Play-off TBL. Turów - Trefl, mecz nr 7. Co zrobić, żeby wygrać?

W środę w Zgorzelcu siódmy mecz półfinału Tauron Basket Ligi - PGE Turów podejmuje Trefla Sopot, zwycięzca awansuje do finału. Wyniku przewidzieć nie sposób, ale można wskazać elementy, których poprawienie zwiększy szanse każdej z drużyn na grę z Asseco Prokomem Gdynia o złoto.

Turów zajął drugie miejsce w tabeli z bilansem 15-7, Trefl (14-8) był trzeci. W ćwierćfinale play-off pierwsi wyeliminowali 3-2 PBG Basket Poznań, drudzy pokonali 3-1 Anwil Włocławek.

W półfinale było 1-0 i 2-1 dla niżej rozstawionych sopocian, ale po dwóch kolejnych wygranych to zgorzelczanie mieli przewagę 3-2. Oba zespoły po razie zwyciężały w hali rywala, na dodatek Trefl wygrał w Zgorzelcu w sezonie - przewaga boiska w tej serii, w meczu nr 7, nie wydaje się aż tak istotna.

- Graliśmy ze sobą już wiele razy, dlatego uważam, że nikt nie ma już nic do ukrycia - mówi lider Turowa Torey Thomas cytowany przez oficjalną stronę ligi. - Po prostu kto będzie miał lepszy dzień, będzie chciał bardziej wygrać, ten znajdzie się w finale.

- Kluczem będzie zagrać agresywnie od początku do końca. Kto wygra zbiórki, zagra solidnie w defensywie i zrealizuje swoje założenia w ataku wygra ten mecz - dodaje Amerykanin, zdecydowanie najlepszy koszykarz Turowa, a nawet całej serii, który w półfinale ma średnio aż 18,3 punktu, 5,1 zbiórki i 5,5 asysty na mecz.

- Motorem napędowym w takich spotkaniach o wszystko jest niewątpliwie nastawienie psychiczne. Ciało można oszukać, psychiki nie - uważa kapitan Trefla Filip Dylewicz. - Atut własnego parkietu też nie ma tak wielkiego znaczenia. Liczy się dyspozycja dnia i szczegóły, bo mecz na pewno będzie wyrównany.

Jakie wnioski można wyciągnąć z poprzednich sześciu spotkań Turowa z Treflem? Najprostszy to ten, o którym mówi Thomas - dotychczas wygrywał ten, kto miał więcej zbiórek. Zwycięski w spotkaniach nr 1, 3 i 6 Trefl przeważał w walce na deskach 34:25, 43:24 i 31:25, Turów w meczach nr 2, 4 i 5 wygrywał zbiórki 44:32, 36:27 i 32:26. W sumie po sześciu spotkaniach sopocianie prowadzą w zbiórkach 193:186.

Najlepszym zbierającym Turowa jest Konrad Wysocki (8,0 zbiórki na mecz w półfinale), którego wspomagają przede wszystkim środkowy Robert Tomaszek oraz rezerwowy wysoki skrzydłowy Michał Gabiński. Bardzo aktywny na deskach jest także niski, ale wszędobylski Thomas.

W Treflu najwięcej zbiórek ma środkowy Dragan Ceranić (6,6 w półfinale), niewiele mniej gromadzą Dylewicz i Lawrence Kinnard. Mniej skuteczny w walce na deskach jest wyróżniający się wcześniej Marcin Stefański, ale ten - po stracie miejsca w piątce na rzecz Kinnarda - spędza na boisku dużo mniej minut niż w poprzednich meczach.

Zbiórki mogą być bardzo istotne, ale klucze do poprawienia gry obu drużyn są też w innych elementach - Turów musi znaleźć sposób na uaktywnienie Marko Brkicia i Davida Jacksona w ataku oraz poprawić obronę, szczególnie na obwodzie. Trefl powinien ograniczyć straty, wykorzystywać dobrą formę Adama Waczyńskiego i świetną współpracę Dylewicza z Kinnardem.

Brkić, wysoki skrzydłowy, który lubi i potrafi rzucać z dystansu, w całym sezonie zdobywa po 9,8 punktu, a w serii z Treflem - ledwie po 6,0. Turowowi brakowało go szczególnie w przegranych meczach, w których Brkić rzucił w sumie kompromitujące trzy punkty w 46 minut!

29-letni Serb w porażkach ma 1/11 z gry, w zwycięstwach jest znacznie lepszy - trafił 12 z 25 rzutów. Brkić w wygranych meczach zdobył 33 punkty w 89 minut, średnia 11,0 na mecz odpowiada jego formie z sezonu i trener Turowa Jacek Winnicki powinien znaleźć sposób na poprawienie gry Brkicia w ataku. Nie będzie to łatwe, bo Serb słabiej walczy na desce, co zmusza szkoleniowca zgorzelczan do zastępowania go skuteczniejszym pod tablicami Gabińskim - Brkić przez to nie może znaleźć rytmu gry w ataku.

W zapaści ofensywnej jest też pierwszopiątkowy rzucający Turowa Jackson, który zdobywa w półfinale solidne 9,3 punktu, ale skuteczność ma fatalną - 18/64 z gry, czyli zaledwie 28 proc. W całym sezonie Amerykanin ma 39 proc. w rzutach z gry i jego powrót do takiej skuteczności może znacznie zwiększyć szanse zgorzeczan.

Trzeci klucz dla Turowa, to niedopuszczanie do pozycji rzutowych rywali na obwodzie - gracze Trefla, którzy w całym sezonie trafiali 32 proc. trójek, w półfinale mają w tym elemencie aż 40 proc! Szczególnie groźny jest Kinnard, który w sześciu meczach ma 19/39, czyli znakomite 49 proc. z dystansu.

Zgorzelczanie muszą bardziej naciskać na przeciwników także bliżej kosza, bo koszykarze Trefla w sześciu meczach z Turowem trafili nieco ponad 55 proc. za dwa - w całym sezonie ten wskaźnik wynosi 51 proc.

Trefl jest skuteczny - Dylewicz (16,1 punktu w serii), Kinnard (14,3) oraz Paweł Kikowski (9,8) zdobywają średnio więcej punktów niż w poprzednich meczach, ale sopocianie tracą o wiele więcej piłek niż Turów - w sześciu spotkaniach mieli 79 strat (po 13,1 na mecz), podczas gdy rywale o aż 18 mniej (średnio 10,1). W zaciętym meczu nr 7 ważne będzie każde posiadanie i zgubione piłki mogą mieć duże znaczenie.

Uważny atak Trefla powinien polegać także na szukaniu się Kinnarda i Dylewicza. Ten ostatni, doświadczony 31-letni skrzydłowy, nie tylko jest najlepszym strzelcem i drugim zbierającym drużyny w półfinale, ale ma także po 2,8 asysty w meczu - w spotkaniu nr 6 Dylewicz miał kilka mądrych podań do znakomicie dysponowanego Kinnarda (28 punktów).

Wstawienie Amerykanina do piątki po meczu nr 1 kosztem Stefańskiego, to świetny ruch trenera Karlisa Muiznieksa. Kinnard jest skuteczny, przebojowy, biega do kontrataków - jego średnia z 8,9 punktu w sezonie wzrosła do wspomnianych już 14,3 w półfinale.

Rośnie też forma i rola Waczyńskiego - skrzydłowy Trefla zaczął półfinał od ledwie ośmiu punktów w trzech pierwszych meczach, ale w trzech kolejnych jego średnia wyniosła aż 17,0! 22-letni rzucający miał w tych spotkaniach także sporo zbiórek (13) i asyst (osiem). Wszechstronny Waczyński w dobrej formie i niemal nieomylny na linii rzutów wolnych (14/16 w dwóch ostatnich meczach), to skarb dla drużyny z Sopotu.

Oba zespoły mogą też liczyć na rezerwowych - Turów szczególnie na Daniela Kickerta, który ma niewiele zbiórek jak na podkoszowego, ale potrafi za to zdobywać punkty na różne sposoby. Australijczyk rzuca średnio po 10,6 punktu w serii przy znakomitej skuteczności 63 proc. z gry (25/40). Wyłączając kompletnie nieudany dla niego mecz nr 3 (bez punktu w 19 minut), osiągnięcia Kickerta są jeszcze lepsze.

Dżokerem Muiznieksa może być Kikowski, który w spotkaniu nr 5 spudłował w ostatniej sekundzie łatwy rzut na wygraną, ale w kolejnym meczu zagrał bezbłędnie - zdobył 14 punktów trafiając wszystkie pięć rzutów z gry. Atutem Kikowskiego są nie tylko rzuty z dystansu, ale także odważne wejścia pod kosz.

Na niekorzyść Trefla przemawia fakt, że z powodu kontuzji odniesionej w meczu nr 5 znów ma nie zagrać litewski rozgrywający Giedrius Gustas. Z drugiej strony zastępujący go Amerykanin Lorinza Harrington w szóstym spotkaniu wypadł bardzo dobrze - w 36 minut zdobył cztery punkty, miał sześć zbiórek, siedem asyst i tylko jedną stratę.

Środowy mecz Turowa z Treflem będzie piątym meczem nr 7 w historii polskiego play-off, ale w dotychczasowych rozstrzygnięciach trudno szukać prawidłowości - dwa spotkania wygrali gospodarze, dwa goście. W Zgorzelcu remisu być jednak nie może.

Transmisja meczu nr 7 w środę od 17.45 w TVP Sport.

Kto zagra z Prokomem o złoto?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.