Cezary Trybański o polskiej reprezentacji:
Właściwie wszystko odbyło się zgodnie z planem. Trochę nerwów na początku, zrywy Wenezueli i zdecydowanie dojrzalsza gra Polaków. Chodziło jednak o zwycięstwo, które ustawia turniej na zupełnie innym pułapie i zdejmuje z pleców ogromny ciężar presji. Chodziło też o smakowanie małych rzeczy, jak pierwsze punkty po 52 latach przerwy, które zdobył Adam Hrycaniuk, otwierając wynik meczu. Albo pierwszy w historii występów Polski na mistrzostwach rzut za 3 pkt., bo przecież 52 lata temu takich nie było. Teraz trafił A.J. Slaughter, trochę jak Roger Guereiro, zdobywca pierwszej bramki na Euro 2008. Później chodziło o spokój i konsekwentną grę i to udało się znakomicie.
Nikt nie błyszczał wyjątkowo jasno, ale przecież nie taki był plan, a pierwsza piątka skończyła z równymi zdobyczami punktowymi : Aaron Cel 12, A.J. Slaughter 7,Mateusz Ponitka 15, Adam Waczyński 13, Adam Hrycaniuk 10. Nerwy były tylko na początku, kiedy Wenezuelczycy trafili 5/5 rzutów za 3 pkt. i wydawało się, że dobra passa może ich wykrzesać z nich więcej niż realnie potrafią. Na szczęście wejście Michała Sokołowskiego ostudziło ich zapędy. Pierwszy rezerwowy reprezentacji zdobył w sumie 16 oczek i odhaczył ważny punkt na liście warunków koniecznych do zwycięstwa - ktoś z ławki rezerwowych musi dodać coś ponadplanowego.
Oczywiście były drobne rzeczy, które irytowały w grze Polaków, jak brak skuteczności, przy ponawianych akcjach. Kiedy zbiera się piłkę w ataku trzykrotnie w jednej akcji, nie wypada nie zakończyć jej trafieniem. Ale pomijając to, świetnie patrzyło się na ich grę i konsekwentnie realizowany plan. Rozemocjonowany trener Mike Taylor miał podstawy do szerokiego uśmiechu - Jestem dumny, bo to drużynowe zwycięstwo. Nasi zawodnicy po raz kolejny pokazali, że w najważniejszych momentach stoją na wysokości zadania Kluczowa była dla nas defensywna presja na piłkę, przystosowanie się do pułapek rywali, ich niespodzianek w obronie. Trzeba podkreślić ogromna role Adama Hrycaniuka i Michała Sokołowskiego. W całym meczu dobrze dzieliliśmy się piłką, wykonywaliśmy dobre akcje. To świetny początek turnieju - mówił na pomeczowej konferencji.
Po spotkaniu, wydaje się że to zwycięstwo było oczywistością, ale to nieprawda. Trzeba było przeciwstawić się bardzo siłowej grze Wenezuelczyków i nie dać narzucić ich stylu gry. Każdy wywiązał się świetnie ze swojej roli: rozgrywający A.J. Salughter i Łukasz Koszarek kontrolowali tempo meczu i dobrze podawali na pick’n rollach, a Mateusz Ponitka wykorzystywał swoje warunki fizyczne i ścinał do kosza, czytając obronę rywali. Zaprocentowało doświadczenie, zgranie i zaufanie całej drużyny. Widać też, jaką ulgę poczuli Polacy po zwycięstwie. - To był niesamowity mecz, świetne doświadczenie dla nas. Jesteśmy dumni, że wygraliśmy na mistrzostwach świata po 52 latach przerwy. Co najważniejsze - to cała drużyna wygrała to spotkanie - analizował już na spokojnie Michał Sokołowski. Tego samego powinniśmy oczekiwać w kolejnych starciach. Wygląda na to, że z Chińczykami, którzy 70-55 pokonali Wybrzeże Kości Słoniowej, zagramy o pierwsze miejsce w grupie. Jeśli w poniedziałek o 14.00 polskiego czasu Polacy marzą o wygranej, każdy z nich będzie musiał zagrać o kilka procent lepiej. Znacznie łatwiej o taką mobilizację, kiedy od ewentualnej wygranej nie zależą losy całego turnieju.