Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na smartfony
W starciu kandydatów do tytułu, w którym Trefl Sopot przegrał z zielonogórskim Stelmetem 106:108, było wszystko, co powinno być w świetnym meczu koszykówki - emocje, dogrywka, świetna skuteczność i piękne akcje gwiazd obu drużyn. Tak ofensywnego spotkania w tym sezonie jeszcze nie było.
- Wiele osób się zastanawiało, kto kogo zatrzyma. Ale nikt nikogo nie zatrzymał. Turner 24, Dylewicz 28, Waczyński 24, Stević 25, Hodge 29, Borovnjak 24 - wyliczał najpierw trzech strzelców Stelmetu, a potem trójkę Trefla trener pokonanych Mariusz Niedbalski. - Granie na 106:108 to swego rodzaju rosyjska ruletka. Stelmet miał trochę więcej szczęścia, my dostaliśmy kulkę w łeb.
W Stelmecie najlepszy strzelec ligi Walter Hodge trafiał z półdystansu nad rękoma rywali i świetnie podawał (sześć asyst) - szczególnie do wysokich Olivera Stevicia i Dejana Borovnjaka, którzy zdominowali rywalizację pod koszem. Portorykańczyk i Serbowie zagrali tak dobrze, że zero punktów przy nazwisku Quintona Hosleya, amerykańskiego snajpera uważanego za najlepszego gracza ligi, przeszło niemal niezauważone.
W Treflu błyszczeli Adam Waczyński i Frank Turner, ale najskuteczniejszy był najlepszy polski gracz ligi Filip Dylewicz, który raz poderwał publiczność pięknym wsadem, a aż cztery razy - celnymi trójkami. Ostatnią - 12 sekund przed końcem czwartej kwarty, która dała dogrywkę.
- To była promocja naszego basketu. Oby więcej takich spotkań - stwierdził Dylewicz. - To był fantastyczny mecz, jeśli chodzi o atak. W poprzednich spotkaniach obie drużyny pokazywały, że potrafią bronić, ale teraz, napędzane przed Franka Turnera i Hodge'a, zaprezentowały wyjątkowy atak - wtórował mu kolega z Trefla Adam Waczyński.
Wyjątkowe w niedzielę było także to, że aż sześciu uczestników meczu zdobyło ponad 20 punktów. Według danych przekazanych przez Adama Romańskiego z PLK takiej sytuacji nie było w lidze od 1998 r., kiedy wprowadzono oficjalne statystyki z każdego meczu. 18 razy się zdarzyło, że minimum 20 punktów zdobywało po pięciu graczy.
Strzelaniny Trefla ze Stelmetem nie można jednak uznać za rekord absolutny - mecze, w których oba zespoły zdobywały po ponad 100 pkt, zdarzały się wcześniej często, spotkanie z największą sumą punktów w polskiej lidze to batalia Lecha Poznań z Wisłą Kraków z 12 lutego 1977 roku. Wiślacy wygrali 147:145 po trzech dogrywkach, a ponad 20 pkt zdobyło wówczas właśnie sześciu graczy. Najwięcej, aż 55 - środkowy Lecha Eugeniusz Durejko.
Zwycięska wówczas Wisła zajęła na koniec sezonu drugie miejsce, Lech był szósty. Trefl i Stelmet - wicemistrzowie oraz brązowi medaliści poprzednich rozgrywek - chcą zdobyć mistrzostwo. - Jesteśmy w stanie znów zagrać w finale, choć w tej chwili Stelmet i Turów Zgorzelec są od nas w lepszej formie - przyznaje Waczyński.
W piątek Trefl zagra na wyjeździe właśnie w Zgorzelcu i wygrana gości może jeszcze bardziej spłaszczyć wyjątkowo wyrównaną czołówkę. Na razie w TBL prowadzi Turów (bilans zwycięstw i porażek - 12-4), przed Treflem i Stelmetem (po 11-5) oraz Anwilem Włocławek i broniącym tytułu Asseco Prokom Gdynia (po 10-6).
Już dzisiaj Stelmet zagra w Kubaniu z Lokomotiwem w swoim drugim meczu fazy Top 16 Pucharu Europy. Zielonogórzanie, jedyny polski zespół grający jeszcze w pucharach, w pierwszym meczu pokonali u siebie Cajasol Sewilla. Transmisja o 16.30 w "SportKlubie".