Jak gra kadra koszykarzy, czyli od Szewczyka i Berishy do Kuliga i Kelatiego

Reprezentacja koszykarzy po raz pierwszy zagrała w składzie, w jakim wystąpi na mistrzostwach Europy na Litwie i zajęła trzecie miejsce w towarzyskim turnieju w Rimini. Jak spisywali się poszczególni gracze 17 dni przed pierwszym meczem ME? Analizuje Łukasz Cegliński ze Sport.pl.

Twoi znajomi już nas lubią. Sprawdź którzy na Facebook.com/Sportpl ?

Reprezentanci Polski muszą być zadowoleni - raz, że turniej w Rimini zakończyli przekonującym zwycięstwem 87:68 nad Bośnią i Hercegowiną, a dwa, że podczas pierwszego weekendu gry w składzie, który wystąpi na mistrzostwach Europy na Litwie, z każdym spotkaniem spisywali się lepiej.

Wpływ na postęp w grze Polaków musiały mieć dwa czynniki - po pierwsze: budowany od kilku tygodni zespół zgrał się z liderami (Szymon Szewczyk, Łukasz Koszarek), którzy do kadry dołączyli niedawno. Postęp w organizacji gry od piątku do niedzieli, był widoczny gołym okiem.

Po drugie: od piątku do niedzieli stopniowo malał też poziom przeciwników. Na pierwszy ogień poszła Grecja, która - choć potężnie osłabiona brakiem m.in. Vasileiosa Spanoulisa, Dimitriosa Diamantidisa czy Sofoklisa Schorsanitisa - wciąż jest silnym zespołem, brązowym medalistą ostatnich ME i 11. drużyną zeszłorocznych mistrzostw świata w Turcji. Z Grekami Polacy przegrali wyraźnie, aż 50:71.

Z gospodarzami Włochami, których prowadziła "Trójka Tenorów" z NBA (Andrea Bargnani, Marco Belinelli i Danilo Gallinari zdobyli 42 z 67 punktów zespołu) było już o wiele lepiej - Polacy przegrywali przez większość meczu, ale na tyle nisko, że do ostatnich minut liczyli się w walce o zwycięstwo.

W niedzielę rywalem Polaków była Bośnia i Hercegowina, która podobnie jak biało-czerwoni, ale też Włosi, w zeszłorocznych eliminacjach nie wywalczyła awansu na ME i na Litwie zagra tylko dzięki administracyjnemu powiększeniu rozgrywek. Polacy nie pozostawili przeciwnikom złudzeń - wygrali pewnie pokazując momentami bardzo ładną grę.

Jak gra kadra Alesa Pipana? Przede wszystkim nierówno - po niezłym początku z Grecją przyszła fatalna druga kwarta (5:22), scenariusz drugiej połowy wyglądał podobnie. W meczu z Włochami było na odwrót - biało-czerwoni źle zaczynali obie połowy, ale w ich końcówkach odrabiali straty. Tylko przeciwko Bośni Polacy potrafili utrzymać równy poziom, choć początek drugiej kwarty przegrali 0:7.

Podczas turnieju w Rimini widać było postęp w walce o zbiórki - w pierwszej kwarcie spotkania z Grecją Kosta Koufos polskich podkoszowych ośmieszył, ale już Włosi mieli mniej zbiórek, a Bośniacy na deskach zostali zmiażdżeni - Polacy zebrali aż 12 piłek w ataku, podczas gdy rywale mieli 15 zbiórek na bronionej tablicy.

Z meczu na mecz biało-czerwoni grali też mądrzej w ataku, bo o ile w pierwszym spotkaniu mało było prób wejść pod kosz lub podań w pole trzech sekund, a koszykarze Pipana ograniczali się do rzutów z dystansu (aż 23 próby), to w kolejnych spotkaniach Polacy zagrali odważniej. Czwartą kwartę spotkania z Bośnią rozpoczęły trzy piękne akcje, kiedy po dobrych podaniach z obwodu spod kosza trafiali i Szewczyk, i Paweł Leończyk, i Piotr Szczotka.

Postęp był też widoczny w obronie, choć widać, że Pipan szuka pomysłu na grę - w meczu z Grecją Polacy próbowali kryć na całym boisku po celnych koszach, w kolejnych meczach z tego rozwiązania zrezygnowali. Sami mieli za to problemy z tak grającymi Grekami.

Nieobecność kluczowych graczy z poprzednich ME i zeszłorocznych eliminacji sprawiła, że zespół musi szukać nowych liderów - naturalnie przejął tę rolę Szewczyk, aspiracje zgłosił Dardan Berisha, ale niewielka liczba doświadczonych kadrowiczów sprawiła, że w ataku zadziwiająco aktywny był także np. Adam Hrycaniuk, który w Asseco Prokomie Gdynia jest specjalistą od czarnej roboty. Rozgrywający - Koszarek i Robert Skibniewski - mieli momenty dobre, ale i bardzo złe. Kompletnie zawodzi na razie Thomas Kelati.

Mankament Polaków to także rzuty wolne - w trzech meczach wykorzystali tylko 29 z 52, czyli niespełna 56 proc. To fatalny wynik.

Jak wypadli poszczególni koszykarze w pierwszym turnieju przed ME w pełnym składzie? Poniżej oceny Polaków z podaniem kluczowych statystyk z Rimini dla każdego z nich - kolejność wg liczby zdobytych punktów:

SZYMON SZEWCZYK (14,0 punktu; 64 proc. z gry; 80 proc. z wolnych, 5,0 zbiórki; 3,0 straty; 25,0 minuty) - jeden z liderów zespołu. Nie jest już takim podkoszowym walczakiem jak w poprzednich latach, ale za to z czterech-pięciu metrów trafia regularnie i popisuje się trudnymi do obrony rzutami po obrocie. Trafił 16 z 25 prób z gry i osiem z 10 z linii - to bardzo pewny punkt reprezentacji, można na nim polegać. Oczywiście, jeśli uważa z przewinieniami, które potrafi popełniać bardzo szybko.

DARDAN BERISHA (13,0 punktu; 46 proc. z gry; 53 proc. za trzy; 1,3 asysty; 2,0 straty; 26,3 minuty) - pierwszy strzelec obwodowy, który swoją postawą odkurzył pseudonim "Karabin" z zeszłorocznych eliminacji. Jak złapie rytm, trafia seriami - z Grecją miał trzy trójki w pierwszej kwarcie, z Bośnią dwie na początku drugiej połowy. Jeden z niewielu graczy, który potrafi i nie boi się mijać rywali - dzięki temu kreuje przewagi, choć czasem podejmuje jeszcze złe decyzje. Umie bardzo ładnie podać.

ADAM HRYCANIUK (7,6 punktu; 36 proc. z gry; 71 proc. z linii; 7,3 zbiórki; 4,0 straty; 23,6 minuty) - tak, jak w Prokomie, tak w reprezentacji "Bestia" skutecznie walczy na deskach - jest najlepszym zbierającym reprezentacji. Po dobrych występach w turnieju na Cyprze stara się także grać aktywniej z piłką w ataku, w czym wypada i bardzo dobrze, i bardzo źle. Potrafi wbiec - czasem po własnym dryblingu! - w pole trzech sekund i zakończyć akcję wsadem, ale zdarzają mu się także błędy kroków, trzech sekund i faule ofensywne. Miał najwięcej strat z całej drużyny, ale i tak należy mu się duży plus za aktywność i waleczność.

ŁUKASZ KOSZAREK (7,3 punktu; 36 proc. z gry; 50 proc. za trzy; 40 proc. z linii; 2,6 asysty; 3,3 straty; 25 minuty) - zaczął fatalnie. Z Grecją grał niechlujnie, podawał za lekko i przewidywalnie, miał ledwie 2/11 z gry. Ale potem wszedł na lepszy poziom i rozgrywał zdecydowanie lepiej - widać, że podobnie jak Szewczyk, dołączył do zespołu później i potrzebuje czasu na dojście do formy. Mógłby brać większą odpowiedzialność za zdobywanie punktów - szczególnie w momentach, kiedy atak Polaków kuleje. 10 punktów, które zdobył z Bośnią, to dla niego minimum.

ADAM WACZYŃSKI (7,0 punktu; 57 proc. za trzy; 2,6 zbiórki; 15,0 minuty) - nadzieja na impuls z ławki. Brak uderzenia zmienników to jeden z problemów kadry Pipana i jeśli ktoś z rezerwowych ma wnosić ożywienie, kreować pozycje rzutowe i trafiać do kosza, to właśnie Waczyński, który w Rimini pokazał i wejścia, po których włoscy komentatorzy cmokali "bellissimo" i wysoką skuteczność z dystansu. Jeśli dostanie więcej minut, może być jeszcze bardziej pożyteczny.

PAWEŁ LEOŃCZYK (6,0 punktu; 53 proc. z gry; 40 proc. z wolnych; 4,0 zbiórki; 1,6 asysty; 1,0 przechwytu; 19,3 minuty) - solidny zmiennik podkoszowy. Potrafi bić się w obronie (z Bargnanim mogło dojść do rękoczynów, skończyło się na słowach i mocnym spojrzeniach), ale i zaskoczyć w ataku - z Bośnią miał 4/4 z gry i pięć asyst. Może pełnić rolę Szewczyka sprzed kilku lat, kiedy dzisiejszy lider kadry wspomagał pod koszami Adama Wójcika.

PIOTR SZCZOTKA (4,0 punktu; 71 proc. z gry, 33 proc. z wolnych; 0,6 zbiórki; 13,6 minuty) - podobnie jak Hrycaniuk - gracz od czarnej roboty w Prokomie podobną rolę pełni w reprezentacji. Wie, na czym ma polegać jego gra - kiedy trzeba stawia zasłony, a kiedy trzeba fauluje. Potrafi jednak zadziwić w pojedynczych akcjach w ataku, ale by to zdziwienie było w pełni pozytywne, musi lepiej wykonywać rzuty wolne.

PIOTR PAMUŁA (8,0 punktu; 75 proc. z gry, 100 proc. za trzy; 7,0 minuty) - zagrał tylko w meczu z Grecją, w którym doznał urazu barku. Ale zanim go doznał, był świetny. Bez obaw wykonywał to, co potrafi najlepiej - rzucał. Trafił dwie trójki, dorzucił jeden kosz za dwa. Intrygujący gracz.

ADAM ŁAPETA (2,0 punktu; 25 proc. z linii, 3,0 zbiórki; 13,0 minuty) - musi, ale to musi poprawić rzuty wolne! Do rzutów z gry składa się mało dynamicznie, więc często jest faulowany, ale na linii zawodzi. W Rimini nie pokazał nic szczególnego.

ROBERT SKIBNIEWSKI (1,3 punktu; 16 proc. z gry; 3,0 asysty; 13,3 minuty) - z gry trafił tylko raz w trzech meczach, ale ze swojej roli - rezerwowego rozgrywającego - wywiązał się dobrze. Miał dziewięć asyst i tylko dwie straty. Gra bez fajerwerków (choć kilka podań miał bardzo ładnych), ale i bez błędów. W hierarchii rozgrywających jest przed Tomaszem Śniegiem i niech tak zostanie.

THOMAS KELATI (1,0 punktu; 8 proc. z gry; 1,6 zbiórki; 18,3 minuty) - tragiczny turniej w wykonaniu koszykarza, który powinien być liderem i najlepszym strzelcem zespołu. Kelati po części jest usprawiedliwiony - po artroskopii kolana dopiero zaczyna normalnie grać, do drużyny dołączył jako ostatni i nie widać, aby zespół starał się kreować mu pozycje do rzutu. Ale 1/12 z gry w trzech spotkaniach nie przystoi żadnemu reprezentantowi Polski.

TOMASZ ŚNIEG (bez punktu, 6,5 minuty) - zagrał w dwóch meczach, nie zrobił niczego szczególnego. No, może poza krokami, kiedy pokazał brak koordynacji łapiąc piłkę i składając się do rzutu na czystej pozycji w meczu z Bośnią.

ŁUKASZ WIŚNIEWSKI (bez punktu; 3,0 minuty) - z racji warunków motorycznych i pozycji był bardziej widoczny w krótkich epizodach niż Śnieg, ale trudno go oceniać za te kilka minut w Rimini.

DAMIAN KULIG (nie grał) - w dwóch meczach siedział na ławce rezerwowych, ale nie wyszedł na parkiet.

Gortat: Nie zaryzykuję gry w kadrze dla utracenia 10 lat pracy na kontrakt w NBA

Więcej o:
Copyright © Agora SA