Lekkoatletyka. Najpierw maraton, potem poród

- To był najdłuższy dzień w moim życiu - mówiła szczęśliwa Amber Miller, która przebiegła maraton w Chicago i tego samego dnia... urodziła dziecko.

27-letnia Miller była w 39. tygodniu ciąży. Na start w maratonie dostała specjalną zgodę od lekarza. Pod warunkiem że pół trasy musi przemaszerować, a cały czas u jej boku ma przebywać mąż. Miller, dla której był to ósmy maraton w życiu, pokonała trasę w 6 godz. i 25 min.

- Niedługo po minięciu mety nadeszły skurcze, szybko zdaliśmy sobie sprawę, że zaczyna się poród. Chwyciłam jakąś kanapkę i pojechaliśmy do szpitala - opowiadała Amber. Wieczorem w klinice DuPage urodziła zdrową córeczkę June ważącą 3,5 kg.

Komentarze w internecie po wyczynie Miller wahały się od "ona jest świetna", po "ona jest nieodpowiedzialna". Lekarze zalecają kobietom w ciąży aktywność fizyczną, co poprawia nastrój, może ułatwiać poród i dobrze wpłynąć na zdrowie dziecka, ale starty w maratonach są ekstremalną rzadkością. Generalna zasada jest taka, że pod nadzorem lekarza startują jedynie kobiety, dla których udział w biegach był wcześniej normą. Amerykańskie gazety wspominają m.in. o instruktorce fitness z New Jersey Tarze Zimliki, która biegała w każdej z trzech ciąż (raz w ósmym miesiącu). Maratony z brzuszkiem trenowała też rekordzistka świata Brytyjka Paula Radcliffe (2 godz. 15 min). W 2007 r. urodziła zdrową córeczkę. Wszystkie ciężarne uczestniczki maratonów w jednym były zgodne - poród jest znacznie trudniejszy niż przebiegnięcie 42,195 km.

"Życie się kończy, życie się zaczyna" - napisał "Los Angeles Times", bo w tym samym chicagowskim maratonie kilkaset metrów przed metą umarł strażak William Caviness. Przyczyny śmierci nie są jeszcze znane.

Więcej o:
Copyright © Agora SA