Eurobasket 2017. Dwie dogrywki i porażka. Polska daleko do awansu

Reprezentacja Polski przegrała po dwóch dogrywkach z Finlandią 87:90 i ma bardzo trudną drogę do awansu do 1/8 finału.

Wydawało się, że Polacy to spotkanie wygrają. Na 1:33 przed końcem mieli dziewięć punktów zaliczki i wystarczyło mądrze rozegrać ostatnie sekundy. Na 50 sekund przed końcem z przewagi zostało pięć punktów po trójce Salina, ale potem seria błędów sprawiła, że Finowie doprowadzili do dogrywki.

Najpierw Tomasz Gielo popełnił błąd pięciu sekund, a potem sfaulował Lauriego Markkanena przy rzucie za trzy punkty. Fin trafił wszystkie rzuty wolne. A na 11 sekund przed końcem przy dwóch punktach przewagi Koszarek podał w ręce Markkanena, który popędził do kosza i na 8 sekund przed końcem doprowadził do remisu.

Polacy mieli jeszcze akcję na zwycięstwo, ale nie byli w stanie oddać rzutu. - To, co zrobiliśmy w czwartej kwarcie, jest karygodne. Nie można tak grać - grzmiał w rozmowie z TVP po meczu Przemysław Karnowski.

W pierwszej dogrywce trwało przeciąganie liny. Wydawało się, że górą będą Biało-Czerwoni po tym, jak ważne punkty po szalonej akcji zdobył A.J. Slaughter, ale znów niesamowity Markkanen przedłużył spotkanie. W drugiej dogrywce Finowie zagrali bardziej wyrachowanie, popełnili mniej błędów w końcówce. Na 14 sekund przed końcem mieli pięć punktów więcej, ale Polacy jeszcze mieli szansę. „Trójkę” trafił Slaughter, Koponen nie trafił jednego rzutu wolnego, ale Biało-Czerwoni nie byli w stanie rozegrać dobrej akcji w ostatnie siedem sekund. Finowie dobrze odcięli obwodowych, piłka trafiła w ręce Kuliga, który wyrzucił ją na aut.

Finowie zwyciężyli 90:87 i są blisko awansu do kolejnej rundy. Przed nimi mecze z Grekami i najsłabszą w grupie Islandią. Przed Polakami schody - najpierw mecz z Francją, a potem z Grecją.

W niedzielę Biało-Czerwoni zagrali naprawdę przyzwoicie. Odrobili dwucyfrową stratę z pierwszej kwarty, wrócili do gry w drugiej kwarcie dzięki pięciu punktom z rzędu Waczyńskiego i jego dobrej akcji w obronie. A w drugiej połowie budowali przewagę, dobrze wykorzystując minuty, gdy na parkiecie był Przemysław Karnowski. Szkoda, że tak zawalili ostatnią minutę czwartej kwarty.

Po 18 punktów dla Polski rzucili A.J. Slaughter i Adam Waczyński, 14 miał Mateusz Ponitka, a 12 Damian Kulig. 11 punktów dorzucił Tomasz Gielo, który w obronie naharował się przy Markkanenie.

20-letni gwiazdor reprezentacji Finlandii udowodnił po raz kolejny, że jego wybór w czerwcowym drafcie nie był przypadkiem. Trafiał ważne rzuty, w końcówkach zachowywał przytomność. W sumie zdobył aż 27 punktów, miał dziewięć zbiórek. 21 punktów dorzucił Petteri Kopponen, który miał też siedem asyst.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.