NBA. Washington Wizards w kolejnym minikryzysie. Co się dzieje z drużyną Marcina Gortata?

Spotkanie wewnętrzne zawodników, które nie poprawiło atmosfery w drużynie, kolejna porażka ze słabeuszem i pyskówka największej gwiazdy Wizards z rywalem.

Washington Wizards co roku mają ambicje, by bić się o awans do finału NBA, ale są w stanie co najwyżej doskoczyć do drugiej rund play-off. Na półmetku sezonu niewiele wskazuje na to, by w tym roku miało być choć trochę lepiej. Problemy Wizards nie są jednak na świeczniku NBA - komentatorów bardziej zajmuje to, dlaczego nie wiedzie się drużynie LeBrona Jamesa (Cavaliers przegrali siedem z ostatnich 10 meczów), dlaczego Milwaukee Bucks zwolnili trenera Jasona Kidda czy kryzysik w San Antonio Spurs.

Washington Wizards mają piąty bilans w Konferencji Wschodniej NBA (26-21), ale sprawiają wrażenie drużyny pełnej problemów. Do tej pory przegrali aż 11 z 26 meczów z drużynami, które miał mniej zwycięstw niż porażek. W poniedziałek znów ulegli takiemu zespołowi, i to w kompromitującym stylu. Z Dallas Mavericks, jedną z najsłabszych ekip w całej NBA rzucili ledwie 75 punktów, tracąc 98. Marną pociechą jest to, że przerwali trwającą od miesiąca serię spotkań, w których tracili 100 lub więcej punktów.

Po spotkaniu John Wall, największa gwiazda Wizards, wdał się w medialną pyskówkę z J.J. Bareą z Mavs. Najpierw zaiskrzyło pomiędzy koszykarzami na parkiecie, później burzę rozpętał Wall.

W rozmowie z dziennikarzami nazwał niewysokiego Bareę "karłem, który próbował go zdenerwować, ale nie zwrócił na niego uwagi".

- Wreszcie mam kogoś w NBA kogo nie lubię. Ale nie wydaje mi się, by któryś z jego kolegów z drużyny go lubił - odparł Barea.

Prawdopodobnie trafił w czuły punkt, bo nie tylko waszyngtońskie media donosiły o niezbyt dobrych stosunkach Walla z drugą gwiazdą drużyny - Bradleyem Bealem. A kilka dni wcześniej sam Wall przyznał, że zwołane spotkanie drużyny nie zostało przez wszystkich dobrze odebrane.

- Kilku chłopaków chyba odebrało to spotkanie negatywnie. To zaszkodziło naszej drużynie. Zamiast podjeść do tego pozytywnie, jak robiliśmy w przeszłości, by zbudować dobrą atmosferę, sprawiło, że zrobiliśmy krok w tył - przyznał Wall.

Jak relacjonuje Candace Buckner z "Washington Post" poza kamerami zawodnicy Wizards dobrze się dogadują, żartują, spędzają ze sobą czas. Kłopot jest, gdy mają stanowić drużynę na parkiecie. Często brakuje im energii w obronie, komunikacji w kryciu rywali czy wspólnej gry w ataku. - Musimy po prostu zacząć wygrywać. Możemy takie spotkania odbywać po każdym meczu, ale jak nie będziemy przygotowani do meczów, to będziemy dalej przegrywać - zauważył Wall.

Zespół Marcina Gortata nie miał dłuższej serii zwycięstw niż cztery. Z ostatnich czterech meczów przegrał trzy.

Wizards powinni się jak najszybciej uporać z problemami, bo przed przerwą na Mecz Gwiazd zagrają kilka ważnych spotkań - dwa razy zmierzą się z Oklahoma City Thunder, po razie zagrają z czołówką Konferencji Wschodniej, czyli z Toronto Raptors i Boston Celtics.

Do 8 lutego kluby mogą dokonywać transferów. Wątpliwe jednak by na sytuację w drużynie mocniej zareagował management klubu, znany raczej z powściągliwości.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.