Reprezentacja Polski 31 sierpnia rozpocznie grę w mistrzostwach Europy. Biało-Czerwoni rywalizują w grupie A. Swoje mecze będą rozgrywać w Helsinkach, a zmierzą się kolejno ze Słowenią, Islandią, Finlandią, Francja i Grecją. Awans do kolejne rundy wywalczą cztery najlepsze zespoły z grupy.
Polska w mistrzostwach Europy będzie grała po raz szósty z rzędu. Przed dwoma laty we Francji awansowała do 1/8 finału, gdzie uległa po dobrym meczu późniejszym triumfatorom - Hiszpanom. To był ostatni mecz Marcina Gortata w reprezentacji Polski. Teraz pierwszym środkowym kadry będzie Przemysław Karnowski, wtedy jego zmiennik.
Mierzący 214 cm 24-letni center wiosną dotarł do finału ligi NCAA, w czerwcu starał się o angaż w NBA, ale w drafcie nie został wybrany. Ostatecznie podpisał kontrakt z ósmą drużyną poprzedniego sezonu ligi hiszpańskiej MoraBanc Andorra.
Przemysław Karnowski: Żalu nie ma, ale jest sportowa złość. Draft to była bardzo ciężka sprawa. Po pierwsze dlatego, że byłem po piątym roku na uczelni i po ciężkiej operacji pleców, a do tego zdawałem sobie sprawę z tego, jakich zawodników teraz w drafcie się wybiera. Chciałem zaatakować NBA przez ligę letnią, ale miałem za sobą dobre treningi z Charlotte Hornets, ale tam współpraca od początku meczów układała się źle. Zdecydowałem się zmienić zespół i to był strzał w dziesiątkę. W Orlando Magic pojawiła się dla mnie szansa, bo z jednego zawodnika zrezygnowano, a drugi doznał kontuzji. Szkoda że w tych trzech pierwszych meczach nie miałem szansy więcej pograć. Potem miałem już w planach operację kciuka, byłem po rozmowach z trenerem Taylorem, więc nie mogłem pokazać na co mnie stać podczas ligi letniej w Las Vegas, choć miałem propozycje z innych drużyn. Teraz nastawiam się na to, żeby zagrać dobry sezon w Europie i zaatakować ligę letnia w przyszłym sezonie.
- Grę w Andorze traktuję bardzo poważnie. To bardzo dobry zespół, gra w najlepszej europejskiej lidze, gra w pucharach. Granie dwóch meczów w tygodniu na pewno zaprocentuje.
- Czuję się dobrze. Kciuk też „czuje się” dobrze. Na turnieju w Hamburgu jeszcze dochodziłem do siebie, chwyt nie był taki pewny, ale na turnieju w Legionowie już zagrałem na sto procent. Fizycznie i kondycyjnie też czuję się dobrze. Nie byłem z drużyną w Wałbrzychu, ale realizowałem plan, który rozpisał mi Dominik Narojczyk (reprezentacyjny trener przygotowania fizycznego). Gdy przyjeżdżałem na kadrę, ale jeszcze nie mogłem uczestniczyć w zajęciach z całym zespołem, trenowałem z Dominikiem z boku kondycyjnie czy pod jego okiem na siłowni.
- Tak. Turniej w Legionowie rozwiał wszelkie wątpliwości.
- Staram się pomóc reprezentacji pod koszem. Jeżeli jestem podwajany, to szukam możliwości odegrania piłki na obwód. Jeżeli drużyna przeciwna nie zdecyduje się na pomoc i zostawi mi nieco miejsca do grania jeden na jeden, to też mi to odpowiada. Tak jak było w sparingu z Węgrami, gdzie kończyłem akcje swoimi półhakami.
- No właśnie nie wiem, czy tak powinno być, bo teraz na pewno będą mnie podwajać. (śmiech) Ale ja w obu sytuacjach czuję się dobrze. Gdy grałem w NCAA, to w większości meczów musiałem sobie radzić z podwojeniami i szukać kolegów na wolnych pozycjach. Podania są jedną z moich zalet.
- Podania to jest mój ulubiony element gry w koszykówkę: i takie z pola trzech sekund, gdy mogę odegrać do kogoś, kto ścina pod kosz, czy do kolegi rzucającego za trzy, ale też gdy wyjdę na górze, podanie z jednej strony parkietu na drugą. Lubię też zagrać za plecy obrońców, do kolegi ścinającego wzdłuż linii końcowej, czy nawet oddać piłkę z ręki do ręki i zrobić komuś zasłoną miejsce do rzutu, a samemu zbiec pod kosz. To jest taka gra, która mi bardzo odpowiada. Tak grałem w Gonzadze i trener Mike Taylor w reprezentacji Polski też taki styl preferuje.
- (śmiech) Nie jestem rozgrywającym, ale na tyle, ile widzę i na ile jestem pewny podania, to staram się pomóc chłopakom wyjść na pozycję, bo wiem, że ich rzuty będą wpadać.
- Tak. Gdy przygotowywałem się do indywidualnych treningów z drużynami NBA w Los Angeles, to ciężko pracowałem nad tym elementem. Potem starałem się to pokazać podczas gry w lidze letniej, a teraz chcę to przełożyć na grę w reprezentacji. Mam nadzieję, że w moim nowym klubie w Andorze też się rozwinę pod tym kątem. Gdy grałem w Gonzadze, nie było to zabronione, ale też tego ode mnie nie wymagano. Gdy miałem nad kimś przewagę fizyczną, to starałem się iść mocno na kosz i wykorzystać swoje atuty fizyczne. W Europie gra będzie inna. Jeżeli mogę dostać piłkę na 4-5 metrze i rzucić z półdystansu, to będę pracował, by ta moja „broń” stała się jak najgroźniejsza.
- Na pewno. Taka jest kolej rzeczy. Ciężko na to pracowałem. Z reprezentacją jestem piąty rok, wyłączając ostatni, gdy miałem kontuzję pleców. Wcześniej w kadrze pierwszym centrem był Marcin Gortat i po tym jak zrezygnował, pojawiła się szansa dla mnie. Czekałem na to, pracowałem też, żeby być gotowym na te mistrzostwa, bo wiem, że to jest dla mnie ogromna szansa. To czy będę pierwszym środkowym nie ma dla mnie aż takiego znaczenia. Jeśli trener Taylor wystawi mnie w pierwszej piątce, to się uciesze. Ale jeśli będą inne założenia na dany mecz i będę spotkanie zaczynał na ławce, to nie będę na to obrażony. Będę wchodził z ławki i dawał z siebie wszystko.
- To może być nasz czas, ale też jest chyba zmiana warty. Zastanawiałem się ostatnio, kto był w kadrze, gdy ja się pojawiłem w niej po raz pierwszy. Marcin Gortat, Maciej Lampe, Michał Ignerski, Szymon Szewczyk czy Thomas Kelati. Z różnych powodów już ich w kadrze nie ma, nadchodzi teraz nasz czas, ale nie czujemy w związku z tym szczególnej presji. Ja czy Mateusz jesteśmy z kadrą piąty rok, Tomek czwarty raz przyjechał, sa też Michał Michalak, Daniel Szymkiewicz czy Filip Matczak. Graliśmy razem przez wiele lat i teraz wdrażamy się tutaj.
- Pięciu zawodników w przyszłym sezonie zagra w lidze hiszpańskiej, a czterech z nich właśnie z naszego rocznika ‘93. Filip i Daniel dobrze radzili sobie w polskiej ekstraklasie, pokazali, że trenerzy mogą na nich liczyć. Nasze szanse w seniorskiej koszykówce będą rosnąć.
- Na papierze różne rzeczy mogą się wydawać, ale trzeba to udowodnić na parkiecie. Na pewno to, że gramy w Hiszpanii, w lidze tureckiej jak Damian Kulig, co roku przechodzimy do coraz lepszych klubów, procentuje w reprezentacji. Mamy możliwość szkolenia się u najlepszych trenerów europejskich, mierzymy się z czołowymi drużynami w ligach czy pucharach. W lidze hiszpańskiej słabych zespołów nie ma i dla mnie priorytetem było, by tam się znaleźć i zagrać choćby w EuroCup. To się sprawdziło. Mam nadzieję, że to nam pomoże też w przyszłości, a nowy format walki o mistrzostwa świata będzie nam sprzyjać. W MŚ nigdy nie grałem, kadra zagrała w nich tylko raz w historii i chcielibyśmy tam awansować.
- Gdybym miał się słuchać ekspertów, to grałbym w drugiej lidze w Polsce i byłbym załamany sobą. Dużo się nasłuchałem na swój temat od tzw. ekspertów. Ja nie zwracam uwagi na to, co się mówi i pisze. Wiem, jakie mamy silne strony. Wiem też, nad czym musimy jeszcze popracować. Wszystkie mecze kontrolne dobrze nas przygotowały do turnieju, pokazaliśmy się w nich z dobrej strony. Wiem, że mogę liczyć na swoich kolegów, a oni mogą liczyć na mnie. To co mówią eksperci, nie jest dla mnie ważne. Ich głos jest dla fanów, żeby mogli o czymś poczytać, podyskutować.
- Naszą największą siłą jest zespołowość. Na każdej pozycji mamy po dwóch-trzech dobrych zawodników. Znamy się dłuższy czas, wiemy, jak ze sobą grać i jak wykorzystywać się nawzajem. Wiele zespołów nie miało szansy ze sobą tak długo pograć. Pozostawienie trenera Taylora przez tyle lat i przedłużenie z nim umowy o dwa kolejne lata na pewno zaprocentuje, bo wiemy, w jakim systemie gramy nawet, gdy wracamy po roku przerwy. Jest płynność tego.
- Słabe strony mamy, ale nie mogę wyznaczyć jednej konkretnej. Wszystko zależy od meczu - czasem jest to zbieranie piłek, czasem nie trafiamy spod kosza, czasem ja zawiodę w jakimś elemencie. Ale to są rzeczy do naprawienia. Każdy zdaje sobie sprawę z tego, wszystko analizujemy na wideo i ciężko pracujemy nad tym, żeby to się nie powtarzało w kolejnych meczach.
- Chyba nie ma takiej rzeczy. Trenuję koszykówkę wiele lat, z trenerem Taylorem pracujemy już czwarty rok, jesteśmy bardzo dobrze przygotowani. Jeśli miałbym się czegoś obawiać, to tego, że nie jesteśmy wystarczająco przygotowani. Ale że tak nie jest, to jestem nastawiony bardzo pozytywnie. Wierzę, że będziemy bić się o zwycięstwa.