Przez Wirginię do NBA? Wybory Macieja Bendera

Amerykańscy trenerzy Macieja Bendera twierdzą, że za dwa, trzy lata polski skrzydłowy może zostać wybrany w pierwszej rundzie draftu do NBA. Na razie 18-letni talent wybrał trenera, który ma go do NBA przygotować - to Bob Huggins z Uniwersytetu Zachodniej Wirginii.

W przeszłości polscy koszykarze grali w lepszych akademickich zespołach i u lepszych trenerów - Łukasz Obrzut występował w Kentucky, Robert Tomaszek grał u Bobby'ego Knighta, a Aleksander Czyż przez dwa lata był graczem słynnego Duke u znakomitego szkoleniowca Mike'a Krzyzewskiego. Zachodnia Wirginia i Huggins nie są w aż tak ścisłej czołówce uczelnianej ligi NCAA, ale też żaden z wymienionych Polaków nie był takim talentem jak Bender.

Mierzący 211 cm wzrostu wychowanek Polonii Warszawa to zdecydowanie najbardziej obiecujący polski koszykarz z rocznika 1997. - Bob Huggins wręcz się w nim zakochał - mówi Paweł Mrozik, trener w liceum Mountain Mission School w stanie Wirginia, do którego dwa lata temu przyjechał Bender. - Maciek ma nieprawdopodobny talent. Jest wysoki, ale dobrze skoordynowany, jeśli chodzi o pracę rąk i nóg, dobrze biega po boisku. Jest też dość dobrze wyszkolony technicznie, nieźle rzuca, gra przodem do kosza. Oczywiście, wszystko jest jeszcze do poprawy, ale Huggins przyznał, że takiego gracza dawno nie widział - opowiada Mrozik.

Bender potrafi grać przodem do kosza, nieźle rzuca z dystansu, bliżej mu do skrzydłowego niż środkowego.

I to właśnie Huggins powiedział, że za kilka lat widzi Bendera w pierwszej rundzie draftu do NBA, czyli tam, gdzie Polaków jeszcze nie było. Macieja Lampego, Szymona Szewczyka i Marcina Gortata amerykańskie kluby wybierały w drugiej rundzie, odpowiednio z 30., 35. i 57. numerem. Za rok o angaż w NBA będzie starał się rozpoczynający właśnie czwarty rok studiów na Uniwersytecie Gonzaga Przemysław Karnowski, kolejnym polskim kandydatem do NBA może być Bender.

Oczywiście, o wchodzących w dorosłość nastolatkach czasem mówić lepiej jako o kandydatach na koszykarzy niż pełnoprawnych już zawodnikach, ale warto zauważyć, że Bender - w odróżnieniu od wymienionych wyżej rodaków - wcześniej zaczął proces dostosowywania się do amerykańskiego stylu gry i życia, co ułatwia adaptację w akademickiej NCAA, wylęgarni talentów dla NBA.

- Zdecydowałem się na wyjazd już do szkoły średniej za namową rodziców, którym zależało na tym, bym godził naukę i treningi. USA dają na to największe szanse. To był skok na głęboką wodę, nie było łatwo przejść z koszykówki europejskiej do amerykańskiej - mówił Bender w rozmowie z serwisem Collegehoops.pl.

Trenerzy, którzy współpracują z nim w USA i w Polsce, gdzie zawodnik przyjeżdża wiosną na finały krajowych mistrzostw i sezon reprezentacyjny, zauważają postępy. - Jak przyjechał do USA, unikał kontaktu, w zasadzie wolał grać jak siatkarz niż koszykarz. Teraz pod tym względem jest już bardzo dobrze, po kolejnym roku u nas będzie jeszcze lepiej - mówi o rozwoju fizycznym Mrozik, który od dwóch lat obserwuje Bendera na co dzień. - Stał się otwarty, kontaktowy i jest bardzo zdeterminowany, by osiągnąć cel, jakim na razie jest gra w NCAA - podkreśla postępy Tomasz Niedbalski z WKK Wrocław, który Bender reprezentuje w Polsce.

Od przyszłego sezonu Polak będzie ćwiczył u Hugginsa. 62-letni trener jest w czołówce NCAA pod względem zwycięstw (735), które odnosił m.in. z drużyną Uniwersytetu Cincinnati. Dwukrotnie awansował do Final Four rozgrywek o mistrzostwo USA (w 1992 roku z Cincinnati, pięć lat temu z Zachodnią Wirginią), w 2000 roku grający u niego Kenyon Martin został wybrany z nr. 1 draftu. - To świetny szkoleniowiec, jeden z najlepszych w historii, bardzo doświadczony. Ma wychowanków w NBA i "wyprodukował" wielu dobrych graczy podkoszowych - opowiada Mrozik.

Bender tzw. listu intencyjnego z uczelnią jeszcze nie podpisał, zgodnie z przepisami będzie mógł zrobić to dopiero w drugiej połowie listopada. Na razie koszykarz wyraził tzw. zobowiązanie słowne, z którego teoretycznie i on, i szkoła mogą się jeszcze wycofać. Ale tak się nie stanie. Bender, któremu stypendium proponowało wiele szkół, na Zachodnią Wirginię jest zdecydowany, Huggins, który Polaka oglądał i w meczach, i na treningach, chce go mieć u siebie.

Bender, który rozpoczyna właśnie naukę w klasie maturalnej, a dzisiaj rozegra ze swoją licealną drużyną pierwszy sparing przed sezonem, ma rok, by przygotować się na ciężką pracę w NCAA. - Jego największe rezerwy tkwią w sferze mentalnej, bo Maciek ma tendencje do zmniejszania obrotów, jeśli gra ze słabszymi rywalami - mówi Mrozik. - Powiedziałbym, że jest czasem zbyt "energooszczędny", a musi się nauczyć grać na maksimum przez cały czas. Będziemy nad tym pracować, to konieczne, by grać u wymagającego Hugginsa. Ten trener lubi twardych graczy, którzy nie odpuszczają.

- Są tacy, którzy mówią, że Maciek jest na grę w drużynie Zachodniej Wirginii za miękki, ale ja twierdzę, że to właśnie dobrze, że tam trafi. Bo gdzie ma się nauczyć tej twardości, jak nie tam? - pyta Mrozik, który trzy lata temu w położonej w górach Wirginii miejscowości Grundy zaczął od zera budować koszykarski program właśnie w Mountain Mission School. Liceum prywatnym, chrześcijańskim, którego misją jest także pomoc dla dzieci z rodzin dysfunkcyjnych. Bender może być najlepszym z jego koszykarskich absolwentów.

- Moim zdaniem w obecnym, ogólnokrajowym Top 100 tzw. Class 2016, czyli rocznika kończącego szkołę średnią w przyszłym roku, nie ma go tylko dlatego, że w lecie wybrał grę w mistrzostwach Europy juniorów, a nie występy w letnich turniejach AAU w Ameryce, które oglądają najważniejsi skauci - mówi Mrozik.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.