- Kawhi Leonard się zbliża - człowiek z północy, który może powstrzymać Warriors - pisał kilka dni temu o koszykarzu Toronto Raptors Michał Gąsiorowski na Sport.pl. Tym razem 27-letni zawodnik poprowadził kolegów do zwycięstwa 105:92 nad Golden State Warrios. Jego drużyna w finale NBA prowadzi już 3:1 i jest o krok od mistrzostwa.
Gdyby Raptorsi sięgnęli po mistrza, byłaby to historia idealnie nadająca się na film. W tym roku pierwszy raz od powstania klubu w 1995 roku awansowali do finału rozgrywek. Teraz jedno zwycięstwo dzieli ich od końcowego triumfu, pierwszego w klubowych dziejach, a także całej Kanady.
Wielki mecz Leonarda
Leonard był w piątek niesamowity. Rzucił 36 punktów, miał 12 zbiórek i 4 przechwyty. Ciągnął zespół w drugiej połowie, gdy trzeba było gonić rywali. Gospodarze prowadzili do przerwy 46:42, ale po zmianie stron Leonard i spółka przejęli kontrolę nad meczem. - Nie chcę być bohaterem, nie gram też dla poklasku kibiców. Gram, żeby wygrywać i tylko to się liczy. Chcę pomagać swojej drużynie w odnoszeniu sukcesów i mam satysfakcję, jeśli wygrywamy - powiedział Leonard w rozmowie z ESPN.
Piąte spotkanie między Toronto a Golden State odbędzie się w nocy z poniedziałku na wtorek o godz. 3:00 czasu polskiego.
Golden State Warriors - Toronto Raptors 92:105 (23:17, 23:25, 21:37, 25:26)
Stan serii: 3-1 dla Raptors