NBA. LeBron James zapewnił Cavaliers mecz numer siedem

LeBron James znów to zrobił! Rzucił 46 punktów w 46 minut i poprowadził Cleveland Cavaliers do zwycięstwa 109:99 z Boston Celtics. O awansie do finału NBA, ósmym z rzędu dla Jamesa, zdecyduje niedzielny mecz w Bostonie

W rywalizacji do czterech zwycięstw Cavs doprowadzili do stanu 3-3. Walczą o swój czwarty z rzędu udział w finale NBA. LeBron James ma szansę zagrać po raz ósmy z rzędu i dziewiąty w karierze (do tej pory mistrzem był trzy razy). To jego 15. sezon w NBA. W grudniu skończy 34 lata. Ale wciąż trudno go zatrzymać.

W meczach, w których jego zespół może odpaść z dalszej rywalizacji wznosi swoją grę na jeszcze wyższy poziom. W piątek pobił rekord kariery w takich spotkaniach - rzucił 46 punktów, grał 46 minut, odpoczywając króciutko pod koniec trzeciej kwarty i schodząc z boiska 57 sekund przed końcem spotkania, gdy wynik był rozstrzygnięty.

James trafił 17 z 33 rzutów z gry oraz 7 z 11 rzutów wolnych. Do kosza wpadło pięć z siedmiu rzutów za trzy punkty, w tym dwa niemal z tego samego miejsca w odstępie niespełna pół minuty w końcówce czwartej kwarty sprzed nosa Jaysona Tatuma - to one przypieczętowały zwycięstwo Cavaliers. Miał też 11 zbiórek, dziewięć asyst, trzy przechwyty oraz blok. Piłkę stracił trzy razy. Po drugiej celnej trójce w końcówce James zrobił groźną minę, naprężył muskuły. Wiedział, że tego meczu jego zespół już nie przegra. Było 107:96 dla Cavs. - To miłość do gry powoduje takie reakcje. Rozumiesz sytuacje i moment, w którym się znajdujesz. Tego uczucia nie da się wytłumaczyć, jeśli nie byłeś jego częścią - mówił po meczu.

"To niesamowite"

Komplementy pod adresem Jamesa to nic nowego. Trener Celtics Brad Stevens jest pod szczególnym wrażeniem tego, jak lider Cavs jest w stanie grać powyżej oczekiwań. - Nikt inny nie ma takiego ciężaru na swoich barkach. Sposób, w jaki tego dokonuje, jest wyjątkowy. To, jak przez tyle lat dochodzi do finałów, jest niesamowite - mówił.

"Nienawidziłem go, gdy grałem przeciwko niemu"

Oczywiście, LeBron James nie wygrał piątkowego meczu sam. 20 punktów dorzucił rozgrywający George Hill, a wsparcie dali też rezerwowi - to z nimi na parkiecie James ograniczył Celtics do ledwie 18 punktów w drugiej kwarcie i wtedy jego zespół odskoczył rywalom na kilkanaście punktów. 14 punktów rzucił Jeff Green, 10 i siedem zbiórek miał Larry Nance Jr., a Kyle Korver do sześciu "oczek" dołożył bardzo mądrą grę w obroni. Cavaliers musieli radzić sobie przez większość meczu bez Kevina Love'a, który w pierwszej kwarcie zderzył się głowami z Tatumem i nie wrócił już na parkiet.

- Gdy grałem przeciwko niemu, nienawidziłem go. Ale będąc z nim w drużynie, mogę złapać oddech. Tego, co on robi w każdym meczu, nie da się wytłumaczyć. To coś specjalnego. Wydawało mi się, że był lepszy, gdy grałem przeciwko niemu i nas wyrzucał z play-off. Teraz jest tak dobry, że nie potrafię tego nawet opisać - mówi Hill, który jeszcze kilka sezonów temu rywalizował z Jamesem jako gracz Indiana Pacers.

Gotowi na rozbite nosy w meczu numer siedem

Celtics w grze utrzymywał duet Terry Rozier - Jaylen Brown. Ten pierwszy trafił aż sześć razy za trzy punkty, a w sumie rzucił ich aż 28 i dołożył do tego siedem asyst. Brown zdobył 27 punktów. Cavaliers udało się ograniczyć Tatuma (15 punktów) oraz Ala Horforda, który do kosza trafił tylko dwa razy (sześć punktów). Celtics w czwartej kwarcie doszli rywali nawet na siedem punktów, ale potem swoje trójki trafił James.

Decydujący o awansie do finału NBA mecz numer siedem w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu o godz. 2.30. Do tej pory w serii Celtics - Cavaliers wygrywali tylko gospodarze. Niedzielny mecz odbędzie się w Bostonie. - To nie będzie piękny mecz. Musimy być gotowi do walki. Gotowi na to, że będziemy mieć zakrwawione nosy. Zrobimy, co tylko się da, by wygrać - zapowiada rozgrywający Celtics Marcus Smart.

To był ostatni mecz Jamesa dla Cavs?

Piątkowe spotkanie miało wyjątkową atmosferę, bo kibice w Cleveland obawiają się, że więcej już Jamesa w koszulce Cavaliers nie zobaczą. Jeśli Celtics wygrają w niedzielę, to być może ostatni mecz Jamesa "u siebie" już widzieli. LeBron może latem odstąpić od ostatniego roku kontraktu z Cavs i poszukać nowego klubu. To sprawa, o której dyskutuje się równie często jak o tym, co James robi na parkiecie. A w Cleveland wiedzą doskonale, jak gorzko smakuje odejście Jamesa. Przeżyli to przecież w 2010 roku.

James na razie o swojej przyszłości się nie wypowiada. Kilka razy wspominał, że chciałby zakończyć karierę w Cleveland, ale to niepokoju kibiców Cavs nie zmniejszyło. Pewne jest jedno. Po sezonie zdecyduje, co zrobi dalej. Philadelphia 76ers, Los Angeles Lakers i New York Knicks są już w blokach startowych, by złożyć mu oferty. Ale chętnych będzie więcej.

Cleveland Cavaliers' LeBron James (23) drives between Boston Celtics' Marcus Morris (13) and Boston Celtics' Marcus Smart (36) during the first half of Game 6 of the NBA basketball Eastern Conference finals Friday, May 25, 2018, in Cleveland. (AP Photo/Ron Schwane)
SLOWA KLUCZOWE:
Quicken Loans Arena;_S2_4279
RON SCHWANE/AP

Cleveland Cavaliers' LeBron James (23) drives as Boston Celtics' Marcus Smart (36) defends during the second half of Game 6 of the NBA basketball Eastern Conference finals Friday, May 25, 2018, in Cleveland. (AP Photo/Ron Schwane)
SLOWA KLUCZOWE:
Quicken Loans Arena;_S2_4656
RON SCHWANE/AP

Copyright © Agora SA