Mecz o mistrza i Euroligę

Takiego spotkania w polskiej koszykówce jeszcze nie było - zwycięzca środowego meczu Turów - Prokom zdobędzie nie tylko mistrzostwo Polski, ale i miejsce w Eurolidze.

Cegliński na blogu: powtórka z historii, czyli mecze nr 7 z 1998 i 1999 roku

Finał play-off do czterech zwycięstw rozgrywany jest w Polsce od 1995 roku. Tylko dwukrotnie zdarzyło się, że o tytule decydowało dopiero siódme spotkanie - w 1998 roku Pekaes Pruszków przegrał u siebie z Zepterem Śląsk Wrocław 51:63, a rok później wrocławianie pokonali na własnym parkiecie Nobiles Anwil Włocławek 67:60.

Ale wówczas mistrz Polski nie grał w Eurolidze - koszykarskiej Lidze Mistrzów, która choć nie przynosi takich pieniędzy jak piłkarska, to jednak prestiżem przyciąga najlepszych zawodników. Stawka jest więc ogromna - Prokom chce zdobyć piąte mistrzostwo z rzędu i kontynuować sen o podbiciu Euroligi, a Turów po awansie do ćwierćfinału Pucharu ULEB chce wskoczyć na wyższy poziom. W finale jest 3:3 i kto wygra w środę, ten zdobędzie oba laury.

Rok temu Prokom dość łatwo pokonał Turów w finale 4:1, ale teraz sytuacja jest inna. Oba zespoły mają gwiazdy. Sopocianie te uznane w Europie i na świecie - Serba Milana Gurovicia (mistrz świata z 2002 roku) czy Litwina Donatasa Slaninę (mistrz Europy z 2003 roku, MVP poprzedniego finału). To m.in. na nich Prokom wydał w tym sezonie miliony złotych (cały budżet klubu wyniósł 30 mln).

Turów ma gwiazdy wschodzące, które promują swoje nazwisko właśnie w polskim finale. To przede wszystkim Amerykanie David Logan i Thomas Kelati, ale także Portorykańczyk Andres Rodriguez i Słoweniec Dragisa Drobnjak, czyli bohaterowie zwycięskiego meczu nr 6 w Sopocie.

Klub ze Zgorzelca wydał w tym sezonie ok. 20 mln zł mniej niż Prokom, ale na parkiecie tej dysproporcji nie widać. System gry stworzony przez słoweńskiego trenera Saso Filipovskiego kreuje zawodników do pierwszoplanowych ról i jednocześnie powstrzymuje utytułowanych rywali. Z drugiej strony niedoświadczony trener Prokomu Tomas Pacesas (jako pierwszy szkoleniowiec pracuje od listopada) pokazał już w finale, że potrafi wyciągać wnioski i zaskakiwać przeciwnika zmienną taktyką.

Ani wyniku, ani przebiegu siódmego spotkania przewidzieć nie sposób. Turów i Prokom to zespoły różne, ale równe, jeśli chodzi o poziom gry. W tegorocznym finale koszykarze pokazali już wszystko: popisy indywidualne gwiazd (26 punktów Logana i 30 Kelatiego oraz 34 Gurovicia), odrabianie dużych strat zakończone powodzeniem (Turów w meczu nr 1 i Prokom w meczach nr 4 i 5), dominację jednego z zespołów (89:71 dla Turowa w meczu nr 2) i wreszcie zwycięstwo w meczu o być albo nie być (74:69 dla zgorzelczan w Sopocie w meczu nr 6).

- Wygra ten zespół, który pokaże więcej energii, zaangażowania i walki. Mamy finały dwóch godnych siebie rywali, więc będzie decydowała chęć wygrania tego mistrzostwa - mówi Andres Rodriguez.

Transmisja w Polsacie Sport od 18.

Kto zwycięży w meczu nr 7?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.