Selekcjoner Pipan, czyli jak budować i jak nie przegrywać

Wybór selekcjonera trzymano w tajemnicy do ostatnich dni, ale z dużej chmury spadł mały deszcz - nazwisko Alesa Pipana nikogo na kolana nie rzuca. Ale kogo my się właściwie spodziewaliśmy? - Łukasz Cegliński z "Gazety Wyborczej" zastanawia się nad wyborem trenera dla reprezentacji Polski.

52-letni Słoweniec Ales Pipan został w środę nowym trenerem reprezentacji Polski koszykarzy, którą poprowadzi we wrześniowych mistrzostwach Europy na Litwie. Dalsza współpraca ze związkiem zależy zapewne od wyników, stylu gry i atmosfery w kadrze. Zapewne, bo prezes PZKosz Grzegorz Bachański na pytania o długość kontraktu Pipana powtarzał tylko: - Umowa obowiązuje do końca mistrzostw, ale ma pozytywną opcję przedłużenia. Chcielibyśmy w dobrym stylu dotrwać z trenerem Pipanem do ME 2013 w Słowenii.

Wybór selekcjonera trzymano w tajemnicy do ostatnich dni, ale z dużej chmury spadł mały deszcz - nazwisko Pipana nikogo na kolana nie rzuca. Ale kogo my się właściwie spodziewaliśmy? Selekcjonera wybrano - jak tłumaczył w środę menedżer reprezentacji Walter Jeklin - nie za pięć dwunasta i nie pięć po dwunastej, ale za piętnaście druga, i to do kadry, która na ME dostała się kuchennymi drzwiami. Polska na Litwie zagra w bardzo silnej grupie z m.in. Hiszpanią, Litwą i Turcją, a do wyboru jest ledwie kilkunastu graczy, o których można mówić, że są doświadczeni na poziomie międzynarodowym. Na dodatek kilku z nich regularnie bywa kadrą rozczarowanych. I najważniejsze - trenera wybierał związek, który jeszcze trzy miesiące temu miał dwa miliony złotych długu.

Padło na Pipana, który w lidze słoweńskiej gra właśnie w półfinale z młodym i relatywnie tanim zespołem Zlatorogu Lasko. Bachański i Jeklin zachwalają jego umiejętność wprowadzania do drużyn młodych koszykarzy, doświadczenie w pracy z przebudowującą się reprezentacją, znajomość polskich zawodników i to, że Słoweniec - inaczej niż inni kandydaci - nie pytał od razu o Marcina Gortata, Macieja Lampego i konkretny cel na Litwie, ale był zainteresowany budowaniem czegoś trwalszego niż drużyna na jeden turniej. Zespoły z pospolitego ruszenia od lat są polskim przekleństwem.

Co zbudował Pipan? W 18-letniej karierze tylko raz pracował poza ojczyzną - od grudnia 2006 do maja 2008 roku bez ligowych sukcesów prowadził Anwil Włocławek. Najbardziej znany jest z pracy z reprezentacją Słowenii. Przez pięć lat był w niej asystentem, w latach 2004-08 prowadził samodzielnie. Pod jego wodzą Słowenia zadebiutowała w ćwierćfinałach ME i na mistrzostwach świata, a Pipan przy okazji wprowadzał do drużyny np. nastoletniego Gorana Dragicia, który obecnie gra w Houston Rockets. Teraz Słowenia jest czołowym zespołem Europy - na ME w 2009 roku w Polsce, z Jeklinem jako menedżerem, zajęła czwarte miejsce. Na zeszłorocznym mundialu w Turcji grała w ćwierćfinale.

To jednak nie jest już bezpośrednia zasługa Pipana, do którego przylgnęła też łatka trenera przegrywającego ważne mecze - z Anwilem Słoweniec zdobył Puchar i Superpuchar Polski, ale jego zespół zapamiętany został przede wszystkim za ćwierćfinał play-off z Polpakiem Świecie, w którym Anwil prowadził 2-0, ale przegrał trzy kolejne spotkania i odpadł. Na ME, MŚ i w kwalifikacjach do igrzysk w Pekinie jego Słowenia w grupie grała świetnie, ale regularnie odpadała w ćwierćfinale.

Do historii przeszedł mecz o półfinał z Grecją w ME w 2007 roku, kiedy 100 sekund przed końcem Słowenia prowadziła dziewięcioma punktami, ale przegrała jednym. Pipan wyglądał wówczas na bezradnego tak, jak Eugeniusz Kijewski, który dziesięć lat wcześniej, też w Hiszpanii i z tą samą Grecją, przegrał w końcówce mecz o półfinał.

Dla reprezentacji Polski, od której sukcesu ma się zacząć odbudowa dyscypliny, nawet przegrany ćwierćfinał na Litwie byłby wynikiem świetnym. Równie ważne jak rezultat jest jednak wylanie fundamentów, by o tych ćwierćfinałach myśleć, a nie marzyć.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.