Koszykówka. Ruszyła Ford Germaz Ekstraklasa - czołowa liga Europy. Niebo, przepaść, piekło

Ma światowe gwiazdy, renomowanych zagranicznych trenerów, trzy drużyny w Eurolidze. Brakuje jej Polek w rolach głównych i poważnego sponsora. Poza krajem odbierana jest dobrze, reprezentacji daje niewiele. Jaka jest ekstraklasa koszykarek?

Mistrz Polski ma ok. 8 mln zł budżetu, który pozwoliłby myśleć o medalu nawet w bogatszej lidze męskiej - po poprzednim sezonie Wisła Can-Pack Kraków utrzymała w składzie czołowe polskie koszykarki Ewelinę Kobryn i Paulinę Pawlak, australijską mistrzynię świata z 2006 roku Erin Philips oraz byłą reprezentantkę USA Nicole Powell, a także pozyskała reprezentantki Belgii, Serbii, Czarnogóry i Węgier. Hiszpański trener Jose Ignacio Hernandez - ostatnio równocześnie selekcjoner kolekcjonującej medale reprezentacji swojego kraju - ma za zadanie obronić tytuł w Polsce i dotrzeć do ćwierćfinału Euroligi. Rok temu Wisła grała w półfinale tych rozgrywek.

Wicemistrz CCC Polkowice, który w Eurolidze w tym sezonie zadebiutuje, ma ok. 5 mln zł budżetu i sprowadził najskuteczniejszą koszykarkę tegorocznych mistrzostw Europy - Ivę Perovanović z Czarnogóry, MVP mistrzostw z 2009 roku Greczynkę Evanthię Maltsi oraz reprezentantkę Litwy Gintare Petronyte.

Lotos, który na przełomie wieków zdobył osiem tytułów z rzędu, sięgnął m.in. po Amerykankę Jolene Anderson, która ostatnio była najlepszą snajperką ligi tureckiej, i zatrudnił hiszpańskiego trenera Javiera Fort Puente. Gdyński klub ma na ten sezon ok. 4 mln zł.

Wyścig zbrojeń

Pod względem liczby światowych gwiazd Ford Germaz Ekstraklasa w europejskiej czołówce jest od lat - w Polsce konkurować z nią mogłyby wyłącznie PlusLiga siatkarzy i żużlowa Speedway Ekstraliga. W Lotosie grały m.in. Tamika Catchings, Katie Smith czy Alana Beard, które z reprezentacją USA zdobywały olimpijskie złota. Smith zarabiała ponoć 350 tys. dol. za rok, a z czasem amerykańskie - i nie tylko - gwiazdy WNBA pojawiły się też w Krakowie, Gorzowie Wlkp. czy ostatnio w Polkowicach.

Finansowo polską ligę wyprzedzają tylko rosyjska, w której płaci się najwięcej, a także hiszpańska i turecka. Jak to możliwe? - Powód to słabość kobiecej koszykówki, którą nie interesuje się zbyt wiele osób. Ta dyscyplina - poza kilkoma krajami - popularna jest tylko w pojedynczych, specyficznych ośrodkach, jak np. węgierski Pecs czy czeskie Brno - uważa Adam Greczyło, były prezes klubu z Rybnika.

- Poza tym koszykarki nie zarabiają dużo. W Polsce nigdy nie zagrał reprezentant USA, ale grają reprezentantki tego kraju, które mają pensje kilkanaście albo kilkadziesiąt razy mniejsze niż ich koledzy - dodaje Greczyło.

- Miejsce w europejskiej czołówce to efekt ostrej rywalizacji najlepszych klubów, których do wyścigu zbrojeń zmuszały też występy w Eurolidze - mówi komentator TVP Sport Ryszard Łabędź. - Zaczęło się od Lotosu, potem doszła Wisła, ostatnio AZS PWSZ, teraz CCC. To nakręca koniunkturę na ligę, bo amerykańskie gwiazdy przechodzą tylko do zespołów, które grają w Eurolidze. Trzy polskie kluby w tych rozgrywkach budują siłę ligi i jej wizerunek.

Polki na marginesie

Wizerunek blaknie, jeśli spojrzy się na drużyny balansujące w Polsce na granicy play-off. - Liga jest mocna, ale tylko pierwszą trójką. Pozostałe ekipy znacznie odstają - mówi Łabędź. - Z braku finansowych możliwości wynika brak ambicji sportowych. Są zespoły, które o nic nie walczą, albo drużyny, które do faworyta przyjeżdżają z nastawieniem odbębnienia meczu rezerwowym składem, bo ważniejsze jest dla nich następne spotkanie z zespołem z dziewiątego miejsca - zauważa komentator TVP Sport.

Przepaść między czołówką a resztą ligi nadal rośnie, problemem jest także brak wartościowych Polek. Najlepsze - zgrupowane w drużynach euroligowych - nie odgrywają znaczących ról, bo te pełnią gwiazdy z zagranicy. Teraz sytuację naszych koszykarek pogorszy jeszcze zmiana przepisów. Kluby będą zobligowane do wystawiania już tylko jednej rodzimej zawodniczki, a nie dwóch.

Łabędź snuje ponure wizje dotyczące reprezentacji, która ostatnio na mistrzostwach Europy wypadała znacznie poniżej oczekiwań. - Wszystko idzie w złym kierunku, nie widać niczego, co miałoby sytuację poprawić. Nie znajduję recepty poza sukcesem w kadrze, który w żeńskiej koszykówce jest łatwiej osiągnąć niż w męskiej, ale on też nie przyjdzie znikąd - dodaje komentator TVP Sport.

Sponsor daje samochód

FGE z mocną głową i słabiutkim ogonem jest obecna w największych miastach i aglomeracjach - ma drużyny w podwarszawskim Pruszkowie, Krakowie, Poznaniu (dwie), Łodzi (dwie), Gdyni, Toruniu, Bydgoszczy i położonym niedaleko Wrocławia Brzegu. Ale wielkiego uznania wśród kibiców nie znajduje. - Wszyscy poza Lotosem grają na małych, kameralnych obiektach po generalnych remontach, ale jak na poziom zespołów, ich popularność i to, ile ludzi przychodzi je oglądać, te hale i tak są zupełnie wystarczające - mówi Greczyło.

Liga zarządzana jest skrupulatnie, nie ma długów i problemów z płynnością finansową, od pięciu lat ma sponsora tytularnego - dom samochodowy Germaz, czyli autoryzowanego dilera Forda z Wrocławia - który według nieoficjalnych informacji rocznie daje lidze ok. 500 tys. zł. Częściowo w ten sposób, że każdy z 13 klubów ma do wykorzystania pulę 30 tys. w salonie Germaza, co w praktyce wygląda tak, że uczestnicy rozgrywek dostają od sponsora oklejone reklamami samochody. Kluby mogą z nich korzystać lub je sprzedać.

To chyba największy paradoks - liga ma kluby na poważnym europejskim poziomie, ale poważnego sponsora znaleźć nie zdołała.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.