kamila wygrała halowe mistrzostwa świata, teraz ma najlepszy wynik na świecie, więc powinna też zwyciężyć w Pradze. Mocną rywalką powinna być Rosjanka Maria Kuczina, ale Polka jest faworytką.

Podobnie może być na mistrzostwach świata w Pekinie. Ale zapewne tam będzie trudniej, wrócą do startów Amerykanki i pozostałe Rosjanki. Kamila jest jednak w ścisłej światowej czołówce, którą bardzo długo goniła. Pomogła jej kilka lat temu zmiana trenera i treningu.

Warto też oglądać skok o tyczce, w którym mamy nietypowego zawodnika Piotra Liska [jak na tyczkarza jest bardzo wysoki i ciężki, ale wyraźnie zamienił to w atut] i Roberta Soberę, obaj skaczą powyżej 5,80 m. Ciekawy będzie bieg na 800 m mimo braku Adama Kszczota, bo pobiegnie Marcin Lewandowski. Także sztafeta 4x400 m, która może latem walczyć o finał, a może nawet o medal.

Powinniśmy też oglądać Tomasza Majewskiego. Planował pan start, ale został w domu...

- Przydarzyła mi się kontuzja. Musiałem się poddać operacji wycięcia przepukliny w odcinku lędźwiowym kręgosłupa. Jestem już pięć tygodni po zabiegu, za tydzień powinienem wrócić do treningów.

Trudno powiedzieć, jak to się odbije na przygotowaniach do mistrzostw świata, bo miałem półtoramiesięczną przerwę w treningach. Czasu jest ciągle dużo. Trochę później wejdę w sezon i na początku będę mniej startował. Mam nadzieję, że to się ułoży i potem już będzie normalnie.

Pana nie ma, ale na ME pojechało trzech polskich kulomiotów. Jakub Szyszkowski i Rafał Kownatke odpadli w eliminacjach, ale 17-letni Konrad Bukowiecki awansował do finału z nieoficjalnym rekordem Europy juniorów - 20,46.

- Konrad ma wielkie możliwości, mimo młodego wieku już pcha daleko seniorską kulą. Jest w miarę silny i całkiem niezły technicznie. Tylko że talentów w pchnięciu kulą było dużo, ale w ostatnich latach karierę zrobił tylko jeden i nazywa się David Storl. Bardzo płynnie przeszedł z wieku juniora do seniora. Wielu tego kroku wykonać nie potrafi. Krzysztof Brzozowski, wicemistrz świata juniorów z 2012 r., miał mnóstwo kontuzji, nie wytrzymał zdrowotnie. Dopiero w zeszłym roku zaczął się trochę odbijać, poprawił życiówkę sprzed trzech lat.

W tym sporcie nie trzeba się spieszyć, nie można się napalać. Trzeba postawić na harmonijny rozwój i planować karierę na lata - nie można się zbyt szybko wyeksploatować. Konrad powinien o siebie dbać, budować muskulaturę i siłę, być czujnym, jeśli chodzi o zdrowie, żeby mu go starczyło na wiek seniora. Tak właśnie prowadzony był Storl. Mądrze. Pomogło mu to, że był bardzo dobry technicznie. W 2009 r. startował w Berlinie na MŚ jako junior i nic nie zdziałał. Rok później na ME w Barcelonie był czwarty, a na kolejnych MŚ zdobył złoto. Teraz kolekcjonuje zwycięstwa, jest numerem jeden na świecie. O taki rozwój nie jest łatwo. Bo można pchać daleko jako junior, ale dorosła kula to zupełnie inny sport.

Jaka jest różnica?

- Technika. To, co można zrobić szóstką, nie da się wykonać siódemką. Trzeba być przygotowanym fizycznie i wytrzymać trening, który staje się coraz cięższy - to najbardziej zawiodło u Krzyśka Brzozowskiego.

W ME mniej mogą się liczyć Rosjanie, wyjątkowo. Przez kadrę przeszedł antydopingowy tajfun.

- Widać to po wynikach na mistrzostwach Rosji. Są bez gazu. Starają się oczyścić. Czy to się uda? Jakby walka z dopingiem miała być skuteczna, trzeba by tam rozwalić wszystko i zbudować lekkoatletykę od nowa. Tak jak w Turcji w zeszłym roku, gdzie prawie cała reprezentacja wpadła na dopingu. Zrobiono czystkę i teraz budują ją od zera nowi ludzie. W Rosji sobie tego nie wyobrażam. To zbyt potężna federacja, no i inna mentalność.

Nie wierzę w ich niesamowite wyniki. Mają w kadrze wielkie dziury, ale także dlatego, że duża część reprezentacji kobiet - około dwudziestu kilku osób - po MŚ w Moskwie w 2013 r. poszła na urlopy macierzyńskie.

Polska wysyła na halowe ME rekordową liczbę reprezentantów. Pojedzie 45 lekkoatletów na imprezę klasy... No właśnie, jaka jest ranga tych zawodów?

- Jest to najmniej prestiżowa impreza mistrzowska. Wiele gwiazd nie przyjedzie, część zupełnie inaczej rozkłada sobie przygotowania. Sezon jest długi, mistrzostwa świata są pod koniec sierpnia i gwiazdy do nich się przygotowują. Nie oznacza to jednak, że ich nie będzie wcale. Nie tylko Polacy stawią się rekordowo. Na żadnych ME nie startowało tylu lekkoatletów.

Jednak ranga mnie nie obchodzi. Jestem zawodnikiem, ale też wielbicielem lekkoatletyki. Bardzo chętnie ją oglądam. A teraz będę widział więcej.

Polskie lekkoatletki na HME w Pradze: szybkie, zwinne i śliczne [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.