Każde zwycięstwo da Polakom pierwsze miejsce w grupie C, każda porażka skaże ich na trudny baraż tuż przed mistrzostwami.
Polacy w sierpniowych eliminacjach grają w kratkę. Dość regularną - wygrali cztery mecze u siebie, przegrali trzy spotkania na wyjeździe. W Polsce dobrze bronią i świetnie wykorzystują najsilniejsze punkty - Marcina Gortata i Macieja Lampego. Na wyjazdach grają dwa razy gorzej.
- W Gruzji brakowało nam komunikacji na boisku, w Bułgarii roztrwoniliśmy przewagę, bo spanikowaliśmy, kiedy rywale zaczęli trafiać po naszych stratach, a na mecz z najsłabszą Portugalią wyszliśmy na zbyt dużym luzie. Kiedy lekceważony rywal we własnej hali łapie rytm, trudno go pokonać - wyjaśnia wyjazdowe porażki Lampe.
Belgia u siebie jest w rytmie - jutrzejsi rywale Polaków nie przegrali u siebie meczu o punkty od dwóch sezonów. Z kolei biało-czerwoni w ostatnich dziesięciu latach na wyjeździe w eliminacjach wygrali... dwukrotnie.
- Musimy być skoncentrowani, mieć więcej zbiórek i walczyć do końca - mówi kapitan reprezentacji Filip Dylewicz, który cztery lata temu wygrał z kadrą w Szwecji. - Stawka jest wysoka, a Belgowie chcą się na dodatek zrewanżować za porażkę w Łodzi, kiedy ich zdominowaliśmy - dodaje 30-letni skrzydłowy.
Dwa tygodnie temu Polacy rozbili niepokonaną wówczas Belgię 93:73 - Gortat zdobył 29, a Lampe 24 punkty. Wyższość biało-czerwonych była wyraźna, mimo że Belgowie mieli tyle samo zbiórek i trafili aż 48 proc. rzutów za trzy. - Belgia to nie jest zespół słaby, ale nie jest też super - ocenia Lampe.
- Różnie ocenia się naszą grupę, ale prawda jest taka, że u siebie wszyscy grają dobrze - dodaje 25-letni zawodnik. - Jedziemy wygrać i cieszymy się z tej szansy, bo popełniliśmy w tych eliminacjach tyle błędów, że czasem aż trudno wierzyć, że do końca będziemy mogli grać o awans.