Lekkoatletyka. Storl ze złotym medalem dzięki pomocy fotoreportera

David Storl obronił tytuł mistrza świata w pchnięciu kulą z wynikiem 21,73 m, wyprzedzając Ryana Whitinga i Dylena Armstronga. Niemiec musiał jednak stoczyć nie tylko walkę z przeciwnikami, ale również sędziami, którzy początkowo uznali jego ?złote? pchnięcie za spalone.

Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?

Tomasz Majewski niestety nie liczył się w walce o medale. Polak zajął szóste miejsce, nie przekraczając 21 metrów (rzucił 20,98 m). Polak jednak już przed konkursem zapowiadał, że bardzo ciężko będzie mu walczyć o medal.

Dla konkursu kluczowa okazała się być czwarta seria. Niemiec pchnął w niej na odległość 21,73 m, dzięki czemu wyszedł na prowadzenie. Sędziowie uznali jednak rzut za spalony, twierdząc, że ten wyszedł poza obręb koła, w którym miotacze wykonywali swoje próby.

Storl, przekonany o tym, że wykonał prawidłowe pchnięcie, zaczął się jednak kłócić z sędziami, będąc świadom tego, że ta próba mogła dać mu złoty medal. Jeden z fotografów, Kai Pfaffenbach, uchwycił kontrowersyjny moment na swoim aparacie, co niemiecki miotacz wykorzystał jako dowód.

Sędziowie zweryfikowali zdjęcie i na tej podstawie uznali, że Niemiec nie spalił swojego rzutu, dzięki czemu wyszedł na prowadzenie w całym konkursie, którego nie oddał już do końca zawodów, broniąc jednocześnie mistrzowskiego tytułu.

- Nie mogłem uwierzyć, że sędziowie nie zaliczyli tej próby. Później spojrzałem na fotografa, który pokazał mi zdjęcie i było dla mnie jasne, że pchnięcie było czyste. Cała ta sytuacja była szalona - skomentował zajście po konkursie Niemiec.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.