W pierwszej kolejce grupy E Amerykanie pokonali Czechów 88:67, a Turcy ograli Japończyków 86:67. W bezpośrednim starciu zwycięskich drużyn zdecydowanymi faworytami byli reprezentanci Stanów Zjednoczonych. I to nawet mimo tego, że Gregg Popovich nie mógł skorzystać z największych gwiazd NBA. Turcy nieoczekiwanie postawili się jednak Amerykanom. Pierwszą kwartę przegrali co prawda 21:26, ale później już dotrzymywali kroku przeciwnikom. W drugiej kwarcie zremisowali 21:21, a ostatnie dwie wygrali: kolejno 19:18 i 20:16. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była więc dogrywka (doszło do niej po rzutach osobistych Jaysona Tatuma w ostatnich sekundach czwartej kwarty), w której wygrali Amerykanie. Turków pokonali jednak dopiero w samej końcówce, po rzutach osobistych Khrisa Middletona.
Trudny mecz z reprezentacją Turcji odbił się szerokim echem w amerykańskich mediach. "Drużyna USA przetrwała thriller w dogrywce" - napisał Bill Difilippo z "Dime Magazine". "We wtorek w Chinach koszmarny scenariusz prawie się rozegrał. Amerykanie zmierzyli się z Turkami, którzy nie są tak utalentowani, ale mają doświadczenie w międzynarodowych spotkaniach i nie przestraszyli się składu stworzonego z graczy NBA" - dodał.
"Drużyna USA uciekła znad przepaści" - zaznaczył Sam Quinn z cbssports.com. "Amerykańscy obrońcy nie byli przygotowani na taką presję ze strony Turcji. Taki sposób gry prawdopodobnie ośmieli innych rywali USA do zastosowania podobnej taktyki. Zespół musi mieć więc plan, jak się temu przeciwstawić" - kontynuował.
Mecz, w którym Amerykanie byli blisko porażki z Turcją, podniósł alarm wśród dziennikarzy ze Stanów. Ben Golliver z "Washington Post" napisał, że wtorkowe spotkanie zmusiło amerykańską koszykówkę do skonfrontowania się ze swoją śmiertelnością wcześniej, niż oczekiwano. Z drugiej strony przypomniał jednak, że zespół obecnie prowadzony przez Gregga Popovicha może pochwalić się serią 45 wygranych spotkań z rzędy na IO i turniejach FIBA.
Reakcje amerykańskich mediów po meczu z Turcją na koszykarskich MŚ www.washingtonpost.com
O wtorkowym meczu bardzo dużo mówi się jednak nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także w Turcji, która była bliska historycznego sukcesu. - Taka porażka naprawdę boli. Wszystko było w naszych rękach, nie ich - powiedział Furkan Korkmaz, reprezentant Turcji aktualnie grający w zespole Philadelphia 76ers z NBA. Turcja rzeczywiście miała wszystko we własnych rękach, bo jeszcze 15 sekund przed końcem spotkania prowadziła 92:91. Piłkę mieli wówczas Amerykanie, ale Myles Turner stracił ja na rzecz Dogusa Balbaya. Turek został sfaulowany i stanął przed szansą zapewnienia swojej drużynie zwycięstwa. W dwóch rzutach osobistych pomylił się jednak dwa razy. Kilka sekund później dwa rzuty wolne zmarnował także Cedi Osman, również grający na co dzień w NBA (Cleveland Cavaliers). Po jego zmarnowanych szansach Amerykanie przeprowadzili kontrę, zakończoną faulem na Khrisie Middletonie. Koszykarz Milwaukee Bucks bez problemu wykorzystał swoje rzuty osobiste, zapewniając USA wygraną 93:92.
Kolejne mecze obydwu reprezentacji zostaną rozegrane w czwartek. Stany Zjednoczone podejmą wówczas Japonię, a Turcja zmierzy się z Czechami.