NBA. Marcin Gortat zbierał i punktował. Wyjątkowymi butami uczcił pamięć o Adamie Wójciku

16 punktów i 17 zbiórek miał Marcin Gortat w pierwszym meczu w swoim 11. sezonie w NBA. Jego Washington Wizards wygrali z Philadelphia 76ers 120:115.

Gortat przed meczem na swoim Twitterze pokazał buty, w jakich planował zagrać. Chciał zwrócić uwagę na to, że uhonorował pamięć o zmarłym niespełna dwa miesiące temu Adamie Wójciku. Jeden z najlepszych polskich koszykarzy w historii miał białaczkę.

Gortat na obu butach umieścił inicjały Wójcika i datę jego śmierci. Tak napisał o jednym ze swoich mentorów: „Mam nadzieje ze patrzy na mnie z góry! Legenda #wojcika nigdy nie zostanie zapomniana!”

Polski środkowy rozpoczął sezon w dobrym stylu. W meczu z Sixers, gdzie pod obręczami postrach sieje jeden z najbardziej utalentowanych podkoszowych młodego pokolenia czyli Joel Embiid, Gortat radził sobie przyzwoicie, twardo stał w obronie, nie dawał łatwo nabierać na sztuczki gracza Sixers. W końcu na karku ma już 10 sezonów w najlepszej lidze świata, właśnie rozpoczął swój 11.

-Marcin jest naprawdę dobry. Dobrze ochrania naszą obręcz, stawia świetne zasłony, a 17 zbiórek to rewelacyjny wynik - komplementował Polaka trener Scott Brooks. Bo rzeczywiście było za co.

Gortat zagrał 34 minuty, rzucił 16 punktów, miał 17 zbiórek, trzy bloki, asystę oraz stratę i trzy faule. Gdy był na parkiecie, to jego drużyna wygrała ten fragment meczu różnicą 16 punktów. Polski środkowy trafił siedem z 12 rzutów z gry oraz dwa z trzech wolnych. Co ważne, był skuteczny w końcówce spotkania. To w czwartej kwarcie rzucił 10 ze swoich 16 punktów, w tym trafił dwa bardzo ważne rzuty wolne na 10 sekund przed końcem.

Wizards zwyciężyli z 76ers 120:115, choć były momenty dwucyfrowej przewagi drużyny Polaka. W ostatniej minucie goście z Philadelphii doszli Wizards na dwa punkty, ale proste straty i pudło Redicka z dystansu pozwoliło gospodarzom utrzymać zaliczkę.

28 punktów dla Wizards rzucił John Wall, który miał jeszcze oprócz tego osiem asyst i pięć zbiórek. 25 punktów dorzucił Bradley Beal, a solidnie zagrali rezerwowi Jodie Meeks oraz Kelly Oubre Jr. (obaj po 14 punktów). Wizards mają jednak mały problem, bo urazu barku doznał Jason Smith, który tymczasowo w pierwszej piątce miał zastępować Markieffa Morrisa, także kontuzjowanego.

Z 29 punktami liderem punktowym Sixers był Robert Covington, ale to nie na nim skupiona była uwaga. W środę w zespole wreszcie zadebiutował Ben Simmons, czyli numer jeden draftu z 2016 roku, który cały poprzedni sezon stracił przez kontuzję. Mecz zaczął w wyjściowej piątce, rzucił 18 punktów, miał 10 zbiórek, pięć asyst, dwa przechwyty oraz blok. 10 punktów dorzucił Markelle Fultz, czyli numer jeden tegorocznego drafut. Rozgrywający mecz zaczął na ławce. 18 punktów i 13 zbiórek miał Embiid.

Wizards w nocy z piątku na sobotę polskiego czasu zagrają z Detroit Pistons. Sixers tego samego dnia zmierzą się z Boston Celtics, którzy sezon zaczęli od dwóch porażek (z Cavaliers i Bucks) i muszą radzić sobie bez Gordona Haywarda, który doznał fatalnej kontuzji lewej stopy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.