Koszykówka. Igor Milicić: Być może zderzymy się ze ścianą, a może sprawimy niejedną niespodziankę

Nie do końca wiemy, co nas czeka w Lidze Mistrzów. Być może zderzymy się ze ścianą. Ale możliwe jest też, że stać nas na niejedną niespodziankę - mówi Igor Milicić, trener Anwilu Włocławek

Anwil Włocławek w poprzednim sezonie wywalczył drugie w historii klubu mistrzostwo Polski. Po siedmiu latach klub wraca do europejskich pucharów. W październiku zadebiutuje w koszykarskiej Lidze Mistrzów. Mistrzowie Polski sezon zaczną od sobotniego meczu o Superpuchar Polski z Polskim Cukrem Toruń (godz. 20). Sezon Energa Basket Ligi rozpoczną tydzień później wyjazdowym spotkaniem z Arką Gdynia.

***

Michał Owczarek: Przygotowania do sezonu zakończyliście meczami z Ratipharmem Ulm i Brose Bamberg. Przed sezonem w Lidze Mistrzów sprawdzian idealny. Czego dowiedziałeś się o swojej drużynie?

Igor Milicić: To było bardzo cenne doświadczenie. Zarówno my jak i zawodnicy mamy świadomość, że możemy grać na równi przeciwko wyżej notowanym rywalom. To pokazuje, że idziemy w dobrym kierunku. Zagraliśmy trzy mecze w cztery dni, jeden wygraliśmy, ale w dwóch pozostałych nie odstawaliśmy, dopóki mieliśmy siły. A trzeba pamiętać, że budżety naszych rywali były wielokrotnie wyższe, a my przez większość tych meczów walczyliśmy jak równy z równym. To napawa optymizmem.

To znaczy, że ten Anwil będzie silniejszy od tego, który zdobył mistrzostwo?

- Nie lubię gdybać, czy bawić się we wróżby. Sezon jest długi, najważniejsze mecze są w czerwcu, a do tego czasu wiele może się wydarzyć. Jesteśmy skoncentrowani na samym początku rozgrywek. Nasz pierwszy cel to Superpuchar. Co będzie później, zobaczymy.

Przygotowania do tego sezonu na pewno różniły się od tych zeszłorocznych. Anwil wraca do gry w europejskich pucharach, będzie rywalizował w Lidze Mistrzów.

- Tak, to zmieniło nasze nastawienie. Nie mogliśmy sobie pozwolić na to, żeby powoli przystosowywać zawodników do naszych systemów defensywnych i ofensywnych. Musieliśmy to zrobić inaczej. Zarzuciliśmy zawodników ogromem informacji i taktyki, a równocześnie pracowaliśmy nad wytrzymałością i sprawnością fizyczną. To był bardzo wymagający okres dla zawodników. Mam poczucie, że wykonaliśmy naszą robotę na 80 procent.

Odnoszę wrażenie, że nie cieszy Cię 80 procent dobrze wykonanej pracy, a bardziej martwi te 20 procent, których nie wykonaliście.

- Bardzo dobrze to ująłeś. Zawodnicy wykonali ogrom pracy, ale nie każdy jest w stanie przyswoić tyle informacji w tak krótkim czasie. Jestem zadowolony z tego, jak oni sprawnie sobie z tym radzili. Błędy się zdarzają, ale przez cały sezon będziemy się z tym zmagać i będziemy je poprawiać. Mamy inteligentnych graczy, którzy sami starają się poprawiać. Sezon dopiero się zaczyna, widać, że w brakuje im te przysłowiowe pół sekundy w reakcjach, ale nie jest źle.

To przeładowanie informacjami był największą trudnością podczas przygotowań?

- Tak, bo mamy wielu nowych zawodników i musimy ich nauczyć naszego systemu. Mamy mnóstwo zasad w obronie i ataku. Przyswojenie tego to nie jest kwestia kilku dni ani nawet tygodni. A w związku z tym, co nas czeka, musieliśmy wszystko bardzo skondensować i narzucić ostry reżim treningowy, żeby ten proces przebiegał jak najszybciej. To było najtrudniejsze zadanie. To dlatego mam wrażenie, że naszą pracę wykonaliśmy w dużym stopniu, ale nie w pełni. Nie dokonaliśmy wszystkiego i nie zaczynamy sezonu w podobnej dyspozycji do tej z ostatnich play-offów.

Skład Anwilu zmienił się, jest wiele nowych twarzy, ale koncepcja budowy drużyny wydaje się podobna i wciąż zakłada dużą wymienność pozycji.

- To już trzeci sezon z rzędu, gdy mamy podobną koncepcję poszukiwania zawodników i budowy drużyny. Rozwijamy się w tym. Na pewno chcemy mieć wielu zawodników, którzy mogą grać z piłką. Latem nie wszystko ułożyło się tak, jak się spodziewaliśmy,. Budowa składu nie szła tak, jakbyśmy sobie to wymarzyli, ale udało się wybrać takich graczy, z których jesteśmy zadowoleni. Choć zespół stracił kilku atletów, to nie jest gorszy pod względem fizyczności.

Jaką koszykówkę będzie grał Anwil w tym sezonie?

- Chcę widzieć zespół waleczny, bo z tym Anwil kojarzy się od lat. Nie będziemy odpuszczać. Będziemy grać koszykówkę zorganizowaną w obronie i ataku pozycyjnym. Nasz zespół musi mieć głowę na karku w każdej sytuacji. Próbujemy urozmaicać atak, ale i to samo robimy w obronie. Naszym celem jest, by rywal nie wiedział do końca, czego może się po nas spodziewać. Różnorodność w ataku i obronie jest naszym znakiem firmowym.

Liga Mistrzów i EBL - połączenie dwóch rozgrywek będzie największym wyzwaniem w tym sezonie?

- Zobaczymy. Niewielu zawodników ma doświadczenie z gry w europejskich pucharach. Klub też bardzo się zmienił od czasu, gdy po raz ostatni rywalizował w Europie. Dla wszystkich jest to nowe doświadczenie, musimy się szybko uczyć. Ale to nie jest nasz jedyny cel. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, którzy chcą odnieść sukces. Nie do końca wiemy, co nas czeka w Lidze Mistrzów. Być może zderzymy się ze ścianą. Ale możliwe jest też, że stać nas na niejedną niespodziankę. Chcemy zaskoczyć pozytywnie.

Do tej pory mieliście komfort tygodniowych przygotowań do meczu. Teraz tego nie będzie. Podróże będą największym wyzwaniem? Czujecie się gotowi?

- Menedżerowie klubu wykonali ogrom pracy od strony organizacyjnej. Mamy zarys tego, jak podróżowanie powinno wyglądać, by było efektywne. Na pewno nasz trener przygotowania fizycznego oraz sztab medyczny będą mieć pełne ręce roboty. To aspekt, w którym musimy wykonać największy krok do przodu. Analizujemy wszystko, co się da, bo chcemy być dobrze przygotowani. Dla zawodników będzie to na pewno męczące, czeka ich jeszcze więcej pracy niż przed rokiem. Ale nie mam obaw.

Gra w Lidze Mistrzów może odbić się negatywnie na meczach w EBL?

- W kraju najważniejsze mecze będziemy rozgrywać od marca do czerwca. Naszym priorytetem jest sobotni mecz o Superpuchar i dobre otwarcie sezonu w Europie. Nie mówię, że odpuszczamy polską ligę, ale chcemy się pokazać z dobrej strony w Lidze Mistrzów i coś osiągnąć. Nie wychodzimy jednak zbytnio w przyszłość, liczy się dla nas najbliższy mecz.

Jako zawodnik grałeś w pucharach, jako trener będziesz debiutował. Jak się do tego przygotowywałeś?

- Przez całe lato podglądałem i podpatrywałem trenerów, którzy już od wielu lat grają przynajmniej dwa razy w tygodniu. Ciekawi mnie, czy nasz system, który jest bardzo skomplikowany, może funkcjonować w Europie i w połączeniu z tym, że gra się co trzy dni. Nasz sekret tkwił w długich i dokładnych przygotowaniach do meczów. Teraz tego czasu będzie mniej - zamiast sześciu dni maksymalnie trzy. Skauting drużyny rywala jest dla nas bardzo ważny, zobaczymy, jak będziemy sobie radzić z presją czasu. Bo zasady naszej pracy zostają takie same. 10 dni przed meczem mamy zebrane wszystkie informacje o rywalu i wtedy rozpoczynamy analizę. Decydujemy, jak będziemy grać, staramy się zidentyfikować ich najsilniejsze strony i jak to zneutralizować. Na razie nie zawracamy sobie głowy drużynami, z którymi zagramy w listopadzie czy grudniu, bo wiele w nich może się zmienić. Na pierwsze mecze jesteśmy już przygotowani.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.