Koszykówka. Kelati: Potrzebujemy rozmów na boisku

- Mamy wiele problemów, nad którymi musimy pracować. Przede wszystkim nad komunikacją, której na boisku brakuje - mówi skrzydłowy reprezentacji Polski Thomas Kelati po porażce w Gruzji, a przed spotkaniem z Portugalią w Bydgoszczy. Czwartkowy meczu z Portugalią rozpocznie się o 20.15. Transmisja w TVP Sport.

Kelati, Amerykanin z polskim paszportem, w poniedziałek był najlepszym strzelcem Polski w Tblisi. 28-letni skrzydłowy zdobył 22 punkty, ale biało-czerwoni przegrali 65:84.

Łukasz Cegliński: Co poszło w Gruzji nie po waszej myśli?

Thomas Kelati: Mecz zaczęliśmy całkiem dobrze, ale naszym problemem było to, że byliśmy zbyt pewni siebie. Niektórzy z nas nie byli przygotowani na walkę, nie zdawali sobie sprawy z tego, jak ciężki będzie to mecz. Chciałem przeprosić polskich kibiców za to, że nie podeszliśmy do tego spotkania w odpowiedni sposób, że nie walczyliśmy tak jak trzeba. Na papierze wydawaliśmy się lepszym zespołem niż Gruzja, mamy lepszych zawodników, ale to rywale grali bardziej zespołowo i w większym stopniu zależało im na zwycięstwie. My w niektórych momentach za łatwo się poddawaliśmy. Jestem tym zawiedziony.

Można było odnieść wrażenie, że Gruzini są lepsi fizycznie.

- Tak, bo my za szybko odpuściliśmy. Oni grali agresywnie - każdą akcję wykonywali w kierunku kosza, a my w każdej sytuacji od niego uciekaliśmy. Przeważnie rzucaliśmy z dystansu i nawet wtedy, kiedy dogrywaliśmy piłkę pod kosz, to te akcje kończyły się odejściem do tyłu, rzutami z odchylenia.

Byliście zmęczeni? Brakowało wam siły?

- Nie, zmęczeni nie byliśmy. Przegrywaliśmy walkę o zbiórki nie dlatego, że słabo grali wysocy, ale także dlatego, że swojego nie zrobili obwodowi - szczególnie, jeśli chodzi o przejmowanie atakujących po zasłonach. Wysocy szli do gracza z piłką, a obwodowi nie zastawiali podkoszowych Gruzji. Także przez to przegraliśmy.

Co z pomysłami taktycznymi? Kiedy Gruzini odcięli waszych wysokich, wydawało się, że nie wiecie, co robić?

- Mamy wiele problemów, nad którymi musimy pracować. Przede wszystkim nad komunikacją, której na boisku brakuje. Do meczu byliśmy przygotowani dobrze, trener zrobił wszystko, żeby tak było - niektórzy z nas lekcję odrobili, inni nie, a wszyscy powinniśmy dać z siebie wszystko i rozmawiać o swojej grze na parkiecie. Tak robili Gruzini.

Co jest najważniejszą sprawą do poprawienia przed meczem z Portugalią?

- Już mieliśmy dwa bardzo dobre wspólne spotkania - pierwsze tuż po meczu w Gruzji, drugie po przyjeździe do Polski. Usiedliśmy i każdy z nas mówił o tym, co mu przeszkadza, co mu się nie podoba, co powinno się zmienić. Była w tych naszych rozmowach agresja, ale wiemy, że to przyniesie efekt. Wiemy, że awansować nie będzie łatwo, ale przypomnieliśmy sobie, że jedziemy na tym samym wózku i nie ma znaczenia fakt, w jakiej lidze i w jakim zespole gra każdy z nas.

Liderem na boisku w meczu z Gruzją był Maciej Lampe, a nie Marcin Gortat. To zaskakujące.

- Maciek to naturalny lider. On myśli tylko o tym, żeby wygrywać. Wszyscy tego chcemy, ale on o tym mówił głośno podczas meczu i po nim. Tego właśnie potrzebujemy - zawodnika, który będzie o tym przypominał. Marcin czuł się po meczu bardzo źle - wiem, bo z nim o tym rozmawiałem. Nie przygotował się do meczu należycie, ale w następnym będzie sobą, znów będzie liderem. Liderów mamy jednak także w osobie kapitana Filipa [Dylewicza], który robił, co mógł, aby pomóc zespołowi. Maciek grał bardzo dobrze i pokazał pasję, która pcha go do wygranej - widział, że nikt nie mobilizuje chłopaków na boisku i zaczął robić to sam. We wtorek rozmawialiśmy właśnie o tym, że potrzebujemy rozmów na boisko - jeśli masz coś do powiedzenia, to nie tłum tego w sobie. Nieporozumienia i błędy trzeba wyjaśniać od razu. Filip, Maciek, Marcin i ja musimy brać taką rolę na siebie.

Po klęsce koszykarzy: zagrali w Gruzji jakby nie wody borjomi tam kosztowali...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.