Stefański zdyskwalifikowany na dwa lata

Koszykarz Asco Śląska Wrocław Marcin Stefański został zdyskwalifikowany na dwa lata za stosowanie środków dopingujących - to maksymalny wymiar kary i najwyższa dyskwalifikacja w polskiej koszykówce. Kontrola przeprowadzona 21 kwietnia po pierwszym meczu półfinału play-off z Turowem Zgorzelec wykazała, że 24-letni skrzydłowy stosował metandienon. Obydwie próbki dały wynik pozytywny.

W piątek zawodnik został przesłuchany w siedzibie PZKosz przez Komisję Dyscyplinarną związku. Stefański w obecności swojego agenta Krzysztofa Skiby tłumaczył się Romanowi Ludwiczukowi (prezes PZKosz), Tadeuszowi Szelągowskiemu, Hubertowi Krysztofiakowi, Agnieszce Soćko i Mirosławowi Nosowiczowi. - W takich przypadkach obowiązuje nas "konstytucja antydopingowa" stworzona przez WADA (Światową Agencję Antydopingową) - tłumaczy Ludwiczuk. - Z niej wynika jasno - pierwszy przypadek przyłapania zawodnika na dopingu to dwa lata zawieszenia. Kolejny przypadek - dożywotnia dyskwalifikacja. W sytuacji pierwszego przyłapania na dopingu, jeśli są okoliczności łagodzące, to karę można zmniejszyć, ale najwyżej o połowę. Ale w przypadku Marcina nie znaleźliśmy żadnych nowych argumentów, które złagodziłyby karę za to nieszczęsne zdarzenie - mówi prezes PZKosz. Komisja podjęła decyzję, że Stefański zostanie zawieszony w prawach zawodnika na dwa lata.

Jakie argumenty przedstawił zawodnik? - Marcin powtórzył to, co wcześniej: że nigdy nie brał dopingu, że ten temat jest dla niego obcy. Pokazywał zaświadczenia lekarskie z Francji i dokumenty informujące o badaniach antydopingowych, które tam przechodził. Wynik nigdy nie był pozytywny. Mówiłem mu, żeby sobie przypomniał, czy nie brał jakiś tabletek na inne dolegliwości, ale zawodnik o niczym takim nie wspomniał. Ze łzami w oczach zapewniał komisję, że czuje się niewinny - relacjonował Ludwiczuk.

Stefański nie odbierał w piątek telefonu, jego agent Krzysztof Skiba też nie chciał wiele mówić o przesłuchaniu. - Powiem tylko, że jestem w szoku. Na pewno Marcin Stefański nic nie brał. Postaramy się udowodnić, że był i jest czysty. Ale odwoływać się nie będziemy - powiedział Skiba.

Stefański dostał powołanie do szerokiej kadry reprezentacji Polski od selekcjonera Andreja Urlepa. Na wrześniowych mistrzostwach Europy w Hiszpanii w związku z dyskwalifikacją jednak nie zagra. - Szkoda Marcina. W moim odczuciu był poważnym kandydatem do wyjazdu na mistrzostwa Europy. To charakterny, walczący do upadłego zawodnik od zadań specjalnych - uważa prezes.

Metadienon to - tak jak metanabol - steryd, który naukowo określa się mianem steroidu anaboliczno-androgennego. - Ten środek ma działanie anaboliczne. Wzmacnia głównie siłę mięśniową i tu przynosi największą korzyść. Jest to substancja o działaniu długofalowym - najczęściej stosują ten środek ciężarowcy, albo lekkoatleci startujący w konkurencjach siłowych - np. młociarze. Uwielbiają to też młodzi chłopcy - tłumaczy profesor Jerzy Smorawiński, były przewodniczący Komisji ds. Zwalczania Dopingu w Sporcie.

- Koszykarze z reguły stosują stymulanty, które wzmacniają organizm na określony czas, np. na 1,5 godziny. Stefański mógł brać metandienon już w styczniu, w lutym - to zależy od dawki. Jeśli złapano go w końcu kwietnia, to najpóźniej musiał przyjąć ten środek dwa-trzy tygodnie wcześniej - szacuje prof. Smorawiński.

- Nieświadomie, pod postacią innych leków, metandienonu przyjąć nie można. W przypadku tego koszykarza prawdopodobnie jakiś "doradca" podał mu ten środek w charakterze witamin. Kiedyś wykrywano metandienon w odżywkach sprowadzanych z USA, ale kilka lat temu Komisja Antydopingowa ogłosiła, że zawodnicy mogą stosować tylko takie odżywki, na których jest dokładna receptura. To zostało uregulowane i od tamtego czasu w dostępnych na rynku odżywkach tej substancji nie ma - mówi prof. Smorawiński.

Dwa lata Stefańskiego to największa dyskwalifikacja w historii polskiej koszykówki. Ale nie pierwszy przypadek przyłapania na dopingu. W lipcu 1996 roku u Mariusza Bacika wykryto doping podczas zgrupowania kadry w Cetniewie. Ówczesny zawodnik Browarów Tyskich Bobrów Bytom został zdyskwalifikowany na dwa miesiące. Na korzyść Bacika przemawiał jednak fakt, że niedozwolony specyfik znalazł się w jego organizmie na skutek decyzji lekarza.

Kilku innych zawodników było karanych i dyskwalifikowanych, ale nie za doping. W marcu 2001 badanie antydopingowe wykazało obecność marihuany w organizmie Adriana Małeckiego (wówczas Hoop Pruszków). Ponieważ tego środka nie było na liście zakazanych dla polskich sportowców substancji, skończyło się na karze finansowej nałożonej na klub. Małecki był zawieszony do czasu wyjaśnienia sprawy.

17 listopada 2005 roku, badanie antydopingowe po meczu Euroligi wykazało obecność środka z grupy stymulantów w organizmie Filipa Dylewicza (Prokom Trefl Sopot). Koszykarz przyznał się, że wziął tabletkę ekstazy i dostał najniższy wymiar kary - został zdyskwalifikowany na trzy miesiące.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.