Jak Polacy w latach 30. w koszykówkę grali

- Tak sobie wyobrażam grę w koszykówkę - miał powiedzieć James Naismith o grze Polaków na igrzyskach w Berlinie w 1936 roku. Trzy lata później biało-czerwoni zdobyli brąz mistrzostw Europy na Litwie.

- Ja to niewiele pamiętam z tych mistrzostw - zaczyna rozmowę jedyny żyjący medalista z Kowna, niemal 94-letni już Bohdan Bartosiewicz. Ale potem rozkręca się z każdym zdaniem: - Miałem 21 lat i byłem najmłodszym graczem kadry. Myśmy tak nieprzygotowani pojechali do tego Kowna, że jak się dzisiaj słyszy o miesięcznych obozach za granicą, to mój ty Boże...

- Wyznaczone zostało zgrupowanie, chyba tygodniowe czy dziesięciodniowe, w Warszawie. Szeremeta [Witold - dziennikarz "Przeglądu Sportowego", a także sędzia na ME i działacz] napisał po drugim dniu zgrupowania, że przykro, ale nawet w brydża chłopaki zagrać nie mogą, bo jest ich trzech. Następny artykuł o obozie już był lepszy - nareszcie zagrają w brydża, bo dojechał Resich [Zbigniew, późniejszy prawnik, poseł na Sejm, ojciec Alicji Resich-Modlińskiej]. Jako ostatni dotarł Paweł Stok - nasz najlepszy z Krakowa doszlusował na peronie, jak czekaliśmy na pociąg Warszawa - Wilno - mówi Bartosiewicz.

- Nie mieliśmy takiego zapału, żeby wygrywać turniej - wspomina pan Bohdan. Majowa rywalizacja w gronie ośmiu drużyn w systemie każdy z każdym udała się jednak Polakom bardzo dobrze - po minimalnych zwycięstwach z dobrymi Estonią (35:31) i Francją (38:36) przyszła wyraźna porażka z bardzo silną Litwą (18:46), ale potem były wygrane z Węgrami (42:20), Finlandią (46:13) i Włochami (43:27). Decydujący o srebrnym medalu mecz z Łotwą Polacy przegrali 20:43.

- Jak świętowaliśmy medal? Po powrocie do kraju już się o tym nie myślało, atmosfera była wojenna, każdy przygotowywał się na złe chwile - wspomina Bartosiewicz.

Rzut tyłem do kosza

Jak wyglądała wówczas koszykówka? Tablice były drewniane, ale obręcze wisiały tak jak dziś na wysokości 3,05 m. Rozegrania akcji nie ograniczał limit czasu, ale obowiązywał przepis trzech sekund, więc pod koszem nie można było stać do woli. Rzucano dwoma rękami i bez wyskoku, piłka często ginęła w chaosie, a podawano ją tak, jakby rzucano workiem, ale istniał już podział na pozycje z centralną postacią obrotowego. Najwyższy gracz stał tyłem do kosza i albo rozdzielał podania, albo próbował trafić hakiem, albo - jak np. Pranas Lubinas, naturalizowany przez Litwinów Amerykanin - rzucał, stojąc tyłem do kosza. Takie akcje można obejrzeć na YouTube, wpisując w wyszukiwarkę hasło "Eurobasket 1939" - w kilkuminutowym litewskim filmiku są nawet fragmenty meczu z Polską.

"Gra każdego zespołu opierała się na pięciu, sześciu dobrze zgranych zawodnikach. Trening przeprowadzany dwa razy tygodniowo polegał w zasadzie na grze. Stąd styl i celność rzutów pozostawiały dużo do życzenia. Trafiali się gracze zdobywający punkty z połowy boiska - oczywiście oburącz - ale były to przypadki sporadyczne. To wyjaśnia tajemnicę niskich wyników" - wspominał w 1970 roku przedwojenną koszykówkę Walenty Kłyszejko na łamach "Sportowca".

Urodzony w 1909 roku w Sankt Petersburgu Estończyk polskiego pochodzenia był pierwszym trenerem reprezentacji i tym, który miał największy wpływ na rozwój koszykówki w Polsce. - Kłyszejko miał trzy książeczki amerykańskie i pokazywał nam zagrania - trenowaliśmy jedno, drugie, trzecie jednego dnia, następnego trzy kolejne - wspomina Bartosiewicz. - On taki wielki fachowiec to jeszcze nie był, ale czerpał z tych rozmaitych książeczek amerykańskich i naśladował tamtejszych trenerów.

Jak pastor uczył warszawiaków

Amerykańskie wzorce Kłyszejki, który w Tallinie ukończył kurs instruktora pod okiem trenera z USA, nie były jedynymi w ówczesnej Polsce. YMCA, organizacja propagująca rozwój fizyczny, umysłowy i duchowy w oparciu o wartości chrześcijańskie, pojawiła się w kraju po odzyskaniu niepodległości - budowała boiska, baseny i szkoliła też instruktorów koszykówki. Amerykanie byli pierwszymi sparingpartnerami powstających klubów - AZS Warszawa w połowie lat 20. przegrywał z YMCA 3:19, ale z drużyną poselstwa USA tylko 18:20.

Amerykańskie poselstwo było stałym przeciwnikiem stołecznych zespołów, a grał w nim m.in. poseł, sekretarz i goniec oraz pastor Fred Woodard. O drużynie poselstwa napisano w biuletynie wydanym na 75-lecie warszawskiego OZKosz. "Ono też wniosło pewien wkład w rozwój koszykówki, gdyż niektórzy jego gracze, szczególnie pastor, grali w " prawdziwą amerykańską koszykówkę", stając się wzorem dla warszawiaków. Umieli dryblować, podawali piłkę w różny sposób, zwodzili i potrafili rzucać do kosza w sposób w Warszawie nie widziany dotychczas".

YMCA i amerykańskie wzorce funkcjonowały także w Krakowie, gdzie - jak podaje w książce "Polska koszykówka męska 1928-2004" Krzysztof Łaszkiewicz - w 1931 roku pojawiła się pierwsza szklana tablica, a graczy szkolił Stanley Woźniak, student Uniwersytetu Jagiellońskiego mający za sobą kilka lat gry w lidze w USA. Po nim drużynę YMCA prowadził Władysław Sikorski - kierownik katedry WF na UJ po rocznym stażu w Springfield.

Trzon reprezentacji stanowiła jednak silna grupa poznańska - Florian Grzechowiak, Zdzisław Kasprzak, Ewaryst Łój i Jarosław Śmigielski, która w Kownie osłabiona była brakiem Janusza Patrzykonta (kontuzja) i Zenona Różyckiego (egzaminy na uczelni). Większość z nich nie tylko zdobywała mistrzostwa kraju w koszykarskich drużynach Czarnej Trzynastki, AZS lub KPW Poznań, ale trzykrotnie wywalczyła także złoto w piłce ręcznej i raz brąz w siatkówce.

Naismith chwali Polaków

Medal biało-czerwonych w Kownie nie był zaskoczeniem, bo Polacy już we wcześniejszych imprezach osiągali dobre wyniki - w 1938 roku, w pierwszych w historii mistrzostwach Europy kobiet, Polki zajęły trzecie miejsce na pięć drużyn - do mistrzostwa zabrakło kilku koszy.

Dwa lata wcześniej w Berlinie koszykówka debiutowała na igrzyskach, a Polacy zajęli czwarte miejsce za USA, Kanadą i Meksykiem. Biało-czerwoni byli chwaleni, choć w drodze do półfinału mieli mnóstwo szczęścia - w rozgrywanym systemem pucharowym turnieju Polacy już w I rundzie wyraźnie ulegli Włochom, ale mieli wolny los w repasażach. W kolejnej fazie drużyna Kłyszejki przegrała z Japonią, ale w meczu ostatniej szansy - i to był największy sukces - pokonała 28:23 Łotyszy, ówczesnych mistrzów Europy.

W III rundzie Polacy zwyciężyli Brazylię, a ćwierćfinał z Peru wygrali walkowerem, bo rywale wycofali się z igrzysk na znak protestu przeciwko faszystowskiej retoryce hitlerowców. W półfinale biało-czerwoni aż 15:42 przegrali z Kanadą, a w spotkaniu o brązowy medal ulegli 12:26 Meksykowi. Oba w trudnych warunkach - mecze w Berlinie rozgrywano na powietrzu, a te decydujące odbywały się w wielkich ulewach. Lubinas, grający wówczas jeszcze jako Frank Lubin w reprezentacji USA, wspominał po latach, że w finale z Kanadą boisko było tak zalane, że zawodnicy nie kozłowali, tylko podawali sobie piłkę.

- Inteligencja, niespotykana szybkość, a przede wszystkim Stok - wyliczała atuty Polaków niemiecka prasa. - Polacy podobali mi się najbardziej. Tak sobie wyobrażam grę w koszykówkę - miał powiedzieć sam James Naismith - gość honorowy igrzysk, 75-letni wówczas ojciec koszykówki, który wymyślił tę dyscyplinę w 1891 roku.

Jeden z sześciu medali dla Polski w Berlinie zdobyła w rzucie oszczepem Maria Kwaśniewska - atrakcyjna lekkoatletka po dekoracji odrzucała na trybunie honorowej zaloty Adolfa Hitlera, a po wojnie została żoną trenera reprezentacji koszykarzy Władysława Maleszewskiego.

Dr Stok i pogrom Niemców

Pierwszą polską gwiazdą pod koszami był Stok - mierzący 182 cm wzrostu środkowy w ME w 1937 i 1939 roku był wybierany do piątek gwiazd turniejów. Urodzonemu w 1913 roku najlepsze lata gry odebrała wojna, ale jeszcze po niej, w 1946 roku w Genewie, "Patyk" został pierwszym polskim królem strzelców ME. Ukończył ekonomię, karierę kończył w 1950 roku już z "dr" przed nazwiskiem. "Opowiadano, iż książka i piłka to były dwa nieodłączne atrybuty Pawła Stoka [...] Idąc do sali przy ulicy Krowoderskiej czytał, w szatni czytał, po treningu czytał" - wspominano go w wydawnictwie z okazji 50-lecia Wisły.

Bartosiewicz gwiazdą został po wojnie - jako trener koszykarek Polonii. Ale graczem był ciekawym - jako środkowy o wzroście zaledwie 176 cm szukał sposobów na oszukiwanie rywali. - Żeby być pełnowartościowym obrotowym, musiałem umieć rzucać i prawą, i lewą ręką. Wszyscy wiedzieli, że prawą potrafię, więc robiłem wszystko, aby przeciwników zaskoczyć. No to goliłem się i jadłem lewą, żeby ją usprawnić - wspomina teraz.

Bartosiewicz dodaje też, że litewskie Kowno w realiach międzywojennych nacjonalizmów nie było przyjaznym miastem. - Po przyjeździe od razu nam poradzono, żebyśmy nie rozmawiali publicznie po polsku. Nazwiska przekręcano nam prócz jednego Gregołajtisa, który pochodził z Wilna. Ja byłem Bartosieviucius, był Grzechowiakas, a nazwisko Łój przez "o" z kreską zmieniono na Luj.

- Atmosfery wojny podczas turnieju czuć nie było - dodaje medalista sprzed wojny. - Jeszcze w maju graliśmy koszykarskie mecze Polska - Niemcy i Warszawa - Berlin. Wygraliśmy oba, jedno 50:10, choć przypuszczam, że Niemcy chcieli przysłać do nas wtedy swoich agentów - zastanawia się Bartosiewicz.

A potem, mimochodem i na koniec rozmowy, dodaje: - W wakacje w 1938 roku skoczyłem do wody i złamałem sobie kilka kręgów szyjnych. Trzy miesiące byłem w gipsie. Rok później zagrałem na mistrzostwach Europy.

31 sierpnia znów rozpoczynają się na Litwie ME koszykarzy. Polacy, którzy medalu nie zdobyli od 44 lat, jadą do Poniewieży bez gwiazd i z minimalnymi szansami na sukces.

Tłuste lata pod koszem

Koszykarze na igrzyskach grali sześć razy - po Berlinie były to kolejne występy w Rzymie (1960, siódme miejsce), Tokio (1964, szóste), Meksyku (1968, szóste) i Monachium (1972, dziesiąte). Po raz ostatni Polacy zagrali na igrzyskach w 1980 roku w Moskwie - w turnieju zbojkotowanym przez państwa zachodnie zajęli siódme miejsce. W ME medalową dekadą były lata 60. - w latach 1963-71 Polacy regularnie grali w półfinale, wywalczyli srebro (1963) i dwukrotnie brąz (1965, 1967). W 1967 roku jedyny raz zagrali na mistrzostwach świata - w Urugwaju zajęli piąte miejsce, a królem strzelców imprezy został Mieczysław Łopatka.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.