Koszykówka. Ponitka jak Kubica, Mike Taylor jak z amerykańskiego filmu. To oni dali Polsce mistrzostwa świata

Mateusz Ponitka nie widzi świata poza koszykówką, Aaron Cel chciał zostać piłkarzem, a Maciej Lampe zwiedził koszykarsko cały świat: od NBA po Chiny. Drużynę prowadzi wulkan optymizmu Mike Taylor. To oni polecą do Chin na mistrzostwa świata, na które Polska musiała czekać 52 lata.
Zobacz wideo

Co z tego, że zmiana regulaminu kwalifikacji pozbawiła wiele ekip najlepszych koszykarzy: ci z NBA albo Euroligi odpuszczali mecze w ciągnących się przez ponad rok eliminacjach. Liczy się to, że wreszcie zobaczymy Polaków w wielkim turnieju. O igrzyska walczą bez powodzenia od 1980 roku. W mistrzostwach świata zagrają po raz pierwszy od 1967 roku. Zajęli wtedy 5.miejsce. W tym samym roku zdobyli brąz mistrzostw Europy. W MŚ chcieliby się zmierzyć z kimś mocnym, najlepiej z Amerykanami.

Tak przynajmniej mówił po awansie Aaron Cel. Urodzony we Francji skrzydłowy śledzi amerykańską ligę i zna na wyrywki składy czołowych zespołów. Kiedy był mały trenował jednak piłkę nożną. Od zawsze kibicuje Paris Saint Germain, ale futbol odpuścił kiedy trenerzy przestali wystawiać go w ataku. I chyba dobrze, bo ze wzrostem 203 cm raczej nie zrobiłby kariery jako napastnik. Bardzo dobrze mówi po polsku, a delikatny francuski zaśpiew łagodzi jego analityczne oceny i dodaje im uroku.

W analizowaniu meczów nie ma sobie równych Mateusz Ponitka. To Robert Kubica koszykówki: kiedy nie trenuje na boisku lub w siłowni to albo ogląda „basket” albo o nim myśli. Całe życie podporządkowuje robieniu postępów. Wie kiedy i jak musi odpoczywać, co i kiedy jeść i jak dbać o regenerację mięśni. Fizjoterapeuta Stelmetu Zielona Góra przekonywał go kiedyś do stosowania masła w diecie. Ponitka dał się namówić dopiero po długiej rozmowie popartej szczegółowymi danymi, w dodatku z zastrzeżeniem, że bacznie będzie się przyglądał reakcji organizmu. Jest liderem naszej reprezentacji na boisku i wciąż dba o to, by doskonalić grę. Próbował się dostać do NBA, ale na razie nie przekonał żadnego zespołu.

W NBA grał za to Maciej Lampe. Nie zrobił tam wielkiej kariery, ale przynajmniej otarł się o najlepszą ligę świata w Houston Rockets, Phoenix Suns, New Orlean Hornets i New York Knicks. Wielki świat celebrytów, jakimi z miejsca stają się wszyscy koszykarze NBA, oszołomił Lampego na tyle, że mimo wielkiego potencjału nie podbił ligi. Warto jednak wspomnieć, że najpierw został najmłodszym koszykarzem w historii Realu Madryt, a po przygodzie z NBA trafił do Barcelony, jako drugi Polak po piłkarzu ręcznym Bogdanie Wencie (po nich w koszulce "Blaugrany" występował również obrotowy reprezentacji piłkarzy ręcznych, Kamil Syprzak). Po przygodzie z Barceloną los rzucił Lampego do Rosji, a później do Chin.

Mocno związany z Hiszpanią jest Adam Waczyński. Ostatnio przedłużył kontakt z Unicają Malaga do 2020 roku. W Hiszpanii niesamowicie się rozwinął, nabrał pewności siebie, a gdy na Eurobaskecie we Francji rzucał gospodarzom turnieju „trójkę” za „trójką”, jeden z dziennikarzy nazwał go „Bombaczyńskim”. Tak naprawdę koledzy w Maladze mówią na niego „King Kong”, a w reprezentacji „Waca”. Dziennikarze zawsze mogą liczyć na jego wypowiedzi, nigdy nie chowa głowy w piasek i zawsze ma coś interesującego do powiedzenia. W przeciwieństwie do Ponitki, Waczyński widzi świat poza koszykówką. Jest nim rodzina, czyli żona Natalia i dwójka dzieci. W Maladze jest im tak dobrze, że chcą tam zostać już do końca życia.

Czasami można mieć wrażenie, że do końca życia w reprezentacji będzie występować rozgrywający Łukasz Koszarek. Koledzy coraz częściej nazywają go profesorem albo dziadkiem. Nic dziwnego. Od 2003 roku występował w kadrach prowadzonych przez 9 selekcjonerów: Dariusza Szczubiała, Andrzeja Kowalczyka, Veselina Matica, Andreja Urlepa, Muli Katzurina, Igora Griszczuka, Alesa Pipana, Dirka Bauermanna, a teraz Mike’a Taylora. Wystąpił aż w czterech turniejach mistrzostw Europy. Wydawało się zresztą, że Koszarek rozstanie się już z reprezentacją, bo oficjalnie zakończył karierę. Obiecał jednak stawić się w wyjątkowych sytuacjach, a taka zdarzyła się w decydujących meczach eliminacji, gdy kontuzja wykluczyła Kamila Łączyńskiego.

Na każde zawołanie stawia się również rozgrywający AJ Slaughter. Kiedy naturalizowany Amerykanin po raz pierwszy zagrał w kadrze, wydawało się że zrobi sobie reklamę i zaraz zniknie. Tymczasem dobił już do 50 meczów w reprezentacji i wciąż napędza jej ataki. Jest jedną z kluczowych postaci kadry i trudno dziś wyobrazić sobie zespół bez niego.

Być może jednym z powodów takiej mobilizacji Slaughtera jest obecność trenera Mike’a Taylora. Żaden selekcjoner w XXI w. nie prowadził kadry tak długo. W 2013 roku przejął ją po Niemcu Dirku Bauermannie. Nie miał wielkiego CV ani niezwykłych dokonań, ale potrafił wnieść niewiarygodnie dużo zapału i entuzjazmu. Okrągła sylwetka z łysą głową raz za razem zanosi się od śmiechu, kiedy uda się komuś zrobić dowcip. Idealnie pasowałby do filmu o amerykańskim college’u, do którego przychodzi nowy trener, wprowadza niesamowitą atmosferę, a jego gracze osiągają wielki sukces. Chociaż film o jadącej do Chin drużynie, w której awans mało kto wierzył, też zapowiada się nieźle

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.