EuroBasket 2017. Mike Taylor: To są problemy, z jakimi chcemy się mierzyć

- Jeszcze niedawno nie mieliśmy koszykarzy na tak wysokim poziomie, a teraz nasi reprezentanci tydzień w tydzień z sukcesami mierzą się z czołowymi zawodnikami w Europie - mówi Sport.pl Mike Taylor, selekcjoner reprezentacji Polski koszykarzy.

Tak dobrego tygodnia polscy koszykarze dawno nie mieli. I to niemal w każdym zakątku globu. W środę Adam Waczyński zdobył dziewięć punktów i miał dziewięć zbiórek, a jego Unicaja Malaga awansowała do półfinału EuroCup, pokonując w decydującym spotkaniu w Monachium Bayern 74:69. Hiszpanie wygrali rywalizację w ćwierćfinale 2-1.

W koszykarskiej Lidze Mistrzów też drużyny z Polakami w składzie radzą sobie przyzwoicie. Pinar Karsiyaka Izmir z Mateuszem Ponitką pokonał po raz drugi Besiktas Sompo Stambuł, tym razem na wyjeździe 90:83 i awansował do ćwierćfinału tych rozgrywek. Polak był drugim strzelcem swojej ekipy - uzyskał 18 pkt, miał sześć zbiórek, dwie asysty i blok. W najlepszej ósemce LM jest także inna turecka ekipa z Polakiem w składzie - Banvit Bandirma z Damianem Kuligiem. Zespół prowadzony przez słoweńskiego trenera Saso Filipovskiego okazał się lepszy w dwumeczu od EWE Baskets Oldenburg. Kilka tygodni wcześniej drużyna Kuliga zdobyła Puchar Turcji.

W Chinach sukcesy odnosi Maciej Lampe. W niedzielę poprowadził zespół Shenzen Leopards do półfinału chińskiej ligi koszykarzy. Miał double-double - 28 pkt i 15 zbiórek, a "Lamparty" pokonały po dogrywce Szanghaj Sharks 102:95 i wygrały rywalizację pierwszej fazy play off 3-2.

Dobrze jest też w USA. We wtorek Przemysław Karnowski uzyskał tzw. double-double - 15 punktów i 10 zbiórek, a jego zespół Gonzaga Bulldogs po wygranej z Saint Mary's Gaels 74:56 został mistrzem West Coast Conference w koszykarskiej lidze NCAA. To jego piąte kolejne zwycięstwo w finale konferencji. O dobrej grze Marcin Gortata w barwach rozpędzonych Washington Wizards nie trzeba dodatkowo wspominać.

W czerwcu poznamy szeroką kadrę reprezentacji Polski, która we wrześniu weźmie udział w mistrzostwach Europy. Polska trafiła do grupy A z Finlandią, Francją, Grecją, Islandią i Słowenią. Swoje mecze będzie rozgrywać w Helsinkach. Do 1/8 finału awansują po cztery najlepsze drużyny czterech grup. Po takim tygodniu polskich koszykarzy na turniej możemy patrzeć z nutą optymizmu.

Michał Owczarek: Co za tydzień dla reprezentantów Polski! Jest pan tym zaskoczony?

Mike Taylor: - Gdy cztery lata temu zaczynałem pracę z reprezentacją Polski nie mieliśmy aż tylu koszykarzy grających na tak wysokim poziomie i będących w tak ważnych rolach w swoich drużynach. To działa tylko na korzyść reprezentacji. Jeszcze niedawno nie mieliśmy koszykarzy na tak wysokim poziomie, a teraz nasi reprezentanci tydzień w tydzień mierzą się z sukcesami z czołowymi zawodnikami w Europie.

Nasi koszykarze świetnie grają nie tylko w Europie, ale i w polskiej lidze czynią postępy. Ostatnio obserwowałem w Szczecinie mecz Kinga z Rosą Radom i jestem pod wrażeniem formy Michała Sokołowskiego czy Daniela Szymkiewicza. Łukasz Koszarek gra dobry sezon, Przemek Zamojski też.

Latem będzie ból głowy z wyborem kadry na EuroBasket?

- To są problemy, z jakimi chcemy się mierzyć. Chcemy wybierać spośród jak najlepszych koszykarzy. Do wyboru kadry zostało jeszcze dużo czasu, proces oceny zawodników będzie trwał do czerwca i wtedy podejmiemy decyzje.

Mamy początek marca, a kadra mecze o punkty zagra dopiero we wrześniu. Nie obawia się pan, że forma przyszła zbyt wcześnie?

- Jestem dumny z naszych koszykarzy. Cieszę się, że się rozwijają, grają w coraz lepszych ligach, mierzą się z coraz lepszymi zawodnikami. Kiedyś wydarzeniem dla nich były mecze przeciwko Francji czy Chorwacji, teraz z graczami tych reprezentacji kadrowicze mierzą się o wiele częściej. Nie obawiam się o ich formę na zgrupowaniu i ME, bo przez trzy poprzednie lata wypracowaliśmy schematy pracy, które dla wszystkich są jasne. Wszyscy zdają sobie sprawę, jak wygląda nasza sytuacja, wiedzą, czego mogą się spodziewać. To profesjonaliści.

Przemysław Karnowski jeszcze rok temu nie był pewny, czy w ogóle będzie grał w koszykówkę, a teraz szykuje się z czołową drużyną NCAA do tzw. March Madness. Wróci do kadry?

- To jedna z najbardziej niesamowitych historii. Gdy go widziałem po operacji rok temu, nie mógł chodzić, strasznie schudł, ale podjął walkę o powrót na parkiet. To wielki sukces, że znów gra w koszykówkę, ale jeszcze bardziej imponujące jest to, w jak dobrej jest formie i na jakim poziomie gra. Na pewno znajdzie się w szerokiej kadrze, zobaczymy, jaka będzie jego sytuacja latem. Wiele zależy od tego, kto będzie jego agentem, czy weźmie udział w drafcie czy będzie grał w lidze letniej NBA. Bardzo czekamy na jego powrót do kadry, wiemy, że on bardzo chce grać w reprezentacji Polski.

Adama Waczyńskiego latem zatrudniała Unicaja Malaga. Sezon zaczął kiepsko, ale teraz jest ważną postacią w drużynie. Potrzebował aż tyle czasu po zmianie klubu?

- Adam to świetny przykład dla młodych koszykarzy w Polsce. Gdy zaczynaliśmy pracę, był wyróżniającym się koszykarzem w polskiej lidze. Potem przeniósł się do Obradoiro na dwa sezony, gdzie nauczył się gry w silnej lidze. Wyrobił sobie markę dobrego gracza. Teraz wykonał kolejny krok w karierze. Przeszedł do drużyny, która ma wysokie aspiracje, gra w europejskich pucharach. Początek sezonu w Maladze miał ciężki, trudno mu szła aklimatyzacja, miał ciężkie tygodnie, ale z czasem jego forma zaczęła rosnąć. Wykorzystał zaufanie, którym obdarzył go trener Joan Plaza.

Plaza jest uważany za dość specyficznego szkoleniowca, z którym często koszykarzom trudno jest nawiązać kontakt. Nie obawiał się pan o Waczyńskiego?

- Plaza to wielki profesjonalista, jeden z najlepszych trenerów w Europie, ale rzeczywiście czasem współpraca pomiędzy nim a koszykarzami jest trudna. Dla Adama też nie była to łatwa sytuacja, ale świetnie, że z czymś takim musiał się zmierzyć. Zmężniał, pokazał, że jest twardym gościem, który nie odpuszcza i walczy o swoje. Teraz widać, że pomiędzy nim a Plazą jest wzajemne zaufanie. Trener stara się mu pomagać, dzięki temu Adam rozwija się w tych elementach, z których do tej pory nie słynął. Stąd np. tyle jego zbiórek (aż dziewięć, z czego pięć w ataku - przyp. red.) w ostatnim meczu EuroCup.

Tomasz Gielo też potrzebuje podobnego czasu na aklimatyzację w Hiszpanii?

- Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jak trudno jest debiutować w zawodowej koszykówce w lidze hiszpańskiej. W tym roku jest tylko czterech takich graczy. Tomek walczy o swoje miejsce w drużynie Joventutu.

W Turcji błyszczy Mateusz Ponitka, który jest jednym z liderów Pinaru Izmir zarówno w lidze jak i w Lidze Mistrzów. A jeszcze rok temu grał w PLK.

- Ponitka w ogóle nie jest dla mnie zaskoczeniem. Każdy kto zna Mateusza, wie na co go tak naprawdę stać. On jest skupiony na swoim celu. Jest o wiele bardziej dojrzały niż wskazuje na to jego metryka. Dobrze odnalazł się w drużynie, ostatnio coraz częściej prezentuje swoje firmowe zagranie, czyli wejście po linii końcowej i wsad. Świetnie rozwija się jako koszykarz i zyska też na tym kadra. Jego rola w drużynie się raczej nie zmieni, ale przez to, że mierzy się z lepszymi rywalami, dużo lepiej będzie funkcjonował w reprezentacji Polski.

Ponitka będzie teraz liderem kadry?

- W mojej filozofii koszykówki najważniejsza zawsze jest drużyna, a nie poszczególni zawodnicy. Zawsze podkreślaliśmy to, że zespół jest naszym priorytetem. Chcemy zbudować silną ekipę, która będzie wygrywać mecze. Każdy w drużynie ma swoją rolę i jest tak samo ważny.

Mówi pan tak, bo nie chce nakładać presji na poszczególnych zawodników?

- Mówię tak, bo w to wierzę. Dziennikarze czy kibice zawsze będą szukać gwiazd, liderów czy głównych postaci, ale dla nas ma to bardzo małe znaczenie. Każdy zawodnik zawsze jest dużą częścią mojej drużyny.

Liczy pan na powrót do kadry Damiana Kuliga i Aarona Cela?

- Tak. Damian jest w świetnej formie, zdobył z zespołem niedawno Puchar Turcji, mierzy się z czołowymi zespołami Euroligi, dobrze radzi sobie w Lidze Mistrzów, choć początku w Turcji też nie były najlepsze. Aaron Cel w Dunkierce dopiero wraca do gry po kontuzji, ale na niego też liczę.

Dobry sezon we Francji ma też A.J. Slaughter, który gra w klubie w podobnej roli do tej, którą ma w kadrze - bywa strzelcem, ale też rozdziela piłki. A przy okazji podgląda trenerów naszych grupowych rywali. Na początku sezonu Strassbourg prowadził Henrik Dettmann, czyli selekcjoner reprezentacji Finlandii, teraz pracuje z Vincentem Collettem, czyli selekcjonerem reprezentacji Francji.

Rok temu do kadry wrócił Maciej Lampe. Latem zmienił ligę turecką na chińską. Jest liderem drużyny, która lada moment będzie się bić o finał ligi chińskiej, ale czy to nie krok wstecz w karierze?

- CBA to liga, w której gra wiele gwiazd światowej koszykówki. Zarabiają naprawdę dobre pieniądze, ale też są wobec nich wielkie oczekiwania. Bardzo ciężko rywalizację w Chinach porównywać do lig europejskich czy Euroligi. Gra się tam w stylu NBA, tylko że spotkania trwają po 40 minut. W najważniejszych rolach występują gracze z zagranicy i oczekuje się od nich, że będą gwiazdami. To dlatego Jimmer Freddette rzuca tam po 50 punktów. Dla Maćka to świetny czas, może sprawdzać się w roli lidera. Ciąży na nim spora odpowiedzialność, ale on sobie z tym radzi. W meczu decydującym o awansie do półfinału trafił zwycięski rzut.

W Chinach sezon kończy się wczesną wiosną. Reprezentacja Polski w ME zagra dopiero we wrześniu. Lampe powinien szukać jeszcze klubu w Europie na miesiąc czy dwa, by utrzymać się w formie?

- Niech robi to, co uważa, że dla niego będzie lepsze. Jeżeli uda mu się znaleźć drużynę, w której będzie się spełniał w ważnej roli, niech tak zrobi. Ale jeśli chce spędzić czas z rodziną, odpocząć, to też będzie dobra decyzja. Wszystko co sprawi, że będzie zadowolony i przygotowany do walki o miejsce w kadrze, będzie dobre.

W USA świetny sezon gra też Marcin Gortat. On zarzeka się, że kadra to zamknięty rozdział. Będzie go pan jeszcze namawiał na powrót?

- Takiego zawodnika jak Gortat zawsze chcesz mieć w swojej drużynie i zawsze drzwi pozostają otwarte. Ale nie wydaje mi się, by Marcin chciał jeszcze grać w kadrze. Jestem cały czas z nim w kontakcie, mamy dobre relacje, w styczniu byłem na jego meczu, ale Marcin już mi sygnalizował, że w kadrze po prostu nie da rady grać ze względów fizycznych. Gra w NBA to wielkie obciążenia dla organizmu. Patrząc na to, ile minut grał w pierwszej części sezonu NBA, gdy kontuzje leczył Ian Mahinmi oraz to, że Wizards mają szansę grać bardzo długo w play-off, ja jego wybór rozumiem.

Gdyby jednak stwierdził, że zmienia zdanie i w kadrze chce zagrać...

- Jestem otwarty, przed nikim nie zamykam drzwi. To zawodnik takiej klasy, który jest cenny dla każdej drużyny. Ale będę wspierał każdą decyzję, jaką podejmie.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.