Dwa lata temu, na mistrzostwach globu w Berlinie, Włodarczyk wygrała konkurs rzutu młotem, bijąc przy okazji rekord świata. I właśnie dlatego, że do niej należy złoty medal, Międzynarodowa Federacja Lekkiej Atletyki (IAAF), gwarantuje jej start w kolejnych mistrzostwach. Ale stawia jeden warunek - zawodniczka musi zostać zgłoszona przez krajową federację.
Polski Związek Lekkiej Atletyki długo zapewniał Włodarczyk, że nie będzie robił jej przeszkód i włączy ją do składu wyjeżdżającego do Daegu bez względu na wyniki, jakie będzie osiągała. Ale kilka dni temu jedna z liderek naszej kadry, która w tym sezonie długo zmagała się z kontuzjami, usłyszała w PZLA, że jednak będzie musiała wypełnić minimum, a więc rzucić 71,5 metra. - Trochę nieprecyzyjne zinterpretowałem regulamin IAAF. Jeśli podczas mistrzostw Polski w Bydgoszczy Anicie nie uda się uzyskać minimum, będziemy z nią rozmawiali i ostateczną decyzję o starcie w Daegu pozostawimy zawodniczce - tłumaczy teraz na łamach "Przeglądu Sportowego" dyrektor sportowy związku, Piotr Haczek.