W piątek Żalgiris odniósł jedno z największych zwycięstw w sezonie, a być może i w ostatnich latach. We własnej hali pokonał lidera Euroligi zespół CSKA Moskwa. Liderem drużyny z Kowna był Kevin Pangos, który rzucił 15 punktów i miał 11 asyst.
- To świetne zwycięstwo dla nas i na pewno pomoże nam w uzyskaniu lepszej pozycji przed play-off. Gramy decydujący mecz z Olympiakosem, ale teraz graliśmy CSKA i nie da się powiedzieć, że jeden mecz jest trudniejszy od drugiego. Zawsze musimy być gotowi do tego, by zrealizować nasze założenia i walczyć przez całe spotkanie. Mieliśmy lepsze i gorsze chwile w tym sezonie, ale takie zwycięstwo da nam więcej energii na resztę sezonu - mówił po meczu Pangos.
Kanadyjczyk do niziołków nie należy (ma 188 cm wzrostu), ale przez całe spotkanie musiał sobie radzić z wyższymi o przynajmniej pół głowy Nando de Colo, Leo Westermannem czy Sergio Rodriguezem. - Trzeba grać twardo i być nieustępliwym. Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem nieco niższy niż rywale, więc muszę grać nieco inaczej. Wykorzystywać swoje atuty, czyli szybkość, zmianę kierunków i grać cały czas twardo - mówi.
Pangos zanim zaczął zawodową karierę, grał na uniwersytecie Gonzaga z Przemysławem Karnowskim. W 2015 roku zgłosił się do draftu, ale nie został wybrany. I zaczął zawodową grę lidze hiszpańskiej, od 2016 roku gra dla Żalgirisu. Karnowski dopiero w tym sezonie zaczął grać zawodowo.
- Z Przemkiem jestem cały czas w kontakcie, to jeden z moich najlepszych kumpli. Przez kontuzję pleców miał nieco trudniejszy początek kariery, ale już widać, że z tygodnia na tydzień jest coraz lepszy. Dobrze, że zaczyna karierę w Hiszpanii. Zobaczymy, może kiedyś jeszcze zagramy razem - mówi Pangos.
Na kolejkę przed końcem Żalgiris jest szósty i w tabeli może się jeszcze zrównać z Realem i Panathinaikosem, ale wyprzedzić może tylko drużynę z Aten, z którą ma lepszy bilans bezpośrednich meczów.