NBA. Tyler Honeycutt, były gracz Sacramento Kings, zginął po strzelaninie z policją

Tyler Honeycutt, który zagrał 24 mecze dla Sacramento Kings, a ostatnio występował w Chimkach Moskwa, został znaleziony martwy po strzelaninie z policją w swoim domu w Los Angeles.

W piątkowe popołudnie matka Honeycutta wezwała policję. W zgłoszeniu stwierdziła, że syn zachowuje się dziwnie. Funkcjonariusz opisał zdarzenie jako "incydent z bronią" i wysłał patrol. Gdy policjanci dotarli na miejsce, Hoenycutt oddał strzały w ich kierunku. Oni odpowiedzieli ogniem. Koszykarz zabarykadował się w domu.

Dawid Kownacki pochwalił się nową fryzurą

Okolica została ewakuowana, a na miejsce została wezwana jednostka specjalna SWAT. O godz. 3 w nocy z piątku na sobotę policjanci weszli do mieszkania i znaleźli martwego mężczyznę. Okoliczności jego śmierci nie są jeszcze znane.

Zgon koszykarza potwierdził jego agent oraz ostatni klub.

Honeycutt w 2011 roku został wybrany w drugiej rundzie draftu przez Sacramento Kings. Dla klubu z Kalifornii zagrał przez dwa sezonu 24 mecze, potem został oddany do Houston Rockets, którzy rozwiązali z nim kontrakt. Karierę kontynuował w Europie. Jego ostatnim klubem były Chimki Moskwa. Po udanym sezonie w Eurolidze spekulowano, że może wrócić do NBA.

Śmierć koszykarza poruszyła środowisko. Na Twitterze żegnał go m.in. DeMarcus Cousins, który grał z nim w Sacramento Kings.

Lubisz ciekawostki sportowe i niebanalne teksty. Wypróbuj nasz nowy newsletter. Zapraszamy, Łukasz Godlewski i Janusz Sadłowski

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.