Tydzień w lidze koszykarzy: Tomas, czyli drugi Eugeniusz?

Szokująca wieść uderzyła w piątek. Po prawie ośmiu latach Eugeniusz Kijewski zrezygnował z roli trenera Prokomu Trefl Sopot. Jego miejsce zajmuje Tomas Pacesas.

Już pierwszy mecz sopocian z nowym trenerem - starcie z PGE Turowem Zgorzelec - pokazało, że czasami ciężko wejść w nowe buty - jak mawiają Amerykanie. Pacesas na pewno w niektórych elementach koniecznie chciał być anty-Kijewskim. W ogóle nie interesował się sędziami (duży plus!). Cały czas rozmawiał z zawodnikami, nawet posuwając się do wbiegania na boisko (plus z minusem). Długo, szczerze i ciekawie mówił na konferencji prasowej, nie unikając odpowiedzi nawet na trudne pytania (wielki plus). Tylko poziom przedmeczowego i podczasmeczowego stresu przybliżał do siebie obu szkoleniowców, bo kto obserwuje Tomasa od lat, ten nigdy nie widział go tak spętanego nerwami jak w sobotę.

Ale czy ta zmiana trenera rozwiązuje problemy klubu z Sopotu? Problemy głównie w skali Euroligi, bo przecież w Dominet Bank Ekstralidze mimo słabszej gry Prokom jest współliderem.

W klubie z Sopotu od dłuższego czasu jest wielowładza i w organizacji wiele rzeczy stoi przez to na głowie, a może nawet na wszystkich kończynach i odnóżach jednocześnie. W tym sezonie niemal oficjalnie potwierdzano, że kilku zawodników sprowadził do zespołu szef wszystkich szefów Ryszard Krauze, kilku prezes Trefla (i klubu) Kazimierz Wierzbicki, kolejni to pomysły Kijewskiego, a kogoś tam jeszcze znalazł Pacesas. Przecież to oczywisty absurd, w ten sposób się zespołu nie da budować i to było widać na boisku.

Z tego też wynikało co innego. W klubie jest tyle przeróżnych polityk i interesów, że kiedy rozmawia się z poszczególnymi ludźmi, co innego mówią oficjalnie, co innego nieoficjalnie, a jeszcze co innego za plecami. Mimo że to największy klub w Polsce, to w dwóch największych gazetach zajmujących się koszykówką w Polsce ("Gazecie Wyborczej" i "Przeglądzie Sportowym") najważniejsze i najciekawsze informacje o Prokomie ukazują się w tekstach skrzących się od "źródeł zbliżonych do trenera", "ludzi związanych z klubem" i innych "zastrzegających sobie anonimowość". Tak się nie prowadzi polityki informacyjnej w poważnym sporcie.

Odejście Kijewskiego, wokół którego ogniskowały się emocje także w klubie, część z tych problemów zamyka. Ale nie wszystkie. Kilka razy pisałem w ostatnich latach w tym miejscu, że z innym trenerem sopocianie być może byliby w innym miejscu, nieco wyżej. Ale ta akurat zmiana trenera niewiele w tej ocenie może zmienić. Pacesas bowiem nie ma żadnego doświadczenia w prowadzeniu zespołów, a to naprawdę jest inna praca niż oglądanie zespołu od strony zawodniczej. Nie miał czasu się przygotować do nowej roli, skoczył na najwyższy stopień bardzo szybko. Jak to się czasami kończy w przypadkach zawodników podobnego formatu, mogliśmy się przekonać choćby na przykładzie znanych z polskiej ligi Ainarsa Bagatskisa i Zorana Sretenovicia. Obaj - podobnie jak Pacesas - wydawali się wymarzonymi kandydatami na trenerów. Obaj tuż po zakończeniu gry zostali szkoleniowcami w Eurolidze, Łotysz - w Żalgirisie Kowno, a Serb - w Buducnosti Podgorica. Obaj bardzo szybko wylecieli z posad z hukiem i dzisiaj są na marginesie trenerskiego życia, w słabych klubach na Łotwie i w Bośni.

Pacesasowi tego oczywiście nie życzę, ale Prokom wiele ryzykuje. Także dlatego, że jednym z największych zarzutów wobec trenera Kijewskiego było to, że nie jest oceniany merytorycznie, ale jako "kumpel Pana Rysia". Teraz okazuje się, że Pacesas wspomaga Ryszarda Krauzego w jego wschodnich interesach, jest współudziałowcem w Petrolinveście, bodaj najważniejszej firmie biznesmena. A więc znów nie decyduje fachowość, a przynajmniej nie tylko ona.

Jedno jest pewne - Kijewskiemu na zakończenie jego prawdziwej ery w Sopocie za wszystkie lata pracy należy się huczne podziękowanie. Wiadomo, że nie była to sielanka, ale chciałbym zobaczyć wszystkich kibiców, prezesów, działaczy i zawodników Prokomu (także tych byłych) przed którymś z meczów - najlepiej Euroligi - honorujących swojego byłego szkoleniowca. Podziękowania mu się należą i tego wymaga nie tylko klasa klubu. Dlatego apeluję: Eugeniuszowi przy otwartej kurtynie podziękujcie!

Zapraszam także na mój blog

Czy Tomas Pacesas poprowadzi Prokom lepiej niż Eugeniusz Kijewski?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.