EuroBasket 2017. Dlaczego mistrzostw nie sędziują najlepsi arbitrzy?

Czy na poziomie EuroBasketu 2017 odbije się to, że meczów w Finlandii, Izraelu, Rumunii i Turcji nie prowadzą czołowi arbitrzy Europy.

Najważniejszego w tym roku reprezentacyjnego turnieju na Starym Kontynencie nie sędziuje europejska czołówka arbitrów. Dlaczego? Bo to kolejny front walki pomiędzy FIBA, czyli światową federacją koszykarską, która organizuje EuroBasket, a władzami Euroligi, czyli najważniejszym europejskim klubowym pucharem.

Konflikt między obiema organizacjami trwa od pięciu lat - wtedy FIBA przegłosowała reformę rozgrywek reprezentacyjnych, w której główną zmianą było to, że kwalifikacje do mistrzostw świata i Europy będą rozgrywane na wzór tych piłkarskich, czyli podczas tzw. okienek reprezentacyjnych w trakcie sezonu, a nie jak do tej pory - latem. Euroliga od początku się na to nie zgadzała.

Oczywistym było, że NBA nie pozwoli swoim koszykarzom na uczestniczenie w meczach reprezentacyjnych w trakcie trwania sezonu. Euroliga poszła podobną drogą. W lipcu przedstawiła terminarz, który nie uwzględnia okienek reprezentacyjnych, a to oznacza, że wiele reprezentacji będzie musiało radzić sobie nie tylko bez gwiazd z NBA, ale i Euroligi.

To tylko rozwścieczyło FIBA, ale federacja zbytnio odegrać się nie mogła. Narodowe federacje, które mają kluby w Eurolidze jak Hiszpania, Francja czy Turcja, nie mogły zostać ukarane, bo przecież bez nich EuroBasket nie ma sensu. Nie można było też zawiesić zawodników z klubów euroligowych, bo EuroBasket bez gwiazd byłby totalną klapą. Skupiono się więc na sędziach.

Czołowi arbitrzy europejscy, czyli ci którzy w ostatnich latach sędziowali mecze Euroligi i najważniejsze turnieje FIBA w ostatnich latach, dostali ultimatum: albo przestaniecie sędziować w Eurolidze, albo nie będziecie już sędziować spotkań międzynarodowych. Sprawa dotyczyła aż 62 arbitrów. Wśród sędziów prowadzących mecze Euroligi w poprzednim sezonie byli m.in. Polacy - Jakub Zamojski i Piotr Pastusiak. Pierwszy sędziował dwa lata temu mecze na mistrzostwach Europy we Francji, drugi był jedynym polskim sędzią podczas igrzysk olimpijskich w Rio.

Zdecydowana sędziów większość się nie ugięła. Powód? Pieniądze.

Za pracę na EuroBaskecie sędzia może liczyć na 2,5 tys. dolarów. Euroliga za sezon pracy płaci czołowym arbitrom blisko 60 tys. dol.

FIBA postawiła na sędziów, którzy prowadzą mecze m.in. w Koszykarskiej Lidze Mistrzów, gdzie poziom meczów jest zdecydowanie niższy niż w Eurolidze. - Euroligę sędziuje przynajmniej 50 najlepszych sędziów Europy. Żeby przeprowadzić taki turniej jak EuroBasket potrzebujesz 40 arbitrów. Jeśli to byłby mały turniej młodzieżowy, to nic by się nie stało. Ale co się będzie działo powiedzmy w ćwierćfinale EuroBasketu, gdy niedoświadczony sędzia będzie musiał radzić sobie z presją zawodników i trenerów - zastanawia się anonimowo jeden z sędziów przepytywany przez Marka Woodsa.

FIBA idzie dalej i naciska na narodowe federacje, by nie dopuszczały sędziów euroligowych do prowadzenia meczów w krajowych rozgrywkach. Tak jest m.in. w Grecji. Podjęto taką próbę też we Włoszech, ale sprawę zablokował krajowy trybunał sportowy.

FIBA też pogroziła… komentatorom telewizyjnym. Na wiosnę musieli wybrać - albo pracują przy projektach FIBA albo komentują mecze Euroligi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.