Karnowski dominował, Gonzaga wygrała 27. mecz z rzędu

23 punkty, siedem zbiórek i dwa bloki miał Przemysław Karnowski w wygranym aż 96:61 przez jego Gonzaga Bulldogs meczu z San Francisco Dons. Zespół Polaka jest wciąż niepokonany w NCAA.

Najlepszym strzelcem Gonzagi był Nigel Williams-Goss, który rzucił 30 punktów, a oprócz tego miał jeszcze siedem asyst i sześć zbiórek, świetnie zagrał też Karnowski, który jest w tym sezonie jednym z liderów drużyny. Miał 23 punkty (7/11 z gry, 9/10 z wolnych), do których dołożył siedem zbiórek (trzy w ataku), dwa bloki oraz asystę.

 

-Nie będziemy ze wszystkimi prowadzić już 20 punktami do przerwy. Do tego potrzebujemy dobrej gry w obronie. Podobało mi się, jak zmieniliśmy to w drugiej połowie. Już nie mieli tyle miejsca do oddawania rzutów - mówił po meczu Karnowski.

Jego zespół pierwszą połowę zakończył z siedmiopunktową przewagą, choć na początku meczu przegrywał nawet 11:16. Taka sytuacja niemal się w tym sezonie nie zdarzała. Jak wyliczyła agencja AP, Gonzaga prowadziła przez 94 proc. czasu wszystkich poprzednich meczów. Bulldogs rozpędzili się dopiero po przerwie i skończyło się wygraną różnicą 35 punktów (96:61).

To 27. triumf Gonzagi z rzędu. Studenci ze Spokane jako jedyni nie przegrali jeszcze meczu w NCAA i patrząc w terminarz (mają do zagrania jeszcze trzy mecze), trudno znaleźć tam rywala, który mógłby sprawić im większe kłopoty. Jeśli nie zakończą sezonu zasadniczego z bilansem 30-0, będzie to spora niespodzianka.

Gonzaga urosła do roli faworyta March Madness, czyli pucharowej rozgrywki o mistrzostwo NCAA, choć niektórzy wciąż wątpią w siłę drużyny ze względu na to, że rywalizuje w przeciętnej West Coast Conference i regularnie nie próbuje się z akademicką czołówką. Zespół w poprzednich 18. sezonach zawsze grał w March Madness, ale zazwyczaj bez sukcesów. Tylko raz - w 2015 roku - drużyna Karnowskiego dotarła do najlepszej ósemki koszykarskich drużyn akademickich. Teraz ma ogromną szansę, by znów zaszaleć w marcu.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.