Moskwa 2013. Puste trybuny na Łużnikach: "Może kibice kupili bilety i nie przyszli?"

Lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Moskwie powoli zbliżają się do półmetka i mimo że jest to pierwsze tak duże wydarzenie sportowe w stolicy Rosji od 1980 roku, to nie wzbudza ono zbyt dużego zainteresowania. Będący wizytówką każdych mistrzostw bieg na 100 metrów zapełnił trybuny jedynie w 69 proc., a przez większość imprezy stadion straszy pustymi miejscami. - Może niektórzy ludzie kupili bilety i nie przyszli - zastanawia się wiceprezydent IAAF Sergiej Bubka.

Władze Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) chwalą się, że na całe mistrzostwa sprzedało 80-85 proc. biletów. Mimo to podczas porannej sesji stadion jest prawie pusty - w sobotę na stadion weszło wówczas 9420 osób, które przyszły zobaczyć zmagania dziesięcioboistów i eliminacje 100-metrowców.

Nieznacznie lepiej było w niedzielny poranek, gdy na trybunach pojawiło się 12 861 kibiców obserwujących kolejne dyscypliny dziesięcioboju i biegi kwalifikacyjne na 110 metrów przez płotki.

Po południu stadion wypełnia się mniej więcej w połowie. Rekordowo popularna była niedzielna sesja wieczorna, gdy po złoto na 100 metrów biegł Usain Bolt. Bramki zarejestrowały wówczas 40 461 wejść, podczas gdy pojemność całego stadionu wynosi 59 tysięcy miejsc. W sobotni wieczór, gdy na Łużnikach odbyła się ceremonia otwarcia i przemawiał prezydent Władimir Putin, rywalizację sportowców obserwowało 31 895 kibiców.

Po wspaniałej atmosferze, jaka w ubiegłym roku panowała na Stadionie Olimpijskim w Londynie, pozostało rozczarowanie i echo niosące się po moskiewskich Łużnikach. Puste miejsca widać aż za dobrze, gdyż jaskrawe krzesełka są w kolorach czerwonym, pomarańczowym i żółtym.

Gdzie są bilety? Gdzie są kibice?

Pustki podczas weekendowych sesji porannych tłumaczone są na różny sposób. Wiceprezydent Bubka zastanawiał się już, czy przypadkiem winna nie jest słoneczna pogoda, która zachęciła mieszkańców Moskwy do wyjazdu poza miasto: - Może niektórzy ludzie kupili bilety i nie przyszli - rozważał Ukrainiec. - Mam nadzieję, że poradzimy sobie z tym problemem, gdyż dla sportowców tłumy kibiców są najważniejsze - dodał.

Główni aktorzy mistrzostw przyznają, że czują się dziwnie na tak ogromnym obiekcie, który niestety nie jest wypełniony do ostatniego miejsca. Polski sprinter Artur Noga powiedział po swoim biegu eliminacyjnym, że czuł się nieswojo i miał wrażenie, jakby był na treningu.

Przyzwyczajony do wiwatujących na jego cześć tłumów Usain Bolt także nie wyglądał zbyt przekonująco, gdy "strzelał z łuku" do pustawych trybun stadionu. Z kolei pochodzący z Grenady sprinter Kirani James zasugerował, że niedzielna sesja poranna ściągnęła tak mało ludzi, gdyż może wszyscy po prostu... poszli do kościoła.

Oficjalnie większość biletów się rozeszła, gdyż ciężko dostać je zarówno w kasach, jak i u zagranicznych operatorów. Lwią część z nich rozdali sponsorzy oraz władze, które ponad 30 proc. wejściówek rozdysponowały wśród mieszkańców okolicznych dzielnic. Chętnych z zagranicy nie było zbyt wielu, a odstraszyć mogły ich konieczność wyrobienia wizy, duża odległość lub wysokie ceny noclegów.

Co z Soczi i mundialem?

Kwestia frekwencji na mistrzostwach świata niepokoiła władze Moskwy oraz IAAF od dłuższego czasu. Bilety od początku nie rozchodziły się zbyt dobrze, mimo że najtańsze wejściówki można było dostać już za 100 rubli (około 3 dolarów).

W kwietniu prezydent IAAF Lamine Diack skrytykował prezydenta Putina oraz premiera Dmitrija Miedwiediewa za fatalne przygotowanie promocji mistrzostw, czego konsekwencją miało być niezbyt duże zainteresowanie imprezą ze strony samych Rosjan.

Podobne obawy dotyczą przyszłorocznych zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi, szczególnie że w ostatnich tygodniach pojawiło się wiele apelów nawołujących do bojkotu rosyjskiej olimpiady. Powodem jest ustawa uderzająca w środowiska homoseksualne, która przez jej przeciwników oraz niektórych ludzi świata sportu określana jest jako homofobiczna.

Problemy z frekwencją nie będą już chyba dotyczyć tylko mistrzostw świata w piłce nożnej, jakie Rosja zorganizuje za pięć lat. Mundial, który obok letnich igrzysk olimpijskich jest największą i najbardziej popularną imprezą sportową na świecie, nie będzie raczej wymagał specjalnej promocji, nie tylko wśród Rosjan. Można się więc spodziewać, że w 2018 roku Moskwę i inne miasta czeka prawdziwy najazd kibiców, którym niestraszne będą nawet wymagania wizowe i wysokie koszty.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.