Zwycięski Basket Karola

W środę mistrz, w sobotę wicemistrz - beniaminek Basket Kwidzyn w ciągu trzech dni pokonał Prokom i Turów. I to bez najlepszego strzelca, który odszedł z klubu!

- Jak wygrywamy, to chcemy iść w górę. Jak przegramy - myślimy o utrzymaniu. Przede wszystkim zabezpieczajmy tyły - mówił już po sensacyjnej wygranej 89:79 z Prokomem Trefl Sopot Mariusz Karol - trener Banku BPS Basket Kwidzyn. - To nie jest sensacja. To tylko niespodzianka - prostował trener. - Prokom może być przyzwyczajony, że ze mną przegrywa. Wygrałem z nimi jako trener Unii/Wisły, Turowa, a ostatnio Kotwicy. Jeszcze wiosną, kiedy awansowałem do ekstraklasy z Basketem, dostałem telefon z Sopotu i usłyszałem: "Znowu będziesz nas prześladował" - dodaje Karol.

W sobotę zespół Karola pomścił trenera w Zgorzelcu - Basket wygrał po dogrywce 74:72. - Minęły dwa lata, odkąd wyjechałem ze Zgorzelca, i cieszę się, że pierwszy powrót tutaj zakończył się zwycięstwem mojego zespołu - mówił po meczu trener Basketu.

W Zgorzelcu beniaminka się nie obawiano. Ani z powodu złych wspomnień ze spotkań z beniaminkami - Turów w tym sezonie przegrał z Górnikiem Wałbrzych i na wyjeździe, i u siebie - ani ze względu na zwycięstwo Basketu z Prokomem. - Dla nas to dobra sytuacja. Dzięki temu zwycięstwu Basketu zrównaliśmy się punktami z Prokomem i Anwilem Włocławek, co dla nas jest bardzo korzystne - mówił przed meczem prezes Turowa Arkadiusz Krygier. - Ponadto nasi zawodnicy podejdą do meczu bardziej skoncentrowani, bo wiedzą, że z Prokomem nie wygrywa się przez przypadek.

Turów zaczął więc od prowadzenia 7:2, by na początku drugiej kwarty przegrywać 21:30. Jednak dzięki rezerwowym (Marko Scekic i Robert Skibniewski) gospodarze wyszli na dziesięciopunktowe prowadzenie. Ale nie utrzymali go do końca meczu m.in. dlatego, że zostawiali za dużo miejsca Mujo Tuljkoviciowi.

Basket doprowadził do remisu i do dogrywki, choć mogli zdobyć zwycięskie punkty w ostatniej akcji. W dogrywce wszyscy mieli ogromne kłopoty z trafianiem do kosza - udawało się tylko z rzutów wolnych. Basket trafił cztery razy, Turów dwa, a w ostatniej akcji gospodarzy podwojony z boku boiska Andres Rodriguez fatalnie spudłował.

- Chyba nie myśleliśmy poważnie o tym meczu, bo we wtorek gramy bardzo ważny mecz w Pucharze ULEB [1/32 finału z CEZ Nymburk] i nasi gracze po prostu nie byli skoncentrowani na tym, co dzieje się na parkiecie. Ponadto zagraliśmy katastrofalnie w obronie i bardzo źle w ataku, nie trafiając rzutów z dystansu - tłumaczył trener Turowa Saso Filipovski.

Przekładając to na konkrety - Filipovski za bardzo zaufał w decydujących momentach pierwszej piątce Turowa, nie wykorzystał dobrej dyspozycji Scekicia i Skibniewskiego. Z kolei Basket był bardzo zmotywowany, zagrał z sercem i znakomicie wyłączył z gry strzelców Turowa. - Wszyscy zawodnicy wiedzieli, co robić na parkiecie i jak wyłączyć z gry poszczególnych zawodników Turowa - mówił po meczu Tujlković.

David Logan i Thomas Kelati zdobyli w sumie tylko 28 punktów. Tego drugiego świetnie pilnował Piotr Dąbrowski - Amerykanin w drugiej połowie nie miał ani kawałka wolnego miejsca w ataku. W Baskecie brakuje od kilku dni Mike'a Kinga - najlepszego strzelca zespołu (średnia 15,6 punktu na mecz), którego kontrakt wykupiła grecka Olimpia Larissa. - I dobrze się stało - mówił Karol. - Do kasy wpadło trochę pieniążków, a z gry Kinga od dwóch tygodni nie byłem zadowolony. On myślał już o ciepłych krajach - tłumaczył. Najwięcej punktów dla Basketu w Zgorzelcu rzucił rozgrywający Courtney Eldridge - 21.

Za tydzień Basket, który znacznie oddalił od siebie perspektywę spadku, gra u siebie z Anwilem. We Włocławku Mariusz Karol nigdy nie pracował, ale...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.