Prezes PZKosz to karierowicz, a nie lider. Marcin Gortat nie przebiera w słowach.

Marcin Gortat został właśnie twarzą firmy bukmacherskiej ewinner. Przy okazji konferencji, na której ogłoszono tę współpracę, ostro wypowiedział się o Radosławie Piesiewiczu, prezesie PZKosz. Wrócił tym samym do wydarzeń z Balu Mistrzów Sportu.

Prezes Radosław Piesiewicz odbierał nagrodę z reprezentacją koszykarzy, która została wybrana na drużynę 2019 roku. Stwierdził wtedy, że „liderem trzeba być na boisku, a nie w social mediach”. Choć nazwisko Gortata nie padło wprost, koszykarz nie ma wątpliwości, że chodziło właśnie o niego i bardzo go te słowa zabolały.

Wspieram tych chłopaków, jestem z nimi i bardzo ich dopingowałem. Zrobili super wynik na mistrzostwach świata. Niestety ten cały optymizm przygasł po komentarzu pana prezesa. Nie oczekiwałem takiej szpilki wbitej we mnie. Wydawało mi się, że wszystko jest na dobrej drodze, by budować koszykówkę, zmierzać ku lepszemu, a tymczasem bardzo się zdziwiłem. 

Zobacz wideo

Na czym polega konflikt między wami?

Nie umiem powiedzieć. Mieliśmy spotkanie, na którym omówiliśmy wiele rzeczy. Miałem wrażenie, że po tym spotkaniu koszykówka zyska. A tu nagle po takiej szpilce wbitej na Balu Mistrzów Sportu, te rozmowy właściwie poszły do piachu. Wydaje mi się, że mamy do czynienia z karierowiczem, a nie człowiekiem, który chce coś osiągnąć dla sportu. Koszykówka zdecydowanie potrzebuje lidera w mediach społecznościowych, a reszta chłopaków niech będzie liderami na parkiecie. Potrzebujemy też lidera na stanowisku prezesa, a tego lidera nie ma. 

Czy chodzi o to, że nie pojechałeś na mistrzostwa świata na które prezes Cię namawiał?

Namawiał mnie wielokrotnie, ale jasno powiedziałem jak wygląda sytuacja. Nie byłem zdolny do gry w koszykówkę na takim poziomie. Poza tym zakończyłem grę w reprezentacji 3 lata temu. Nie zrobiłbym świństwa chłopakowi, który wywalczył sobie miejsce w kadrze, zabierając mu je w ostatniej chwili. Nie grałem w koszykówkę od lutego i jasno powiedziałem, że nie ma szans żebym pojechał na mistrzostwa z wielu powodów. Wydawało mi się, że mamy to uzgodnione. Spotykaliśmy się na kolejnych eventach, rozmawialiśmy ze sobą i nagle pojawia się taka sytuacja. Niestety prezes bardzo mocno podzielił świat koszykarski. Patrząc na to, co robi, a co wcześniej robił prezes Grzegorz Bachański to on z cała pewnością nie dzielił świata koszykówki. Zbierał co się dało i starał się, żeby ta koszykówka funkcjonowała na jak najlepszym poziomie, tworzył zespół. Nowy prezes niestety bardzo mocno nas podzielił. 

Czy przed tym wydarzeniem na Balu Mistrzów Sportu były jakieś rozmowy z prezesem na temat tego, że możesz się zaangażować w rozwój koszykówki w Polsce, właśnie poprzez PZKosz?

Powtarzałem to od samego początku i mam na to świadków, bo byli obecni na tych rozmowach z prezesem. Nawet dziś, po tym co powiedział o mnie prezes, jestem gotów, żeby pomóc w jakikolwiek sposób. Żeby było jasne. Nie potrzebuję żadnego wsparcia finansowego, czy innej pomocy od PZKosz. Ale żebym mógł pomóc, to PZKosz z prezesem na czele musi wyjść z jakąś inicjatywą, pomysłem, eventem. Takiego pomysłu nie było, nie ma i prawdopodobnie nie będzie. Mówiłem już, że do tego potrzebny jest lider na stanowisku. Proszę zapytać prezesa dlaczego w takim dniu jak ogłoszenie wyników plebiscytu, kiedy cała Polska to ogląda, prezes wychodzi na scenę i dzieli środowisko, sprawiając, ze wszyscy są zniesmaczeni. Wychodzi drużyna, która zdobyła 8 miejsce na mistrzostwach świata, wychodzi sportowiec, który znalazł się na 10. miejscu najpopularniejszych w kraju (Mateusz Ponitka przyp. red.), wychodzi sportowiec, który otrzymuje nagrodę za działalność charytatywną (Marcin Gortat, fundacja „Mierz wysoko) i w to wszystko włącza się prezes, który nas dzieli. Pokazuje, że w naszym własnym ogródku jest bałagan. 

To z czego wynika ta niechęć do Ciebie?

Proszę zapytać prezesa, bo ja nie wiem. Jeśli ma ze mną jakiś problem, to przecież w każdej chwili może zadzwonić. Numer ma, bo dzwonił, kiedy rozmawialiśmy o mojej grze w reprezentacji. Przyjechałem, spotkałem się i teraz też jestem dostępny. Wystarczy porozmawiać. Podejrzewam, że mógłby mi zarzucić, że zaatakowałem Mateusza Ponitkę. Rozmawiałem z Mateuszem wielokrotnie i jesteśmy w dobrych relacjach, wszystko sobie wyjaśniliśmy. Jestem zaskoczony, że prezes tak mnie zaatakował, bo przed Balem Mistrzów Sportu wydawało mi się, że jesteśmy w dobrych relacjach. 

Czy są jeszcze jakieś telefony z NBA?

Ja już na nic nie czekam. Zakończmy tę sagę o powrocie do NBA. Ogłoszę to oficjalnie w połowie lutego. Wtedy też zamyka się okienko transferowe. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.