Prezes PZKosz znowu wpadł do szatni Polaków! Spełnił życzenie Gortata [WIDEO]

Wielka radość zapanowała w polskiej szatni po pokonaniu Rosjan na mistrzostwach świata koszykarzy. Z naszymi zawodnikami znów cieszył się prezes PZKosz. - Wierzyłem w chłopców przed meczem, mówiłem, że będzie ćwierćfinał. A to dlatego, że ten gość (Mike Taylor - red.) kocha Polskę, kocha tych chłopców, stworzył prawdziwy team - powiedział Radosław Piesiewicz przed kamerą Polsatu Sport.
Zobacz wideo

W piątek reprezentacja polskich koszykarzy zapewniła sobie awans do ćwierćfinału mistrzostw świata, które odbywają się w Chinach. Wszystko dzięki zwycięstwu zespołu Mike'a Taylora z Rosją (79:74) oraz późniejszemu triumfowi Argentyńczyków, którzy pokonali Wenezuelę (87:67). - Czekamy na prezesa w szatni - napisał po meczu Marcin Gortat.

Po meczu z Rosją, tak samo jak po poniedziałkowym zwycięstwie z Chińczykami, w polskiej szatni panowała ogromna radość. Tak samo jak wtedy, tak i w piątek w szatni naszej szatni znalazł się prezes PZKosz - Radosław Piesiewicz. O ile w poniedziałek Piesiewicz zasłynął nie tylko z ogromnej radości, ale też niecenzuralnych słów, o tyle w piątek radość była dużo bardziej cenzuralna. Film z szatni na twitterowym profilu zamieścił PZKosz.

- Jestem przeszczęśliwy. Wierzyłem w chłopców przed meczem, mówiłem, że będzie ćwierćfinał. A to dlatego, że ten gość (Mike Taylor - red.) kocha Polskę, kocha tych chłopców, stworzył prawdziwy team - powiedział Piesiewicz przed kamerą Polsatu Sport.

- Doceniam wsparcie jakie otrzymałem od polskiej federacji przez te wszystkie lata. To wspaniała historia, ale mamy jeszcze przed sobą wiele pracy. Wielkie podziękowania dla zawodników, którzy mogą już się cieszyć, bo osiągnęliśmy coś wielkiego - dodał Taylor.

Polacy mają już pewny awans do ćwierćfinału, który zagrają we wtorek. Wcześniej, bo w niedzielę, zespół Taylora zagra o pierwsze miejsce w grupie I. Naszym rywalem będą Argentyńczycy, a mecz rozpocznie się o godz. 14:00 polskiego czasu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.