Były trener koszykarzy zachwycony. 52 lata czekania na mistrzostwa świata to tyle, ile ja żyję

- Najważniejszy jest awans! 52 lata czekania na mistrzostwa świata to tyle ile ja żyję. Kto za chwilę będzie pamiętał o słabszym początku meczu - mówi nam trener Jacek Winnicki, który mocno cieszy się z wygranej polskich koszykarzy z Chorwacją 77:69.
Zobacz wideo

Jacek Winnicki jako asystent w Śląsku Wrocław i Prokomie Treflu Sopot zdobył łącznie osiem złotych medali MP. Z drużyną Lotosu Gdynia już samodzielnie świętował dwa mistrzostwa kraju. Pracował także z narodową kadrą juniorów do lat 18, młodzieżową reprezentacją U-20 mężczyzn oraz był II trenerem w zespole seniorów. Był też szkoleniowcem reprezentacji kobiet, z którą pojechał na mistrzostwa Europy.

Kacper Sosnowski: Pierwszy kosz Polaków po przeszło 7 minutach gry i wynik 0:14 był zaskoczeniem?

Jacek Winnicki: Trochę, ale się nie przejmowałem. Gra się 40 minut. Najważniejsze, że Polska wykorzystała szansę. To naprawdę jest dzień, w którym trzeba się cieszyć.

Może Polakom na początku przeszkodziła presja spotkania?

- Chyba nie. Wydaje mi się, że bardzo mocno zaczęli Chorwaci. Wyraźnie chcieli się pokazać przed własną publicznością. Udowodnić, że bez kolegów z NBA też są wartościowym teamem. Byli na początku bardzo agresywni i skuteczni w swoich próbach. W drugiej kwarcie trochę jakby zeszło z nich ciśnienie, a może prowadząc nieco się rozluźnili. Druga część spotkania była też lepsza w naszym wykonaniu stąd dobry końcowy wynik.

Pan sam z kadrą kobiet awansował na wielką imprezę. Co prawda były to mistrzostwa Europy. Można to jakoś porównać?

- Nasi koszykarze też nie tak dawno grali na mistrzostwach Europy, ale teraz jedziemy na mistrzostwa Świata. Tego nie ma jak zestawić. Tu trzeba gratulować sztabowi i zawodnikom. To dla naszej koszykówki rzecz niewyobrażalna. 52 lata czekania na MŚ to tyle ile ja żyję! Kto przy tym za chwilę będzie pamiętał o słabszym początku meczu z Chorwacją.

Z biało-czerwonych za ten sukces kogoś pan wyróżni? Najwięcej, bo 20 punktów w meczu rzucił Mateusz Ponitka.

Ważne były pewne momenty tego spotkania. Trzy ważne „trójki” rzucił np. Łukasz Koszarek, ale nie będę tu kogoś specjalnie wyróżniał. To nie była piękna i pełna finezji koszykówka. Nie było u nas wyraźnego bohatera. Podobała mi się cała drużyna już od końcówki pierwszej połowy, jak z -10 punktów wróciliśmy na -4. Druga połowa była wyrównana, ale Polacy zagrali pewnie w końcówce, co też pokazuje charakter drużyny, w której trener stosował przecież sporą rotację.

Ma pan już swoich wymarzonych rywali na MŚ?

- Wiem, że wszyscy chcieliby być w grupie z Amerykanami. Ja z USA zagrać bym raczej nie chciał. Grupy są czterozespołowe, a których wychodzą dwa teamy. Wolałbym raczej takie losowanie, po którym nasze szanse na dłuższą grę na tym turnieju byłyby większe.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.