EuroBasket 2017 na start. Czego oczekiwać od kadry Mike'a Taylora?

Meczem ze Słowenią reprezentacja Polski rozpocznie walkę w mistrzostwach Europy. Co może osiągnąć drużyna prowadzona przez Mike'a Taylora?

Amerykanin prowadzi kadrę koszykarzy od 2014 roku. Przez ten czas wygrał z reprezentacją dwa turnieje kwalifikacyjne do ME, a na EuroBaskecie w 2015 roku we Francji doprowadził ja do 1/8 finału, gdzie uległa późniejszym mistrzom Europy Hiszpanom. Naturalnym byłoby, żeby za sukces kadry uznać ćwierćfinał, czyli krok dalej w stosunku do tego, co osiągnięto przed dwoma laty.

- Ta kadra to nowa historia. Nie da się porównać tego, co było dwa lata temu z tym, co jest teraz. Trzeba mieć świadomość chwili. Chciałbym z Polską osiągnąć wyjątkowy sukces. Koszykówka to sport zespołowy i właśnie zespół jest naszym atutem. Mamy trudnych rywali, którzy będą wymagać od nas wejścia na wyższy poziom, ale tego oczekujesz po takim turnieju - mówi sam trener Taylor.

- Niektórzy mogą myśleć, żeby zrobić progres powinniśmy awansować do ćwierćfinału. Chcielibyśmy, żeby tak się stało, ale to nie jest takie proste. Trzeba ciężko pracować, grać dobrze i walczyć o swoje. Musimy wykorzystać nasz potencjał do maksimum i wtedy zobaczymy, jaki będzie tego wynik. Mamy nadzieję, że sprawy pójdą do przodu - dodaje Taylor.

Argumenty świadczące za tym, że szanse na sukces są, mamy. Trzon kadry gra ze sobą czwarty sezon z rzędu, najlepsi gracze znają się już na parkiecie na wylot, a poza nim dobrze czują się w swoim towarzystwie.Amerykański trener zaraził kadrowiczów optymizmem, atmosfera na zgrupowaniu jest doskonała, a koszykarze tworzą zwartą grupę. - W Helsinkach nie ma bliższej sobie grupy ludzi - przekonuje Taylor.

Z roku na rok czynią postępy w swoich karierach klubowych - przeskakują do lepszych drużyn i lig. Adam Waczyński zaczynał pracę z Taylorem jako gracz wyjeżdżający dopiero do ligi hiszpańskiej, teraz jest ważnym graczem euroligowej Unicajy. Takich historii w kadrze jest więcej.

Trener Taylor ma do dyspozycji wszystkich najlepszych polskich koszykarzy. Oczywiście, w kadrze nie ma Marcina Gortata, ale jego absencja zaskoczeniem nie jest - z gry w reprezentacji zrezygnował już dwa lata temu. Nie ma też Macieja Lampego, on nie zdążył się wykurować po operacji biodra. Poza nimi osłabień brak.

Biało-Czerwoni trafili do dość trudnej grupy A. W Helsinkach zmierzą się kolejno ze Słowenią, Islandią, Finlandią, Francją i Grecją. Eksperci nie dają Polsce większych szans na wyjście z grupy (awans uzyskają cztery najlepsze ekipy), bukmacherzy polskiego potencjału też zdają się nie doceniać. Ale z drugiej strony tegoroczny EuroBasket to dla wielu drużyn turniej przejściowy, trwa wymiana pokoleń, zabraknie wielu gwiazd z NBA, także u naszych grupowych rywali. Do tego spadł prestiż turnieju. Poza medalami nic więcej ugrać na nim nie można - po zmianie systemu kwalifikacyjnego do mistrzostw świata czołówka EuroBasketu nie ma już gwarancji miejsc w światowym turnieju, trzeba się o nie bić w kwalifikacjach. To może być szansa dla Polski.

- Nie skupiamy się w ogóle na tym, czego od nas się oczekuje, bo tego nie możemy kontrolować. Mamy własne oczekiwania i własne cele, które chcemy realizować. Chcemy być najlepszym zespołem, jakim tylko będziemy mogli się stać. Będziemy działać dzień po dniu. Idziemy w dobrym kierunku - przekonuje Taylor.

Historia startów Polaków w EuroBasketach w XXI wieku wskazuje jasno jedną zależność - jeśli pierwszy mecz Biało-Czerwoni wygrywają, zawsze wychodzą z grupy (tak było w 2009 i 2015 roku). Jeśli turniej zaczynają od porażki, do domu wracają już po fazie grupowej. Czy znów pierwszy mecz - tym razem ze Słowenią - okaże się proroczy?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.