Lekkoatletyczne MŚ. Paweł Fajdek: Tak wyszło samo

Sensacyjny polski mistrz świata w rzucie młotem Paweł Fajdek nie spodziewał się, że złoto zagwarantuje mu już pierwszy rzut konkursu w Moskwie. - Tak wyszło samo. Ale to nie był perfekcyjny rzut, bo czegoś takiego w moim wykonaniu nie ma - powiedział pierwszy polski medalista tegorocznych MŚ.

- Codziennie rano od kilku tygodni patrzyłem sobie rano w lustro i mówiłem: wygrasz, zdobędziesz. Bo trochę wiary mi uszło, kontuzje, złe starty. Nie zamierzałem pierwszą kolejką zaatakować va banque. Tak wyszło samo - powiedział Fajdek.

- Pierwszy rzut załatwił imprezę, widziałem minę Kristiana Parsa. Szymon powiedział: Kolega się zagotował! Ale to nie był perfekcyjny rzut, bo czegoś takiego w moim wykonaniu nie ma - dodał polski młociarz.

Fajdek zapytany o to, co zrobi z nagrodą pieniężną za zdobycie tytułu, był wyraźnie zaskoczony: - Co, 60 tys. dol. dostanę? Nie wiedziałem. Może kupię samochód, bo ostatnio pociągiem jechałem na obóz w 35 st. C - powiedział.

- Muszę podziękować Szymonowi za piękną wróżbę: powiedział, gdy wchodziliśmy na stadion, że Valerie Adams [kulomiotka z Nowej Zelandii] też ma 9. numer startowy, jak ja. Oboje zostaliśmy mistrzami - przyznał mistrz świata.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.