Kobe Bryant uhonorowany przez Lakers. Dwie koszulki pod dachem Staples Center

Los Angeles Lakers przegrali po dogrywce z Golden State Warrios 114:116, ale najważniejsze rzeczy działy się w przerwie. Pod dachem hali Staples Center zawisły dwie koszulki Kobe Bryanta. To pierwszy koszykarz w historii NBA, który ma zastrzeżone dwa numery w jednym klubie.
Kobe Bryant Kobe Bryant CHRIS CARLSON/AP

Wzruszająca uroczystość

Mecz był tylko dodatkiem to wielkiego dnia Kobe Bryanta. Wszystko wokół hali, na trybunach czy podczas transmisji telewizyjnej przypominało, jaki to jest dzień. Jeden z najlepszych koszykarzy w historii Lakers pojawił się na hali ubrany w czarny garnitur, białą koszulę i czarny krawat. Towarzyszyła mu żona i trzy córki. Ceremonia odbyła się podczas przerwy między pierwszą a drugą połową. Lakers wydłużyli ją ze zwyczajowych 15 minut do aż 21, by udało się zmieścić wszystkie przemowy.

Uroczystość zaczęła się od wyświetlenia filmu animowanego 'Dear Basketball' nawiązującego do poematu Bryanta, którym ogłosił pożegnanie z koszykówką.

"Mamba out"

Magic Johnson, który obecnie pełni rolę prezesa klubu, przedstawił Bryanta jako najlepszego gracza Lakers w historii. - Przez 20 lat nas zachwycał i sprawiał, że zastanawialiśmy się, jak to w ogóle jest możliwe. Dał nam pięć tytułów mistrzowskich. Mam nadzieję, że nagrywaliście wszystkie mecze. Bo drugiego Kobe Bryanta już nie będzie - mówił Johnson.

- Kto pamięta jego 81 punktów? A poza tym, już nigdy żadna gwiazda nie zakończy w tak zaawansowanym wieku kariery, rzucając 60 punktów - dodał.

- Kobe, dziękuje za to, że byłeś lojalny i na zawsze wybrałeś purpurę i złoto. Zwłaszcza w momentach, gdy łatwiejszą drogą była zmiana klubu - Jeanie Buss, właścicielce Lakers, łamał się głos, gdy to mówiła.

Johnson w swojej przemowie nawiązał też do polityki. - Bardzo Cię potrzebujemy. Gdy patrzę po trybunach, to widzę osoby wszystkich ras, które są razem i dopingują ciebie, tak jak robiły to przez 20 lat. Ten kraj też musi się zjednoczyć, tak jak ty robiłeś z Los Angeles przez 20 lat - mówił.

Bryant w swojej przemowie podziękował rodzinie, kolegom z drużyny, kibicom, a swoją wypowiedź zakończył charakterystycznym stwierdzeniem 'Mamba out'. I położył mikrofon na parkiecie.

Bilety za krocie, gwiazdy przy parkiecie

31 tys. dolarów trzeba było zapłacić na miejsce przy parkiecie, 700 dol. kosztowały miejsca w dolej części trybun - i mówimy tu o ostatnich dostępnych miejscach. Bo były wejściówki które kosztowały jeszcze więcej.

A przy parkiecie siedziały nie tylko byłe gwiazdy Lakers, ale i legendy NBA: Elgin Baylor, Bill Russell, Kareem-Abdul Jabbar, Allen Iverson, Shaquille O'Neal.

Gdy w przerwie trwała ceremonia Bryanta, młodzi gracze Lakers wyszli z szatni. Przemową i zawieszeniu koszulek pod dachem przyglądali się też Steve Kerr, trener Warriors, oraz Kevin Durant.

W trakcie drugiej kwarty wyświetlono klip, na którym karierę Bryanta wspominali m.in. Kevin Garnett, Doc Rivers, Gilbert Arenas, Gregg Popovich czy Carmelo Anthony. Wiadomości wideo przesłali też O'Neal, Pau Gasol, Robert Horry i Derek Fisher.

Pomnik może być bez numeru

Kobe Bryant to pięciokrotny mistrz NBA. Od poniedziałku, pierwszy koszykarz w historii ligi, który ma zastrzeżone dwa numery. Grę w lidze zaczynał w 1996 roku z ósemką na plecach. Numer zmienił w 2006 roku. To że Lakers będą chcieli zastrzec numer Bryanta, było oczywiste jeszcze zanim zakończył karierę w 2016 roku. Zastanawiano się, który numer wybiorą Lakers.

Z ósemką na plecach zdobył trzy mistrzowskie tytuły i zaliczył mecz z 81 punktami (drugi wynik w historii NBA). Gdy miał numer 24 tytuły świętował dwa, ale też przegonił Michaela Jordana na liście strzelców wszech czasów (33 643 punkty rzucił Bryant) i zakończył karierę rzucając 60 punktów w ostatnim meczu.

Lakers nie chcieli rozsądzać, który Bryant był lepszy i uhonorowali go zawieszeniem dwóch koszulek pod dachem hali. Podobny problem mogą mieć za jakiś czas, gdy będą przed Staples Center stawiać pomnik zawodnikowi. - Pomnik może być przecież bez numeru - mówił Bryant. - Jeśli jednak postać będzie mieć włosy, to będzie to jednoznaczne. Ósemka miała coś, czego '24' nigdy mieć nie mogła - dodał z uśmiechem.

8>24 czy 8<24?

Podczas konferencji prasowej dziennikarze pytali Bryanta, który Kobe był lepszy i którą koszulkę on sam zawiesiłby pod dachem, gdyby musiał wybrać jedną. Bryant odpowiedział dyplomatycznie.

-To zależy. Gdyby '8' grała przeciwko '24' ze zerwanymi Achillesami, to problem ma '24'. Ale jeśli '24' rywalizuje z '8', która miała naderwany bark, to problem ma '8' - stwierdził.

-Gra z '24' była większym wyzwaniem, bo skłaniałem się do rzeczy, które są trudniejsze do zrobienia. Fizycznie ciężko było wstawać dzień po dniu po tak wyczerpujących meczach jak w serii finałowej z Celtics, gdy miałem pękniętą kość w stopie, złamany palec i ból pleców, jak przez pół kariery. I gdybyście mnie zmusili, to pewnie postawiłbym na '24' - mówił Bryant.

Former Los Angeles Laker Kobe Bryant arrives for a halftime ceremony, retiring both of his jersey's during an NBA basketball game between the Los Angeles Lakers and the Golden State Warriors, in Los Angeles, Monday, Dec. 18, 2017. (AP Photo/Chris Carlson)
CHRIS CARLSON/AP

Former Los Angeles Laker Kobe Bryant speaks during a halftime ceremony retiring both of his jersey's during an NBA basketball game between the Los Angeles Lakers and the Golden State Warriors in Los Angeles, Monday, Dec. 18, 2017. (AP Photo/Chris Carlson)
CHRIS CARLSON/AP

Former Los Angeles Laker Kobe Bryant watches a tribute video with his family during an NBA basketball game between the Los Angeles Lakers and the Golden State Warriors in Los Angeles, Monday, Dec. 18, 2017. The Lakers retired Bryant's No. 8 and No. 24 jersey during a halftime ceremony. (AP Photo/Chris Carlson)
CHRIS CARLSON/AP

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.