NBA. Wizards się przełamali, Gortat lepszy po przerwie

10 punktów oraz po dwie zbiórki i asysty miał Marcin Gortat w wygranym przez jego Washington Wizards meczu z Detroit Pistons (122:112). Zespół Polaka jest piąty w Konferencji Wschodniej.

Po kompromitującej porażce z Charlotte Hornets (109:133) trener Scott Brooks był wściekły i zapowiedział poważne zmiany w składzie. Na mecz z Detroit Pistons pozostawił pierwszą piątkę taka jak była do tej pory, ale ze zmianami zawodników nie zwlekał i nie bał się eksperymentów. Marcin Gortat usiadł na ławce po ledwie czterech minutach na parkiecie i nie podniósł się z niej do końca pierwszej połowy. W drugiej kwarcie Wizards grali bez żadnego gracza podkoszowego (po parkiecie biegali Tomas Satoransky, Jodie Meeks, Kelly Oubre, Otto Porter i Mike Scott), ale w tym szaleństwie była metoda - zespół odrobił 15 punktów straty.

Wstrząs podziałał na graczy pierwszej piątki, którzy drugą połowę zaczęli od mocnego uderzenia. Wizards trzecią kwartę wygrali aż 45:28 i do końca meczu nie pozwolili im się zbliżyć na mniej niż sześć punktów. Spotkanie wygrali 122:112.

Najlepszym graczem Wizards był rezerwowy Oubre, który rzucił 26 punktów (rekord kariery), miał pięć zbiórek i asystę. 26 punktów dorzucił Bradley Beal, a John Wall miał 16 punktów i 11 asyst.

Marcin Gortat mecz zaczął słabo - w pierwszej połowie był na parkiecie przez cztery minuty, zebrał dwie piłki, ale raz dał się łatwo zablokować Andre Drummondowi, raz jego rzut nie trafił nawet w obręcz. Ale po przerwie, jak wszyscy pierwszopiątkowi gracze Wizards, grał już zdecydowanie lepiej. W drugiej połowie trafił cztery z pięciu rzutów z gry, wykorzystał oba rzuty wolne. Na koniec meczu w statystykach miał zapisane 10 punktów, dwie zbiórki, dwie asysty i dwa faule w 19 minut. Tak mało nie grał od miesiąca. Ale gdy był na parkiecie, Wizards wygrali ten fragment meczu różnicą pięciu punktów.

Wizards przerwali serię dwóch porażek z rzędu, ale wciąż są dalecy są od wysokiej formy. Od połowy grudnia nie byli w stanie zatrzymać żadnej przeciwnej drużyny poniżej 100 punktów. Ekipa z Waszyngtonu jest przyzwoita, ale na standardy obecnej NBA to jednak za mało, by myśleć o tym, by walczyć choćby o awans do finału NBA.

Wizards po sobotnim zwycięstwie zajmują piąte miejsce na Wschodzie z bilansem 26 zwycięstw i 20 porażek. Ale od dziewiątych Pistons, pierwszej drużyny na miejscu poza play-off, dzielą ich tylko trzy mecze. Szczęśliwie dla Wizards, to oni wygrali trzy bezpośrednie pojedynki z Pistons i w przypadku równego bilansu meczów, to drużyna z Waszyngtonu będzie wyżej.

Wizards kontynuują swoją serię meczów wyjazdowych. W poniedziałek zagrają w Dallas z Mavericks, w czwartek w Oklahoma City z Thunder, a w przyszłą sobotę w Atlancie z Hawks.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.