Koszykówka. MŚ do lat 17. Polacy w finale! Ponitka show

Jeszcze nigdy żadna polska drużyna młodzieżowa nie zaszła tak daleko na mistrzostwach świata. Polacy z Hamburga wrócą przynajmniej ze srebrnymi medalami. W sobotę po bardzo zaciętym meczu pokonali Litwę 75:65 i o złoto w niedzielę o godz. 16 zagrają z USA.

Jakże inny to był mecz dla Polaków od piątkowego z Serbią. Litwini poprzeczkę zawiesili niesamowicie wysoko, co więcej problemy mieli liderzy. Michał Michalak, kapitan reprezentacji nie mógł złapać rytmu, szybko dwa faule złapał pierwszy rozgrywający Grzegorz Grochowski i pierwszą połowę w większości obejrzał z ławki. Litwini wykorzystali szansę. Prowadzili już 11:2 na początku pierwszej kwarty, dobrze bronili, trafiali z dystansu. Sporo szkód robili skuteczni Narkevicius i Mockevicius. Ten pierwszy trafił trzy trójki, drugi rozbijał polską obronę wejściami pod kosz.

Trener Jerzy Szambelan uspokajał swoich zawodników, zmienił nieco plan na grę. Polacy więcej zaczęli wykorzystywać Przemysława Karnowskiego. Olbrzym z Torunia szybko wymuszał faule środkowych Litwy, wykorzystywał swoją przewagę fizyczną pod koszem. Dzięki jego dobrej grze Polska zaczęła odrabiać straty.

Litwini przez ponad cztery minuty drugiej kwarty nie zdobyli punktów, Polacy wyszli nawet na prowadzenie 23:21, ale znów Litwini odpowiedzieli trójkami.

Wtedy przebudził się Mateusz Ponitka. Najlepszy strzelec reprezentacji Polski rzucił 14 punktów w ostatnie cztery minuty pierwszej połowy, 11 z rzędu, w tym trzy trójki. Jego fenomenalna seria sprawiła, że po pierwszej połowie Polska prowadziła 39:38.

W drugiej połowie do gry włączył się Grochowski, a także Filip Matczak, który zmienił mającego problem z faulami Michalaka. Obaj dali naszej kadrze tak potrzebną iskrę, ale to znów akcje Ponitki i Karnowskiego wywoływały największe wyrazy uznania u oglądających ten mecz skautów z najlepszych amerykańskich uczelni i czołowych klubów Europy. Ponitka trafił ważną trójkę w połowie trzeciej kwarty, a Karnowski swoimi podkoszowymi manewrami co chwilę nękał Litwinów. Po trzech kwartach Polacy prowadzili 60:52.

Cztery minuty przed końcem Polacy mieli kryzys. Litiwni zaczęli bronić agresywniej, nie nabierali się już na zwody naszych podkoszowych, lepiej przykryli Ponitkę. Po punktach Simanasa Kymantasa zbliżyli się na dwa punkty (65:63).

Dwie minuty przed końcem znów fantastycznie zagrał Filip Matczak. Minął rywala na koźle i wysokim lobem rzucił do kosza, a Polska odskoczyła na cztery punkty (69:65).

Na najważniejsze akcje meczu trener Jerzy Szambelan posłał do gry Ponitkę, Gielo, Karnowskiego, Grochowskiego i Michalaka. Od razu przyniosło to skutek.

Grochowski zebrał piłkę pod własnym koszem, podwajany podał do Karnowskigo, ten rzucił przez całe boisko do uciekającego do kontry Gielo, który spokojnie umieścił piłkę w koszu. W kolejnej akcji faul rywala w ataku wymusił najlepszy w polskim zespole Ponitka. Na półtorej minuty przed końcem Polacy prowadzili 71:65.

Rywale wyszli agresywniej do obrony, zaczęli celowo faulować Polaków. 48 sekund przed końcem na linii rzutów wolnych stanął Karnowski i nie pomylił się (73:65). Litwini próbowali rzutów za trzy, ale Polacy w defensywie się nie popełnili błędów. Gielo zablokował Norkieviciusa.

Ponitka nie trafił dwóch rzutów wolnych 32 sekundy przed końcem, ale zebrał po swoim niecelnym rzucie i ukradł rywalom cenne sekundy. Wtedy stało się jasne, że Polacy zagrają w wielkim finale.

Po końcowej syrenie nasi koszykarze wybuchnęli radością. Mateusz Ponitka, który zdobył 22 punkty wskoczył na stół i fetował z grupą około 40 kibiców, która od samego początku mistrzostw dopinguje naszych koszykarzy.

Zespół trenera Jerzego Szambelana nie przegrał w Hamburgu żadnego meczu. W niedzielę zagra w finale z druga drużyną, która jeszcze nie przegrała - USA. Amerykanie w sobotę pokonali Kanadę 103:83.

Tak relacjonowaliśmy na żywo mecz Polska - Litwa ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA